fbpx
20 czerwca, 2025
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Strach i niepewność – nastroje społeczne w całej Europie

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

protest, niezadowolenie społeczne, sprzeciw, manifestacja

Niedawno prawie 100 tysięcy osób demonstrowało na paryskim Place de la Nation przeciwko rosnącym kosztom utrzymania. „Nie prosimy o nic więcej niż o możliwość jedzenia pod koniec miesiąca” – powiedziała znajdująca się wśród protestantów 39-letnia Céline. „Kiedy płacę czynsz, telefon, jedzenie, ubezpieczenie i inne wydatki, nie zostaje mi nic. Jak mam żyć?” – pytała inna z protestujących, Cathy, matka dwójki córek i do niedawna pracująca w szpitalu. Paryski protest poparły lewicowe partie – od socjalistów przez zielonych po francuską radykalną lewicę – ale udział wzięły także związki zawodowe czy organizacje pozarządowe. Pojawili się też celebryci jak tegoroczna laureatka literackiej Nagrody Nobla Annie Ernaux.

Francuskie społeczeństwo – tak jak inne europejskie społeczeństwa – coraz silniej odczuwa na sobie skutki globalnego kryzysu. Na stacjach paliw ustawiają się coraz dłuższe kolejki, bo brakuje benzyny. Fala strajków przetoczyła się przez sektor energetyczny, który nie może sobie poradzić z ciągłym i znaczącym wzrostem kosztów. Ceny produktów – od paliwa po najpotrzebniejsze rzeczy codziennego użytku – wciąż rosną. Nic dziwnego, że sondaż przeprowadzony niedawno przez instytut badania opinii publicznej Ifop wykazał, że 75 proc. Francuzów przypuszczało, że dojdzie w ich kraju do jakiegoś rodzaju „eksplozji społecznej”, to znaczy spontanicznej reakcji choćby w postaci masowych protestów. 50 proc. ankietowanych Francuzów przyznało, że sami „mają dość” aktualnej sytuacji ekonomicznej i są nią „oburzeni”.

Średnia europejska inflacja wynosi już 9,9 proc. Nigdy jeszcze nie była tak wysoka, odkąd zaczęto ją mierzyć. 

Protesty miały miejsce także w Berlinie. Ich głównym powodem była polityka energetyczna rządu Olafa Scholza. Najliczniejsza grupa reprezentowała skrajnie prawicową partię Alternatywa dla Niemiec, jednak dominowały slogany „My jesteśmy narodem” oraz „Ochrona przed inflacją”.

Przeczytaj także:

Niewiele wcześniej protestowali Czesi, tym razem we wspólnym marszu tamtejszej skrajnej prawicy i komunistów. Znów głównym powodem były wysokie ceny energii, ale doszły do nich sprzeciwy wobec NATO i Unii Europejskiej. Marsz otwarto twierdzeniem: „Rząd ma dwa obowiązki: zapewnić nam bezpieczeństwo i dobrobyt ekonomiczny. Ten rząd nie wypełnia żadnego z nich”.

Do tego typu protestów doszło także we Włoszech (gdzie w wielu marszach na terenie całego kraju protestujący posunęli się nawet do symbolicznego palenia banknotów), Austrii i Wielkiej Brytanii. W Mołdawii opozycja organizowała marsze protestacyjne przez ponad miesiąc, aż w końcu zostały (w większości) zakazane. Obywatele tego kraju domagają się dymisji proeuropejskiej Mai Sandu, którą obarczają winą za rosnące ceny. Dwa lata temu Sandu odniosła wielkie zwycięstwo w wyborach, ale dziś społeczeństwo ma jej za złe, że nie podpisała korzystnej umowy gazowej z Rosją. Wściekła na swoich niedawnych wyborców Sandu ograniczyła możliwość protestowania do weekendów, a nawet wtedy nie mogą trwać dłużej niż cztery godziny. Trwają prace nad zwiększeniem uprawnień mołdawskich funkcjonariuszy w starciach z protestującymi.

Strach zastępuje optymizm

„Teraz strach jest dużo większy. Oprócz kryzysu energetycznego i jego konsekwencji mamy do czynienia z polaryzacją społeczeństw i rosnącym brakiem zaufania do polityków. To pomaga wyjaśnić te protesty. I zrozumieć, że to wszystko jest pożywką dla ekstremistycznych partii politycznych” – tłumaczy Ernesto Ganuza, socjolog z madryckiego Uniwersytetu Complutense i pracownik naukowy Instytutu Polityki i Dóbr Publicznych CSIC. Podobne zdanie ma Yves Sintomer, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Paris VIII: „Ludzie są bardzo zaniepokojeni, zwłaszcza klasa robotnicza, a także małe i średnie przedsiębiorstwa. Z powodu wojny, gospodarki, ale także kryzysu klimatycznego panuje powszechne przekonanie, że przyszłość będzie bardzo trudna. Optymizm ostatnich dziesięcioleci już minął”.

Szczególna destabilizacja dotyka teraz Słowację – kraj graniczący z Ukrainą i mocno zależny od rosyjskiego gazu. Ceny są tam wysokie już teraz, a nadchodząca zima zapowiada dalsze kłopoty. Przez ostatni rok podwoiła się liczba słowackich gospodarstw domowych, które znalazły się w sytuacji na tyle złej, że nie są w stanie opłacić swoich rachunków. Po tygodniach sporów koalicja rządząca na Słowacji rozpadła się we wrześniu. Dawny premier Robert Fico, którego podejrzewano dwa lata temu o udział w przestępczości zorganizowanej, domaga się przedterminowych wyborów, pomysł ten poparły słowackie środowiska neonazistowskie. Grigorij Mesežnikov z Instytutu Spraw Publicznych w Bratysławie powiedział niedawno na łamach „Foreign Policy”, że „Wojna na Ukrainie i kryzys energetyczny przyczyniają się do osłabienia bloku liberalnego. I to zachęca Fico”.

Opublikowany latem 2021 r. raport Allianz Global stwierdzał, że z powodu konsekwencji pandemii koronawirusa, wzrostu kosztów życia oraz ideologicznych podziałów społeczeństw na całym świecie przedsiębiorcy muszą liczyć się ze wzrostem społecznych niepokojów.  Srdjan Todorović, szef działu zarządzania kryzysowego, uważa, że niepokoje te stanowią dziś „bardziej krytyczne ryzyko dla wielu firm niż terroryzm”.

Civil Unrest Index Projections Report, który we wrześniu ogłoszony został przez firmę analityczną Verisk Maplecroft, przewiduje, że w ostatnich trzech miesiącach 2022 r. z niepokojami społecznymi będziemy mieli do czynienia w 101 krajach świata. Do tej licznej grupy należą zarówno państwa rozwinięte, jak i wschodzące. W Europie najwyższe ryzyko niepokojów oszacowano dla Bośni, Szwajcarii, Niemczech i Holandii.

Jeden z tych momentów

Otwierając ostatnie zgromadzenie ONZ, sekretarz generalny António Guterres powiedział: „Świat stoi w obliczu wielkiej burzy. Szaleje kryzys siły nabywczej, rosną nierówności, nasza planeta płonie, ludzie cierpią. To kolosalna globalna dysfunkcja”.

Przypomina to nieco syndrom gotującej się żaby. Żabę należy umieścić w garnku z chłodną wodą i podgrzewać bardzo powoli. Trudno powiedzieć, czy żaba się przystosowuje, czy przyzwyczaja do coraz cieplejszej wody. A może po prostu ogarnia ją zrezygnowanie? W każdym razie, kiedy woda zaczyna być gorąca, jest już za późno – żaba nie ma siły, by z niej wyskoczyć.

„Przyzwyczailiśmy się do stabilności systemu politycznego. Myślimy, że instytucje, które znamy, są stabilne i że jest to system najlepiej przystosowany do podjęcia wyzwania, ale to błąd. Wyzwania są tak ogromne i tak różne, że musimy dokonać głębokich zmian w systemie politycznym. Musimy znaleźć sposób, aby obywatele mogli w większym stopniu uczestniczyć w procesach, wywierać wpływ. W przeciwnym razie istnieje ryzyko, że powrócą autorytaryzm i ruchy ksenofobiczne” – przestrzega Yves Sintomer. „W przeszłości istnieli przywódcy polityczni zdolni do wprowadzania głębokich zmian, wprowadzania państwa socjalnego lub powszechnych wyborów, wielkich rewolucji. Liderzy z taką wizją. A teraz jesteśmy w jednym z tych historycznych momentów” – dodaje.

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: