fbpx
22 stycznia, 2025
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Niemiecki terminal LNG powstał w dziewięć miesięcy

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

Thomas Hüwener, dyrektor techniczny firmy, której powierzono budowę części rurociągu, zebrał swój zespół i powiedział: „Jeśli się nie da, to znaczy, że się nie da. Ale jeśli się da, to musimy się zobowiązać ze wszystkimi możliwymi konsekwencjami dla naszej firmy”.

Przez trzy dni firma rozważała i liczyła, aż w końcu uznała, że – o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem – można go wykonać jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Od tamtego czasu pojawiło się kilka nieprzewidzianych przeszkód jak potencjalnie toksyczna gleba albo przepisy chroniące środowisko lokalnych żab i nietoperzy. Kłopotliwe były też wysokie wody gruntowe, przez które robotnicy musieli osuszać, a następnie zasypywać rowy.

Inne wyzwania stały przed kolejnym wykonawcą, który zajął się budową nabrzeża dla pływającego terminalu. Konieczne było przeskanowane dna morza, by upewnić się, że nie zostały na nim żadne niewybuchy z czasów II wojny światowej. Trzeba było także znaleźć odpowiednie materiały na europejskich placach budowy.

„Ten projekt to naprawdę wyścig z czasem” – przyznał Franz-Josef Kissing, kierownik projektu rurociągu. „To była bitwa” – dodał.

Większość państw Europy, dotkniętych odcięciem dostaw gazu ziemnego z Rosji, spieszy się teraz z pozyskaniem alternatywnych źródeł energii i wzniesieniem odpowiedniej dla nich infrastruktury. Jeśli się to nie uda w porę, rządy poszczególnych krajów mogą racjonalizować energię elektryczną, kiedy nadejdą największe mrozy. Gdy tak się stanie, zamknięte zostaną niektóre fabryki, co poważnie odczują producenci. Mało tego, jeśli państwa wykorzystają tej zimy zgromadzone zapasy gazu ziemnego, kolejna zima może być jeszcze trudniejsza. Według szacunków Unii Europejskiej uniezależnienie się od rosyjskich paliw kopalnych będzie możliwe dopiero w 2030 r., a koszt tej transformacji wyniesie przynajmniej 300 mld euro.

Przeczytaj także:

Jesienią Rosja znacznie ograniczyła eksport swojego gazu ziemnego do Europy. Niemcy, które w zeszłym roku z Rosji importowały 55 proc. proc. gazu, obecnie nie importują go wcale. Gdyby udało się ukończyć trzy planowane terminale skroplonego gazu ziemnego, mogłyby one zaspokoić 15 proc. niemieckiego zapotrzebowania na gaz. Na przyszły rok zaplanowano budowę kolejnych terminali, a także rozpoczęto plany trwalszych instalacji. W niemieckim budżecie na ten rok znalazło się przeszło 6,5 mld euro na tego typu inwestycje.

Aby zrekompensować stratę rosyjskiego gazu, zwiększono import od innych dostawców, a także zdecydowano się na importowanie skroplonego gazu ziemnego.

Firma Open Grid Europe GmbH, zatrudniająca Franza-Josefa Kissinga, zdecydowała o przyjęciu zadania budowy 30-kilometrowego rurociągu, który ma połączyć nowy terminal w Wilhelmshaven z siecią gazową. Nad projektem od samego początku pracował zespół specjalistów, wśród których znajdują się nie tylko eksperci od planowania, ale także ochrony przyrody, archeologii czy prawa.

Skraplanie gazu ziemnego polega na schłodzeniu go do temperatury -160 stopni Celsjusza, w której zmienia swój stan skupienia. Skroplony gaz ziemny (LNG) może być ładowany na tankowce, które następnie łączy się z odpowiednimi terminalami. W nich LNG jest zamieniany z powrotem w gaz. Terminal LNG jest więc pływającą instalacją zamontowaną na specjalistycznym tankowcu, który łączy się z innym tankowcem, pobiera z niego płynny gaz ziemny i oddaje w formie gazowej.

Projekt terminala w Wilhelmshaven jest o tyle skomplikowany, że nabrzeże musi tam wytrzymać nacisk dwóch dużych tankowców oraz dużego ładunku gazu.

Nabrzeże to budowane jest przez Niedersachsen Ports GmbH & Co. KG. Zadanie nie było łatwe, bo problemy pojawiły się już przy znalezieniu materiałów. Wyprodukowanie odpowiednich surowców przez fabryki opóźniłoby start prac o kilka miesięcy. Kierownik oddziału Niedersachsen Ports w Wilhelmshaven Mathias Lüdicke przyznał, że konieczne było sprawdzenie wielu europejskich placów budowy, aby pozyskać z nich odpowiednie materiały – między innymi stalowe pale, które muszą zostać wbite w dno morskie.

„Potrzebowaliśmy gotowych materiałów, więc zmienialiśmy cały proces planowania w miarę upływu czasu, kierując się tym, co było dostępne” – powiedział Lüdicke.

By móc w pełni skupić się na budowie nadbrzeża w Wilhelmshaven, Niedersachsen Ports wstrzymało pozostałe swoje projekty. Pracownicy pracowali nawet w czasie Wielkanocy, by zdążyć z przygotowaniem potrzebnej dokumentacji. „Nikt nie zwracał uwagi na nadgodziny, bo wszyscy mówiliśmy: to musi działać” – podkreślił Lüdicke.

Pracę musiała wykonać także niemiecka biurokracja. Parlament uchwalił specjalnie przygotowaną ustawę o przyspieszeniu prac związanych z LNG, dzięki której procedury przeglądu, zatwierdzania oraz przyznawania zamówień na projekty zostały skrócone.

„Jeśli jest coś pozytywnego w tej naprawdę dramatycznej sytuacji, to to, że otrząśniemy się z tej całej senności, a w niektórych przypadkach z gnuśności, która panuje w Niemczech” – powiedział w marcu Robert Habeck, niemiecki Minister Gospodarki, mając na myśli przyspieszenie budowy terminali LNG.

Zdecydowanie wolniej postępowały inne niemieckie projekty budowlane. Otwarcie nowego lotniska w Berlinie – w 2020 r. – nastąpiło dziewięć lat po planowanym terminie. Nowy dworzec kolejowy w Stuttgarcie zaczęto budować w 2010 r., ale jeszcze nie ukończono, choć planowane otwarcie przekładano już wielokrotnie, a budżet rozszerzano. Aktualne plany zakładają jego otwarcie w 2025 r.

Dolna Saksonia wydała część potrzebnych pozwoleń na budowę terminalu 1 maja, w Międzynarodowy Dzień Ludzi Pracy, który na dodatek wypadał w tym roku w niedzielę. „To nie jest dzień, w którym można by się tego spodziewać. Potrzebowaliśmy nowej niemieckiej prędkości” – przyznał Minister Gospodarki landu Olaf Lies.

Podobne projekty, które podejmowano w innych europejskich państwach, spotykały się z reakcjami aktywistów przeciwnych rozbudowywaniu infrastruktury dla paliw kopalnych. Inne grupy protestowały zaś przeciwko szkodzeniu lokalnemu środowisku.

Włochy planują uruchomienie terminala LNG w toskańskim porcie Piombino. Miałby zacząć pracę w maju przyszłego roku. Już teraz jednak pojawiły się protesty lokalnych działaczy przekonanych o tym, że projekt ten zagraża środowisku i mieszkańcom. Włoska premier Giorgia Meloni podkreśliła jednak, że terminal w Piombino jest istotny zarówno dla państwowej gospodarki, jak i bezpieczeństwa narodowego.

Niemiecki rurociąg miał stanąć na drodze corocznej migracji żab. Wpadałyby one do rowu, w związku z czym zespół Kissinga postawił dla płazów specjalne płotki. Potrzebne okazało się w niektórych przypadkach także stworzenie nowych jaskiń dla nietoperzy.

Środowiskowych problemów – choć zupełnie innego rodzaju – dostarczyła także gleba. Okazało się bowiem, że ma ona tam wysokie stężenie kwasu siarkowego. Jeśli zostałby on zbyt długo wystawiony na działanie tlenu, mógłby stać się toksyczny. Jednocześnie wysoki poziom wód gruntowych przeszkadzał też w spawaniu rur. Robotnicy musieli pracować w 120-metrowych odstępach, opróżniać pompami rowy, a po pracy od razu je zasypać.

Woda gruntowa nie tylko miała wysoki poziom, ale zawierała też dużo żelaza. Żeby móc bezpiecznie upuścić ją na pobliskie pola, firma musiała przedtem odżelazić ją za pomocą specjalnych urządzeń.

Kiedy te naturalne problemy zostały przezwyciężone, pojawiła się kolejna trudność – dotycząca podłączenia nowego rurociągu do istniejącej już sieci gazowej. Nowy rurociąg musi połączyć się z tym, który obecnie transportuje gaz z Norwegii do Niemiec. Norweski gaz jest Niemcom niezwykle potrzebny i nie można go było odciąć na czas prac związanych z podłączeniem. Ten problem dało się rozwiązać za pomocą specjalnego obejścia.

Ponieważ Wilhelmshaven było w czasach II wojny światowej jedynym głębokowodnym portem Trzeciej Rzeszy, spadło w jego okolicach wiele bomb. Z tego powodu należało przeskanować dno morskie w poszukiwaniu niewypałów. W czasie prac usunięto kilka mniejszych bomb z czasów wojny.

We wrześniu, czyli cztery miesiące przed wyznaczonym terminem, kolejny problem uniemożliwił prace zgodne z planem. Znajdująca się Wilhelmshaven śluza morska, dzięki której są podnoszone i opuszczane łodzie, we wrześniu uległa awarii. Konieczne było zamknięcie przejścia w porcie. A to oznaczało, że utknęły w nim spawane tam pale konieczne do budowy nabrzeża.

Żeby rozwiązać ten problem, Lüdicke spotkał się z przedstawicielami niemieckiej marynarki wojennej oraz urzędnikami z zarządu dróg wodnych. Udało się uzyskać zgodę na przepływ statków transportujących pale przez uszkodzoną śluzę z jedną otwartą bramą.

„To było bardzo delikatne wyważenie, wymagające dokładnej koordynacji. Gdyby nam się to nie udało, nie bylibyśmy w stanie uruchomić terminalu w tym roku” – przyznał Lüdicke.

W tym samym miesiącu uszkodzony na skutek eksplozji został rurociąg Nord Stream przebiegający pod Morzem Bałtyckim. Władze nazwały to aktem sabotażu. Cała Europa obawiała się o bezpieczeństwo swojej infrastruktury energetycznej. Policja z Wilhelmshaven zaczęła patrolować trasę nowego rurociągu i okolice nabrzeża.

Teraz kiedy zbliża się koniec roku, Lüdicke ma nadzieję na dobrą pogodę. Niepogoda, szczególnie silny wiatr, może skutkować opóźnieniami. Prace są już na ukończeniu, ale zanim mierzący prawie 300 m terminal Hoegh Esperanza zostanie uruchomiony w Wilhelmshaven, potrzebne są jeszcze testy.

Terminal będzie obsługiwało niedawno znacjonalizowane Utility Uniper SE. Jego przedstawiciele zapowiedzieli, że w przypadku braku opóźnień pierwszy tankowiec z płynnym gazem ziemnym przypłynie na początku przyszłego roku.

„Jeśli będziemy mieli wyjątkowo trudną pogodę, może to spowodować problemy i opóźnić sprawy. Jesteśmy już tak blisko” – ostrzega Lüdicke.

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: