W uzasadnieniu odmowy czytamy jedynie, że wnioski nie spełniały wymagań określonych w art. 44-46 ustawy Prawo energetyczne. Tej treści informację otrzymał każdy z wnioskodawców. Pisma dostawców energii wpłynęły do URE jeszcze w lipcu tego roku, ale brak bliższych informacji, co do ich treści oraz zakresu proponowanych zmian, z wyjątkiem medialnych spekulacji, jakoby miały one dotyczyć taryf na sprzedaż energii gospodarstwom domowym.
Eksperci zwracali wówczas uwagę, że najniższa z proponowanych podwyżek definiowała wzrost cen do końca tego roku o 6 proc., a jej autorzy reprezentowali Tauron. Wyjątkowość owej propozycji wynikała z faktu, że uznana praktyka sankcjonowała składanie wniosków taryfowych pod koniec roku, z intencją obowiązywania od stycznia roku następnego. Tyle że w owym czasie ceny na giełdzie energii osiągały rekordowy pułap. Treść rządowych propozycji nie była znana, a w przestrzeni publicznej pojawiały się sprzeczne propozycje, które (jak się później okazało) miały niewiele wspólnego z ostateczną koncepcją zamrożenia cen.
Przeczytaj także:
Jeszcze w listopadzie, gdy Prezes Gawin mówił o 17 grudnia, jako terminie ustalenia nowych taryf, wyrażał przekonanie, że będą wyższe od dotychczas obowiązujących. Jednocześnie odbiorcy są zachęcani do oszczędzania energii w godzinach szczytu i przesuwania jej zużycia na godziny mniejszego obciążenia sieci. Tak brzmiał wtorkowy apel wiceminister Klimatu i Środowiska Anny Trzeciakowskiej na wspólnej konferencji resortu i Polskich Sieci Elektroenergetycznych reprezentowanych przez prezesa Zarządu Eryka Kłossowskiego.
„W reakcji na wojnę energetyczną wypowiedzianą przez Putina Europie, rządowe propozycje w ramach »tarczy energetycznej« mają kompleksowy charakter, co oznacza nie tylko zamrożenie cen, ale racjonalne, oszczędne wykorzystanie dostępnych mocy. O ile w przypadku administracji oznacza to obligatoryjne oszczędności rzędu 10 proc., o tyle gospodarstwa domowe i MŚP mogą liczyć na bonusy adekwatne do poczynionych oszczędności” – powiedziała Anna Trzeciakowska.
Rząd wskazując godziny, kiedy oszczędzanie będzie efektywne, także z punktu widzenia emisji CO2, pozwoli na zapewnienie tańszej energii. Korzyść będzie zatem w tym przypadku podwójna. Zdaniem Anny Trzeciakowskiej „Racjonalne korzystanie z energii elektrycznej i unikanie poboru w godzinach szczytów zapotrzebowania pozwoli na ograniczenie skutków kryzysu energetycznego, zmniejszenie cen energii i kosztów zarządzania systemem”.