fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

11.6 C
Warszawa
piątek, 19 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Google masowo wpływa na preferencje wyborcze. Naukowcy wypowiedzieli koncernowi wojnę

„Mój zespół badawczy monitoruje obecnie polityczne treści online wysyłane do wyborców w tych stanach, w których sympatie polityczne nie są jednoznacznie określone. Wykorzystujemy ponad 2,5 tys. komputerów należących do zróżnicowanej politycznie grupy zarejestrowanych wyborców (naszych »agentów terenowych«) i jesteśmy zaniepokojeni tym, co widzimy” – pisze w amerykańskim serwisie "The Daily Caller” Robert Epstein, starszy psycholog i badacz w Amerykańskim Instytucie Badań i Technologii Behawioralnych.

Warto przeczytać

Zespół badawczy agreguje i analizuje wyniki wyszukiwania w wyszukiwarkach Google i Bing, komunikaty wyświetlane na stronie głównej Google, sugerowane autoodtwarzanie filmów w serwisie YouTube, tweety wysyłane do użytkowników przez firmę Twitter (w przeciwieństwie do tweetów wysyłanych przez innych użytkowników), filtry poczty elektronicznej w Gmailu i inne.

„Do tej pory udało nam się zachować ponad 1,9 mln »efemerycznych doświadczeń« – ekspozycji na krótkotrwałe treści, które wpływają na ludzi, a następnie znikają, nie pozostawiając śladu – które Google i inne firmy są w stanie wykorzystać do zmiany opinii i preferencji wyborczych. Spodziewamy się, że do wyborów uda nam się przechwycić ich ponad 2,5 mln” – pisze Epstein.

Tuzin nowych form manipulacji

W e-mailach, które wyciekły z Google do „The Wall Street Journal” w 2018 r., Googlers (tak się nazywają) dyskutowali o tym, jak mogą wykorzystać „efemeryczne doświadczenia”, aby zmienić poglądy ludzi na temat zakazu podróżowania, wydanego przez Donalda Trumpa. Później firma zaprzeczyła, że ten plan został kiedykolwiek wdrożony, ale ujawnione treści (w tym wiele czarnych list) i zaskakujące rewelacje Tristana Harrisa, Zacha Vorhiesa i innych informatorów (tzw. sygnalistów) pokazują, że Google rzeczywiście chce przerobić świat na swój własny obraz. Jak powiedziała dyrektor finansowa firmy Ruth Porat, w nagraniu z 11 listopada 2016 r., które wyciekło dwa lata później, „wykorzystamy wielką siłę i zasoby oraz zasięg, jaki mamy”, aby promować wartości Google.

Przeczytaj także:

„Od początku 2016 r. mój zespół opracowuje i udoskonala systemy monitoringu typu Nielsen, które pozwalają nam robić Google i spółce to, co oni robią nam i naszym dzieciom przez 24 godziny, siedem dni w tygodniu: śledzić ich aktywność, a w szczególności zachowywać te bardzo niebezpieczne i perswazyjne efemeryczne treści” – pisze Robert Epstein.

„Od 2013 r. prowadzę rygorystyczne kontrolowane eksperymenty, aby określić ilościowo, jak bardzo perswazyjne mogą być tego rodzaju treści. Do tej pory zidentyfikowałem około kilkunastu nowych form manipulacji online, które wykorzystują efemeryczne doświadczenia, a prawie wszystkie te techniki są kontrolowane wyłącznie przez Google i – w mniejszym stopniu – przez inne firmy technologiczne” – dodaje psycholog.

Przesunąć ponad 6 mln głosów

Te nowe formy wpływu są oszałamiające w swoim oddziaływaniu. Wyniki wyszukiwania, które faworyzują jednego kandydata (innymi słowy, które prowadzą ludzi klikających na wysoko ulokowane wyniki do stron internetowych, które gloryfikują tego kandydata) mogą zmienić preferencje wyborcze niezdecydowanych wyborców nawet o 80 proc., w niektórych grupach demograficznych po jednym wyszukiwaniu. Starannie przygotowane sugestie wyszukiwania, które pojawiają się podczas wpisywania hasła, mogą zmienić podział 50/50 wśród niezdecydowanych wyborców na podział 90/10, przy czym nikt nie podejrzewa, że został zmanipulowany. Pojedyncze pytanie i odpowiedź na cyfrowym asystencie osobistym może zmienić preferencje wyborcze niezdecydowanych wyborców o ponad 40 proc.

W 2020 r. 1,5 mln efemerycznych doświadczeń, które zespół badawczy zebrał z komputerów 1 735 agentów terenowych, pokazało manipulacje, które teoretycznie wystarczyły, aby przesunąć ponad 6 mln głosów na Joe Bidena – bez wiedzy ludzi, że są manipulowani. Wśród innych ustaleń znalazła się informacja, że Google wysyłał więcej przypomnień o głosowaniu do liberałów i umiarkowanych niż do konserwatystów, a to – według badaczy – bezczelna i potężna manipulacja, która przeszłaby całkowicie niezauważona, gdyby nie była monitorowana.

„Nasze wstępne analizy danych zebranych do tej pory w 2022 r. są równie niepokojące. W stanach »wahających się«, zwłaszcza w Wisconsin, Arizonie i na Florydzie, stwierdzamy wysoki poziom liberalnej stronniczości w wynikach wyszukiwania Google, ale nie w wynikach wyszukiwania Bing (ten sam wzór, który znaleźliśmy w każdych wyborach od 2016 r.). W kilku stanach »wahających się« 92 proc. filmów z autoodtwarzaniem podawanych użytkownikom YouTube pochodzi z liberalnych źródeł wiadomości (YouTube jest własnością Google). Jeśli Google się nie wycofa, przesunie setki tysięcy głosów w sam dzień wyborów za pomocą tych bezczelnych ukierunkowanych przypomnień o głosowaniu, a my przyłapiemy ich na tym” – ostrzega autor publikacji w The Daily Caller.

Stronniczość jak włącznik światła

Robert Epstein przyznał, że tuż przed wyborami prezydenckimi 3 listopada 2020 r. był tak zdenerwowany skrajnym uprzedzeniem, które widać było podczas analizy danych, że zdecydował się je upublicznić. Ebony Bowden z „New York Post” napisała „mocną historię” o fałszowaniu wyborów, która mogła trafić na pierwszą stronę, ale 30 października po rozmowie telefonicznej między redaktorem a urzędnikiem Google, artykuł został zdjęty – bez wątpienia dlatego, że „New York Post” otrzymywał 45 proc. swojego ruchu online od firmy, o której była mowa w tekście.

Jednak 5 listopada trzech senatorów USA wysłało zdecydowany w treści list do dyrektora generalnego Google, podsumowujący wstępne ustalenia zespołu badawczego, a firma natychmiast wyłączyła wszystkie manipulacje w wyścigu do Senatu w Georgii.

„Monitorowaliśmy te wyścigi w ponad tysiącu komputerów należących do zróżnicowanej i niewykrywalnej puli prawdziwych wyborców w Georgii i żaden z nich nie otrzymał przypomnienia o głosowaniu. Jeszcze bardziej uderzające było to, że stronniczość polityczna w wynikach wyszukiwania Google spadła do zera. Myślałem, że taki wyczyn jest niemożliwy, ale Zach Vorhies wyjaśnił, że Google może włączać i wyłączać stronniczość niczym włącznik światła. Wskazał mi również na upublicznione dokumenty firmy, takie jak instrukcja obsługi firmowego oprogramowania Twiddler, używanego do »re-rankingowania« wyników wyszukiwania” – pisze Robert Epstein.

„Zmusimy Big Tech, by trzymał się z dala”

Psycholog i badacz zastanawia się, „Czy opublikowany artykuł zmieni bieg historii? Czy spowoduje, że Google zdejmie swój cyfrowy kciuk z wagi w naszych wyborach śródterminowych?”.

„Cokolwiek Sundar Pichai, CEO Google, zdecyduje się zrobić, będziemy wiedzieć i zachowamy dowody. I tym razem będziemy kontynuować rozbudowę systemu monitoringu, będziemy monitorować treści trafiające nie tylko do wyborców, ale także do amerykańskich dzieci. Do końca 2023 r. będziemy mieli cyfrową tarczę (ponad 20 tys. agentów terenowych we wszystkich 50 stanach), zawstydzimy Big Tech i zmusimy, by trzymał się z dala od naszych wyborów i naszych dzieci przez wiele lat” – zapowiada Robert Epstein.

Dr Robert Epstein był redaktorem naczelnym „Psychology Today”, obecnie jest starszym psychologiem badawczym w American Institute for Behavioral Research and Technology. Jest naukowcem na Uniwersytecie Harvarda. Opublikował 15 książek i ponad 300 artykułów, m.in. na temat AI. Jego zeznania przed Kongresem z 2019 r. na temat zagrożenia Big Tech dla demokracji są dostępne na stronie https://EpsteinTestimony.com. Więcej o jego badaniach nad wpływem przekazów online można dowiedzieć się na stronie: https://MyGoogleResearch.com.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »