„Nie odkryjemy niczego, jeśli powiemy, że Izrael jest suchym, częściowo pustynnym krajem. Nie jest więc zaskakujące, że już od narodzin w 1948 r. ojcowie założyciele mieli, wśród wielu innych zmartwień, takie, aby zapewnić wystarczającą ilość wody dla stale rosnącej populacji i sektora rolniczego, który był wtedy istotną częścią syjonistycznego impulsu” — czytamy.
Nawet dziś, kiedy rolnictwo już dawno przestało być kluczowe dla całej gospodarki izraelskiej, nadal stanowi ważną część dumy narodowej kraju, w którym wielu pionierów osiedliło się w gminach rolniczych, słynnych kibucach.
Dziś jednak Izrael nie tylko ma więcej niż wystarczającą ilość wody dla konsumpcji i dla rolników, którzy pozwalają sobie nawet na eksport, ale może nawet sprzedawać wodę swoim sąsiadom. Jordania otrzymuje nie mniej niż 100 mln metrów sześciennych rocznie po okazyjnej cenie, a gdy tylko powstanie infrastruktura po drugiej stronie rzeki Jordan, ilość ta może zostać podwojona. Ponadto Autonomia Palestyńska otrzymuje kolejne 100 mln metrów sześciennych, a nawet Gaza, gdzie Hamas odmawia kompromisu z Izraelem, otrzymuje kolejne 20 mln metrów sześciennych, z których obecnie wykorzystuje tylko połowę.
Dowód niezależności od polityki
Jak przebiegała podróż od kraju pustynnego, w którym woda była obsesją, do kraju, w którym jest jej więcej niż potrzeba? Przedstawiciel hiszpańskiej grupy medialnej „Libertad Digital” udał się do Izraela na wycieczkę organizacji EIPA, aby poznać tę historię i przeanalizować ją w serii artykułów. Będą w nich opisane decyzje polityczne, infrastruktura, technologia, a nawet o ludzka pomysłowość — składnik, który często jest elementem sukcesu tego małego kraju.
„Zacznijmy od początku: zainspirowani silnym elementem socjalistycznym ruchu syjonistycznego i potrzebą budowania silnych instytucji we wrogim środowisku, założyciele Izraela zdecydowali, że cała woda w kraju jest dobrem publicznym należącym do państwa. Mówiąc »wszystkie«, mamy na myśli wszystkie: z rzek i jezior, z podziemnych warstw wodonośnych, a nawet wodę deszczową, którą ktoś mógłby przechowywać w basenie. W Izraelu niemożliwe było i jest wykopanie studni lub wypompowanie wody ze strumienia bez zgody władz, a uzyskanie jej nie jest łatwe” — pisze autor publikacji.
Wszelkie decyzje dotyczące wody były podejmowane pod ścisłym nadzorem politycznym, z udziałem sześciu ministerstw i kilku innych podmiotów publicznych. System ten — mimo pewnych istotnych osiągnięć — okazał się słaby i ostatecznie ustąpił miejsca innemu rozwiązaniu, które było nie tyle bardziej liberalne, co o wiele bardziej racjonalne. W 2007 r. utworzono Krajowy Urząd Wodny, organ który, mimo że został powołany na podstawie nominacji politycznych, działa niezależnie — co nie jest takie niezwykłe w kraju, w którym rządy trwają zaledwie kilka miesięcy — i podejmuje główne decyzje dotyczące wody w całym Izraelu, w tym ustala taryfy za wodę.
W rzeczywistości jedno z pierwszych działań podjętych przez tę instytucję było dowodem niezależności od polityki, ponieważ było na tyle niepopularne, że żaden szef rządu nie odważył się go podjąć: podwyżka cen, tak, aby użytkownicy płacili rzeczywisty koszt wody, która dociera do ich domów, pól czy zakładów przemysłowych. Rezultat? Zwiększenie świadomości społeczeństwa, które zawsze rozumiało, że nie jest to zasób nieskończony, a drastyczna decyzja ograniczyła zużycie o dodatkowe 20 proc.
Wysokie standardy i wydajność
W Izraelu działa jedna firma — będąca własnością publiczną — która zarządza wieloma procesami związanymi z wodą: Mekorot. Podmiot założony jeszcze przed uzyskaniem niepodległości w 1948 roku działa pod wieloma względami jak prywatna firma, z wysokimi standardami i wydajnością, mimo że jest w 100-proc. własnością państwa.
Ponadto na różnych etapach obiegu wody Mekorot utrzymuje relacje z podmiotami prywatnymi — niektórzy dostawcy wody są prywatni — a także z innymi firmami publicznymi: tymi, które powstały w gminach, i które są odpowiedzialne za usługi dla konsumentów, czyli za dostarczanie płynnego dobra do domów i przemysłu.
„Obecnie istnieje 56 przedsiębiorstw usług komunalnych, które mają być zredukowane do jednej trzeciej w poszukiwaniu większej wydajności” — mówi Olga Slepner, doradca Dyrekcji Generalnej i szefowa Działu Współpracy z Zagranicą Krajowego Urzędu Gospodarki Wodnej w Tel Awiwie.
Dodaje, że muszą one stosować prywatne kryteria zarządzania i nie są odpowiedzialne przed gminami. W rzeczywistości gminy muszą płacić za wodę tak, jak każdy inny użytkownik: nie ma już mowy o podlewaniu parków.
Podsumowując: na system dostarczania wody do domów w Izraelu składają się prywatni dostawcy wody, sam Mekorot, który zarządza wodą w całym kraju, oraz firmy działające w kilku gminach jednocześnie i dostarczające wodę do odbiorców.
W centrum duża izraelska flaga
Pomimo niewielkich rozmiarów, Izrael ma bardzo zróżnicowaną strukturę opadów, a co za tym idzie, bardzo różne zasoby wodne w poszczególnych częściach kraju. W pasie najbardziej wysuniętym na północ opady są dość obfite, a Jezioro Galilejskie stanowi duży zbiornik wody: do 4,4 mld metrów sześciennych, kiedy jest pełne.
W centralnej części kraju opady są umiarkowane, ale z cyklami suszy, które komplikują sprawę. Z kolei południe to dosłownie pustynia, na której przez lata można nie zobaczyć ani jednej kropli deszczu.
W przeciwieństwie do tego, co dzieje się w innych krajach, w Izraelu nigdy nie było mowy o tym, że obszary, na których jest więcej wody, powinny zasilać swoimi nadwyżkami te obszary, na których jest jej mniej. Dlatego pierwszą dużą infrastrukturą, którą się zajęto, był Krajowy Transfer Wody, który miał doprowadzić wodę z wilgotnej północy na suche południe. Ten wielki akwedukt wznosi się nad Jeziorem Galilejskim, choć dziś używany w mniejszym stopniu.
Rzecznik prasowy Mekorot Lior Gutman mówi, że obecnie ten duży zbiornik słodkiej wody nie jest już nadmiernie eksploatowany: „Pompujemy tylko około 200 mln metrów sześciennych rocznie, które wykorzystujemy głównie jako rezerwę awaryjną na wypadek szczytów konsumpcji lub innych zdarzeń oraz na wodę, którą przesyłamy do Jordanii”.
Woda z biblijnego jeziora jest pompowana do innego, stworzonego przez człowieka jeziora — Eshkol — dużego zbiornika, położonego kilka kilometrów na południe i kilka metrów nad nim, ponieważ Jezioro Galilejskie leży w tej samej depresji co Morze Martwe i nieco ponad dwieście metrów poniżej Morza Śródziemnego.
„Basen stanowi niezwykły widok w i tak już suchym otoczeniu, z niewielkimi górami w tle. W jego centrum znajduje się duża izraelska flaga, która niemal unosi się nad wodą i wysyła wiadomość” — czytamy w relacji.
Droga jest jeszcze bardziej skomplikowana
Obok samego zbiornika znajdują się duże instalacje oczyszczające wodę, która po przygotowaniu do spożycia trafia do sieci krajowej, choć czasem jej droga jest jeszcze bardziej skomplikowana. Jak opowiada Lior Gutman, duże ilości wody są wylewane na piaszczysty teren w pobliżu Tel Awiwu i tam, po naturalnym przefiltrowaniu, są przechowywane w podziemnej warstwie wodonośnej, by w razie potrzeby móc je pobrać.
Ponadto od listopada ten wielki krajowy akwedukt, który oczywiście dociera do obszarów rolniczych na południu, już na pustyni Negev będzie mógł działać w przeciwnym kierunku i transportować wodę z centralnego Izraela do Jeziora Galilejskiego, gdyby wymagała tego sytuacja.
„Za kilka miesięcy przeprowadzimy pierwszy test, upewnimy się, że wszystko przebiega prawidłowo i że nie ma żadnych przecieków, a system będzie gotowy do użycia w razie potrzeby, choć na razie nie przewidujemy takiej możliwości” — tłumaczy Lior Gutman.
A skąd pochodzi woda, która w przyszłości może wypełnić Jezioro Galilejskie? O tym, w następnym z cyklu tekstów” – zapowiada autor cyklu w serwisie „Libre Mercado”