fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

22 C
Warszawa
środa, 11 września, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Polityczne zgrzyty na linii Waszyngton-Rijad

Czy stosunki amerykańsko-saudyjskie ulegną osłabieniu na skutek animozji między Joe Bidenem a Muhammadem ibn Salmanem? Taką możliwość analizuje „The Wall Street Journal”.

Warto przeczytać

Niepisany pakt łączący USA i Arabię Saudyjską przetrwał 15 prezydentów i siedmiu królów. A także embargo na arabską ropę, dwie wojny w Zatoce Perskiej i ataki terrorystyczne z 11 września. Teraz rozpada się pod rządami dwóch przywódców, którzy się nie lubią i nie ufają sobie wzajemnie.

Według osób z saudyjskiego rządu książę Muhammad ibn Salman, 37-letni aktualny władca królestwa, prywatnie kpi z prezydenta Bidena, wyśmiewając jego gafy i kwestionując sprawność umysłową. Powiedział doradcom, że nie jest pod wrażeniem pana Bidena od czasów, gdy był wiceprezydentem i woli byłego prezydenta Donalda Trumpa.

Podczas kampanii w 2020 r. Biden powiedział, że widzi „bardzo małą wartość społeczną w obecnym rządzie Arabii Saudyjskiej”. Przez ponad rok odmawiał też rozmowy z księciem Muhammadem. Kiedy w lipcu w Dżuddzie doszło w końcu do spotkania, obecni tam saudyjscy urzędnicy odnieśli wrażenie, że prezydent nie chciał tam być i nie był zainteresowany rozmowami politycznymi. Amerykańscy urzędnicy powiedzieli natomiast, że Biden poświęcił wiele czasu i energii na te spotkania.

Od wielu lat tarcia geopolityczne i ekonomiczne psują relacje między USA a Arabią Saudyjską. Jednak to wrogość między Joe Bidenem i księciem Muhammadem pogłębiła jeszcze panujące napięcie.

„Rzadko kiedy łańcuch złamanych oczekiwań, zniewag i upokorzeń był większy niż teraz” – stwierdził Aaron David Miller, weteran amerykańskiej dyplomacji na Bliskim Wschodzie, a obecnie pracownik Carnegie Endowment for International Peace. „Brak między nimi wzajemnego zaufania i szacunku” – dodał.

Przeczytaj także:

Organizacja OPEC+, której przewodzą Saudyjczycy, podjęła mimo amerykańskich próśb o wstrzymanie się, decyzję o zmniejszeniu produkcji ropy naftowej. Wywindowało to ceny surowca w czasie wysokiej inflacji, tuż przed wyborami w USA. Utwierdziło to obu przywódców w przekonaniu, że należy powtórnie rozważyć strategiczne relacje, które od prawie 80 lat stanowią podstawę światowej gospodarki i bliskowschodniej geopolityki.

Według Białego Domu Biden chce sprawdzić, czy stosunki z Saudami służą interesom bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych. Również saudyjscy urzędnicy uważają, że być może nadszedł czas ponownej oceny relacji z USA.

Rosyjska inwazja na Ukrainę i reakcja Zachodu zaostrzyły napięcia. Ograniczenie produkcji podniosło ceny ropy, co pomaga Moskwie w finansowaniu działań wojennych i podważa nałożone przez USA sankcje.

W opinii administracji Bidena wojna w Ukrainie jest decydującym momentem historycznym, który wymaga od państw wyboru strony. Tymczasem sprawy OPEC+ zbliżyły Saudyjczyków do Rosjan. Rijad widzi szansę na zabezpieczenie własnych interesów na świecie. Arabowie uważają, że mogą równocześnie wspierać Ukrainę i współpracować z Rosją w ramach OPEC+.

Saudyjscy urzędnicy są sfrustrowani tym, że relacje są wciąż postrzegane przez wąski pryzmat ropy i bezpieczeństwa. Swoją ostatnią decyzję OPEC+ Rijad określił jako kluczową dla interesów narodowych i niezbędną, aby zapobiec gwałtownemu spadkowi cen ropy. Wysokie ceny surowca są przez księcia Muhammada postrzegane jako ostatnia szansa na wykorzystanie zasobów naturalnych królestwa do modernizacji i budowy przyszłościowej gospodarki bez ropy.

Podczas konferencji Future Investment Initiative Arabia Saudyjska zamierza podkreślić swoje wysiłki. Na konferencję nie zaproszono ostatecznie amerykańskich urzędników, ponieważ administracja Joe Bidena rozważała wcześniej wycofanie się z uczestnictwa.

„Nasz program gospodarczy jest kluczowy dla naszego przetrwania. Nie chodzi tylko o energię i obronę” – powiedział w wywiadzie saudyjski minister spraw zagranicznych, książę Faisal bin Farhan. „Może było tak 50 lat temu, ale z pewnością nie jest tak dzisiaj”.

Faisal zaprzeczył jednak pogłoskom, że książę Muhammad prywatnie drwił z Bidena lub mówił swoim doradcom, że nie jest nim zachwycony i faworyzuje Trumpa.

„Zarzuty przedstawione przez anonimowe źródła są całkowicie fałszywe” – powiedział. „Nasi przywódcy zawsze darzyli prezydentów USA najwyższym szacunkiem, co wynika z przekonania królestwa o znaczeniu relacji opartych na wzajemnym poszanowaniu” – dodał.

Amerykańscy urzędnicy stwierdzili, że Biden rozszerzył relacje poza ropę naftową i pracuje nad pogłębieniem więzi między Arabią Saudyjską a Izraelem. Te dwa kraje zbliżyły się do siebie w trakcie kadencji Trumpa i są zgodne w postrzeganiu Iranu jako największego zagrożenia w regionie. Choć Izrael i Arabia Saudyjska nie utrzymują formalnych stosunków dyplomatycznych, z pomocą Białego Domu potajemnie rozszerzają współpracę w dziedzinie bezpieczeństwa.

Adrienne Watson, rzeczniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu, stwierdziła, że Biden „zaangażował się w rozmowy z liderami z całego regionu”, aby stworzyć „bardziej stabilny i zintegrowany Bliski Wschód”.

Dla Saudyjczyków zerwanie stosunków z USA byłoby zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego oraz ambitnych reform gospodarczych. Podkopałoby to także handel wzajemny i warte setki miliardów dolarów inwestycje. Waszyngton natomiast stara się powstrzymać Iran i zapewnić głębszą integrację Izraela w regionie.

Kolejny wielki test nastąpi na początku grudnia, kiedy dojdzie do trzech ważnych wydarzeń dla światowych rynków energetycznych. Będzie miało miejsce kolejne spotkanie OPEC+, Unia Europejska przedstawi dalsze plany dotyczące embarga na rosyjską ropę, grupa G-7 będzie zaś debatować nad ograniczeniem ceny rosyjskiej ropy.

Saudyjczycy sygnalizowali, że mogą zwiększyć produkcję ropy w grudniu, jeśli rynek straci rosyjską ropę z powodu embarga UE lub limitu cenowego G-7. Sceptyczni co do tego są amerykańscy urzędnicy. Ich zdaniem to pokaże, czy Rijad stoi po stronie Ukrainy i jej zachodnich sojuszników, czy Rosji.

W trakcie lipcowej podróży prezydenta USA do Dżuddy Biden i książę Muhammad starali się nawiązać lepszy osobisty kontakt. Jednak książę nieprzychylnie zareagował na wspominkę o śmierci Dżamala Chaszodżdżiego, saudyjskiego dziennikarza z Waszyngtonu, który został zabity przez zespół saudyjskich agentów w konsulacie królestwa w Stambule.

Zabójstwo Dżamala Chaszodżdżiego, który był felietonistą „Washington Post”, wciąż jest najważniejszym punktem zapalnym w relacjach księcia i prezydenta. Jednym z pierwszych działań Bidena po zaprzysiężeniu było opublikowanie raportu amerykańskiego wywiadu, w którym stwierdzono, że książę koronny zlecił operację schwytania lub zabicia Chaszodżdżiego, czemu rząd saudyjski zaprzecza.

Zdaniem księcia Muhammada niedopuszczalne jest ciągłe podnoszenie kwestii zabójstwa, Biden uważa natomiast, że wartości amerykańskie wymagają, aby nie pomijać tej sprawy. „Amerykanie sądzą, że Saudyjczycy potrzebują Stanów Zjednoczonych i się do nich przekonają, a Saudyjczycy stawiają na coś zupełnie przeciwnego” – powiedział Jon Alterman, dyrektor programu bliskowschodniego w Center for Strategic and International Studies. Dodał również, że Biały Dom zignorował osobisty charakter więzi amerykańsko-saudyjskich. Przez to, że nie wie, jak poradzić sobie z księciem Muhammadem lub po prostu nie chce tego robić.

W przeszłości dobre relacje osobiste pozwalały łagodzić burze między saudyjskimi królami i amerykańskimi prezydentami. W 2005 r. zaledwie cztery lata po tym, jak 15 Saudyjczyków uczestniczyło w zamachach terrorystycznych z 11 września 2001 r., prezydent George W. Bush gościł księcia Abdullaha na swoim teksańskim ranczu. Fotografie pokazywały, jak obydwaj mężczyźni trzymają się za ręce w geście przyjaźni.

Na początku lat 70. Saudyjczycy częściowo znacjonalizowali amerykańskie interesy naftowe w królestwie i wprowadzili embargo na ropę, zakończone paraliżującą inflacją. Mimo to prezydent Richard Nixon spotkał się z królem Faisalem i wzniósł toast za jego mądrość podczas państwowej kolacji w Dżuddzie w 1974 r.

„Kiedy masz do czynienia z krajem, którym rządzi w zasadzie pięć osób, poziom osobisty jest bardzo ważny” – powiedział Steven Cook, ekspert ds. Bliskiego Wschodu w Council on Foreign Relations, think tanku z siedzibą w Nowym Jorku.

Od lat 40. XX wieku stosunki Waszyngtonu z Saudami opierały się na wzajemnym zrozumieniu. Stany Zjednoczone były gwarantem integralności terytorialnej Arabii Saudyjskiej, a muzułmańskie królestwo zapewniało odpowiedni dopływ ropy dla amerykańskiej gospodarki.

Z czasem te kalkulacje uległy zmianie. Kiedyś Saudyjczycy sprzedawali USA ponad 2 mln baryłek ropy dziennie, ale obecnie (według amerykańskiej Energy Information Administration) liczba ta spadła do mniej niż 500 tys. Stany Zjednoczone wyrosły na największego producenta tego surowca na świecie, a największymi nabywcami saudyjskiej ropy są aktualnie Chiny i Indie.

Po dekadach wojen Waszyngton stara się ograniczyć uwikłanie na Bliskim Wschodzie i skupić na rosnących w siłę Chinach oraz odradzającej się Rosji. Główna amerykańska inicjatywa w regionie, czyli porozumienie z Iranem o ograniczeniu broni jądrowej zawarte przez Obamę, nadwerężyła też stosunki z Arabią Saudyjską. Rijad sprzeciwia się zniesieniu sankcji, jeśli Teheran nie ograniczy wsparcia dla regionalnych bojówek i nie zaprzestanie rozprzestrzeniania rakiet balistycznych zagrażających saudyjskiej monarchii. Irytację wywołał sam fakt, że administracja Obamy negocjowała z ich wrogiem w sprawach dotyczących bezpieczeństwa narodowego bez konsultacji z nimi.

„Ropa za bezpieczeństwo jest martwa” – stwierdził Ayham Kamel, szef działu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w firmie doradczej Eurasia Group. „Wygląda na to, że obie strony mają problem z zaakceptowaniem faktu, że stary układ, w którym Rijad skupiał się na bezpieczeństwie, a Waszyngton na ropie, już się skończył” – zaznaczył.

Jak twierdzą zaufane osoby, po wyborze Joe Bidena na prezydenta książę Muhammad zebrał się z doradcami w nadmorskim pałacu, aby rozważyć strategie pozyskania nowego przywódcy.

Saudyjczycy poszli na kilka ustępstw w kwestii praw człowieka, na co zwracał uwagę Joe Biden w swojej kampanii. Wolność odzyskała Loujain al-Hathloul, znana działaczka na rzecz praw kobiet, a także dwóch innych więźniów. Zażegnano też konflikt z Katarem, choć wcześniej doprowadzono do bojkotu gospodarczego tego kraju.

W pierwszych tygodniach urzędowania prezydent zamroził sprzedaż saudyjskiej broni, cofnął też decyzję administracji Trumpa o uznaniu jemeńskich rebeliantów Houthi za zagraniczną organizację terrorystyczną.  Opublikował również raport wywiadu na temat zabójstwa Chaszodżdżiego, który jego poprzednik odrzucił.

„Przez pierwsze dwa lata kontakty z administracją Bidena były tak złe, że jedna wizyta nie wystarczyła, by Saudyjczycy wycofali się z sojuszu z Moskwą” – powiedział David Schenker, starszy urzędnik Departamentu Stanu za czasów administracji Trumpa, a obecnie pracownik think tanku The Washington Institute for Near East Policy.

Biały Dom przekazał akta saudyjskie Brettowi McGurkowi z Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Amosowi Hochsteinowi z Departamentu Stanu. Mimo dużego doświadczenia dyplomatycznego nie mają oni takiej siły przebicia, jak urzędnicy, którzy zajmowali się wzajemnymi relacjami w poprzednich administracjach.

Para ta komunikowała się głównie z dwoma braćmi księcia Muhammada: księciem Abdulazizem, ministrem ropy i księciem Khalidem bin Salmanem, który został niedawno mianowany ministrem obrony. Obydwaj Amerykanie mocno lobbowali wewnątrz administracji za zaangażowaniem Saudyjczyków. Jednak latem, kiedy Saudyjczycy nie zgodzili się z USA w sprawie produkcji ropy, Hochstein wysłał księciu Abdulazizowi list sugerujący, że czuje się zdradzony.

Sullivan powiedział, że prezydent skonsultuje się z członkami obu partii w sprawie odpowiedzi na pytanie o Arabię Saudyjską, w tym potencjalne zmiany w amerykańskiej pomocy dla bezpieczeństwa. „Prezydent nie będzie działał pochopnie” – stwierdził.

Saudyjczycy wiedzą, że nie mogą z dnia na dzień zastąpić Stanów Zjednoczonych jako partnera w dziedzinie bezpieczeństwa. Po wiedeńskim spotkaniu saudyjscy urzędnicy spotkali się z przedstawicielami ośrodków analitycznych i urzędnikami amerykańskimi niższego szczebla, w celu przedstawienia swoich argumentów. Stwierdzili, że Waszyngton nie docenił ich pomocy dla Ukrainy. Byli też zaskoczeni amerykańską reakcją na decyzję OPEC+.

Według nieoficjalnych doniesień rozważaną opcją jest sprzedanie przez Arabię Saudyjską obligacji skarbowych Stanów Zjednoczonych w przypadku uchwalenia przez Kongres ustawy przeciwko OPEC. Zgodnie z danymi Departamentu Skarbu USA saudyjskie papiery wartościowe wzrosły ze 114,7 mld dolarów w maju do 119,2 mld dolarów w czerwcu. Dane federalne pokazują, że Arabia Saudyjska jest 16. największym posiadaczem amerykańskich papierów wartościowych.

Jak podsumował Cook: „Trudno sobie wyobrazić, aby któraś ze stron powiedziała: »W porządku, poskładajmy to z powrotem«”.

Więcej artykułów