Nie przypadkiem więc Stanisław Wyspiański trzeciemu z kolei (po „Warszawiance” i „Lelewelu”) dziełu, dedykowanemu tematyce Powstania Listopadowego, a inspirowanemu wizytą Autora w warszawskich Łazienkach w 1898 roku, nadał tytuł „Noc Listopadowa”. Do współczesnej historii polskiego teatru przeszła krakowska inscenizacja z 13 stycznia 1974 roku w Teatrze Starym – zdaniem znawców najbliższa artystycznej wizji Wyspiańskiego, zaprezentowanej podczas prapremiery w Teatrze Miejskim im. Juliusza Słowackiego w Krakowie w roku 1909, a więc w pięć lat po ukazaniu się dramatu drukiem. Była to próba kontynuacji mickiewiczowskich „Dziadów”. Sceny w Belwederze, czy w Szkole Podchorążych również za sprawą wielkich kreacji aktorskich, wciąż poruszają naszą wyobraźnię. Tyle że artystyczna wizja niewiele ma wspólnego z rzeczywistością.
Do dziś trwają spory o to, czy w ówczesnej sytuacji prawno-międzynarodowej Powstanie miało szanse powodzenia. Warto przy tym pamiętać, że swoim zasięgiem objęło nie tylko ziemie ówczesnego Królestwa Polskiego, ale część Litwy, Żmudzi, a nawet Wołynia. Wielu z przywódców miało od początku sceptyczny stosunek, co do sensu i rokowań czynu zbrojnego – stąd spory, wzajemne oskarżenia o nadmierne kunktatorstwo, a nawet o zdradę.
W świadomości Polaków utrwaliły się zwłaszcza nazwiska powstańców: Józefa Chłopickiego, Jana Skrzyneckiego czy Ignacego Prądzyńskiego, a po stronie wroga ponurą sławę zyskał Iwan Paskiewicz – po stłumieniu Powstania obdarowany przez cara tytułem księcia warszawskiego i długoletni (1832-1856) namiestnik Królestwa Polskiego.
Wbrew ówczesnej opinii dysproporcja sił nie była rażąca, zwłaszcza w kontekście znajomości lokalnych warunków, poparcia miejscowej ludności i zapału oraz wyszkolenia żołnierza. 150 tysięcy uzbrojonych i wyszkolonych powstańców stanowiło nie lada wyzwanie dla 200 tysięcznej armii rosyjskiej, dysponującej nadto znaczną przewagą artyleryjską i nieograniczonymi odwodami całego Imperium Rosyjskiego.
Do dziś Wojsko Polskie czci pamięć czynu podkomendnych płk. Piotra Wysockiego – inicjatora Powstania i kawalera Krzyża Złotego Orderu Virtuti Militari, obchodząc w rocznicę wybuchu Powstania Listopadowego Dzień Podchorążego.
Dla oceny Powstania Listopadowego i jego następstw w postaci represji, konfiskat i wywózek znamienne są słowa cara Mikołaja I Romanowa, który na wieść o stłumieniu rebelii miał powiedzieć: „Nie wiem, czy będzie, jeszcze kiedy jaka Polska, ale tego jestem pewien, że nie będzie już Polaków”. Jeśli pomylił się w obu kwestiach, to także dlatego, że ofiara krwi nie poszła na marne, również za sprawą poetyckiej wizji romantyków i wspomnianego Wyspiańskiego, jak w kreacji Słowackiego, utrwalonej w wierszu „Sowiński w okopach Woli”. Notabene dowódca obrony reduty na Woli spoczywający na cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym w warszawskiej dzielnicy Wola, był wobec Powstania sceptyczny, co nie przeszkodziło Mu wypełnić do końca żołnierskiej powinności.
Nie można tego powiedzieć o dowodzących w bitwie pod Ostrołęką 26 maja 1831roku, po której w wyniku wygranej Rosjan szala zwycięstwa zaczęła się przechylać na ich stronę. Pomimo to, że zwolnieniem Skrzyneckiego zwlekano aż do 11 sierpnia, co nawet wobec energicznych działań podjętych od momentu, gdy na czele rządu stanął Jan Krukowiecki, nie mogło odwrócić losów oblężonej od 6 września stolicy i samego Powstania.
Wkrótce doszło do rozwiązania Sejmu i upadku rządu Narodowego, a resztki polskich oddziałów przekroczyły granice Galicji i Prus. Sytuacja międzynarodowa, w której rządy Anglii i Francji uznały sprawę Powstania za wewnętrzną kwestię Imperium Rosyjskiego, sprawiła, że na konferencji w Londynie, ambasador rosyjski nie oponował przeciwko przyznaniu niepodległości Belgii. Warto o tym pamiętać, gdy dziś myślimy o politycznych gwarancjach naszego bezpieczeństwa.