fbpx
18 lutego, 2025
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Polityka covidowa gubernatora DeSantisa nadal jest istotna

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

To zmieniłoby zasady gry – epidemiolodzy mogliby dawać dobre i szczere rady, zanim system polityczny zaczął wszystkich cenzurować. Trzy lata po ogłoszeniu pandemii nadal wybrzmiewają echa poglądów, że to niekompetencja światowych przywódców doprowadziła do rozprzestrzenienia się pandemii. W ten sposób pisał na przykład w swojej najnowszej książce Bob Woodward, dziennikarz „Washington Post”. Próbuje on tam, do odpowiedzialności za pandemię, pociągnąć ówczesnego prezydenta USA Donalda Trumpa, niczym dziecko przerzucające winę na rodziców.

Inaczej, bardziej dorośle zachował się gubernator Florydy Ron DeSantis. Najpierw zdecydował się na przyjęcie dość rygorystycznych obostrzeń, jednak szybko zaczął stawiać istotne pytania. Czy tego wirusa można było w ogóle zatrzymać? Czy obostrzenia zmniejszyły śmiertelność? I doszedł do wniosków, że nie. W efekcie wskaźniki śmiertelności na Florydzie były zbliżone do innych stanów USA, ale środki przedsięwzięte do zwalczania pandemii – znacząco mniejsze. Odrzucono sporo pustych gestów, które nie dawały rezultatów, ale pokazywały, że politycy są bardzo przejęci i podejmują działania.

Przeczytaj także:

Decyzja DeSantisa wymagała sporo odwagi, bo gdyby wskaźnik zgonów był faktycznie wyższy niż w pozostałych stanach, wina spadłaby na niego. Gdyby zaś podjął środki propagowane przez media i innych polityków, wtedy mógłby się wykręcić od nadmiarowych zgonów, nawet gdyby z innych przyczyn pojawiły się one na Florydzie.

Widać też, że inni gubernatorzy, którzy postanowili wybrać bezpieczną, choć nieskuteczną drogę, nie zostali w żaden sposób ukarani przez swoich wyborców. Niektórym nawet wzrosło poparcie, zaczęli być postrzegani jako bardziej odpowiedzialni, chociaż podjęte przez nich działania okazały się szkodliwe dla wielu obywateli. Amerykańskie społeczeństwo wyszło z pandemii biedniejsze, z wyższym wskaźnikiem przestępczości i przerwami w edukacji.

Wszystko to sprawia, że amerykańskie wybory w 2024 r. mogą być bardzo ciekawe. DeSantis może w nich rywalizować z którymś z demokratycznych gubernatorów, którzy osławili się drakońskimi działaniami przeciwko pandemii – np. Gavinem Newsomem z Kalifornii czy Gretchen Whitmer z Michigan.

Odejście pandemii niestety nie unieważniło pytań o to, czy dobro społeczeństwa ważniejsze jest od dobra polityków. Pojawił się bowiem nowy problem: Chiny.

Niedawno rzecznik Pekinu poinformował o deficycie łóżek na oddziałach opieki krytycznej. System szpitalny 11-milionowego Wuhanu załamał się przy obciążeniu niestanowiącym nawet 25 proc., z którym poradził sobie kilka tygodni później 8-milionowy Nowy Jork. W Chinach leży 10 miast większych od Nowego Jorku, ale wszystko wskazuje na to, że nie będą one w stanie wytrzymać rozprzestrzeniania się wirusa, który przeszedł w stan endemiczny – jest dość dobrze tolerowany w pozostałych częściach świata, choć jednocześnie coraz lepiej radzi sobie z naszymi szczepionkami.

Sytuacja Pekinu byłaby lepsza, gdyby wcześniej zgodził się na przyjęcie zachodnich szczepionek o wyższej skuteczności. Problem stanowiła też niechęć starszych obywateli do szczepień – zjawisko obecne także w innych zero-covidowych krajach, np. w Australii czy Nowej Zelandii. Zamiast wzmacniać swoje szpitale i służbę zdrowia, Chińczycy wrócili do promowania tradycyjnej medycyny chińskiej, jako skutecznej w walce z COVID-19, nie tylko w swoim kraju, ale i poza jego granicami.

I chociaż Chiny w jakiś sposób wypracowują społeczny konsensus w kwestii koronawirusa i postępowania z nim, to nie ma żadnej pewności, że ich metropolie poradzą sobie z dalszym rozprzestrzenianiem wirusa, zwłaszcza w przypadku wariantów bardziej zaraźliwych czy odpornych na szczepionki.

To mało prawdopodobne, by temat koronawirusa był istotny w prezydenckiej debacie za dwa lata, ale może właśnie powinien być. W końcu bardzo dużo aktualnych problemów wynika z pandemii i często złych reakcji na nią, które podejmowali politycy – od inflacji i wzrostu przestępczości po załamywanie się łańcuchów dostaw.

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: