fbpx
16 maja, 2025
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Samobójstwa polskich dzieci

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

Polska staje się niechlubną rekordzistką (drugie miejsce w Europie) w liczbie samobójstw dzieci i młodzieży. W roku 2022 mieliśmy ponad 2000 prób samobójczych, z których 150 zakończyło się zgonem. To radykalnie więcej względem liczby ponad 800 prób samobójczych w roku 2020 i blisko 1400 w roku 2021. Z kolei pierwsze tygodnie roku 2023 wskazują, iż liczba samobójstw stale rośnie. A to wszystko dzieje się w czasie, gdy przeżywamy zapaść demograficzną.

Nie da się w łatwy sposób wskazać jednej jedynej przyczyny kryzysów, depresji i zaburzeń lękowych u naszej młodzieży. Wydaje się jednak, że ważną rolę odgrywają tu niedostatki polskiej szkoły, a w tym wyzbycie się starań o wychowywanie uczniów, a skupiane na materiale obficie wrzucanym w ramach programu nauczania, przy nastawieniu wyłącznie na efekty w postaci wyników testów i punktacji. Niedostatki w zakresie wychowania oraz szacunku do nauczycieli rodzą hejt i przemoc w środowisku uczniowskim. Inna ważna przyczyna to pandemia, która wielu osobom narzuciła samotność i wyizolowanie, skłaniające do ucieczki od życia. Wielka liczba samobójstw świadczy o słabej profilaktyce i wadliwym systemie wsparcia.

Mamy w Polsce zbyt mało terapeutów wyspecjalizowanych w pracy z dziećmi i młodzieżą – zaledwie około 400 osób. Aby się zapisać na wolny termin konsultacji, rodziny muszą czekać wiele miesięcy. To dotyczy nawet terapii prowadzonej prywatnie i odpłatnie, z jednym spotkaniem tygodniowo w cenie 150 zł za godzinę i więcej. Terapeutów jest mało, bo aby takim zostać, to każdy z nich musi się na własny koszt kształcić przez cztery lata, wydając na to około 100.000 zł. Niewielu ludzi na to stać.

I tu dotykamy indywidualizmu. Światem psychologów i terapeutów rządzą prawa neoliberalizmu, wedle których oni sami na etapie kształcenia we własnym gronie finansowo wyciskają siebie jak cytryny po to, by już otrzymawszy upragnione kompetencje, wyciskać jak cytryny swoich klientów. Powinniśmy umieć sprzeciwić się tej neoliberalnej mentalności i spowodować, by samo społeczeństwo zadecydowało z własnych podatków sfinansować wykształcenie, powiedzmy, 3.600 terapeutów wyspecjalizowanych w pomocy dzieciom. To byłby wydatek 360 milionów złotych, ale dzięki temu liczba terapeutów w Polsce wzrosłaby dziesięciokrotnie, z 400 do 4.000. Gdy chodzi o powstrzymanie fali samobójstw dzieci w naszym kraju o katastrofalnie niskich wynikach demograficznych, to wydatek 360 milionów złotych nie wydaje się wygórowany. Można jednak przypuszczać, że w światku samych psychologów i terapeutów to by było poczytane jako skandal i zamach na święte zasady neoliberalizmu, gdzie zbyt szeroka oferta rynkowa oznacza obniżenie jednorazowych kosztów usług. A także, jak się można obawiać, samo społeczeństwo, rządzone obecnie panującym myśleniem, nie zgodzi się, by z jego podatków finansować sprawy cudzych dzieci, bo indywidualizm nie zna pojęcia dobra wspólnego.

Na tym nie kończą się kłopoty z indywidualizmem, bo ten blokuje również rozwój czegoś takiego, jak środowiskowa praca socjalna, a więc oddziaływanie samej społeczności lokalnej na swych członków, co dotyczy również młodzieży gubiącej własną tożsamość i sięgającą po samobójstwo. Działania społeczne winny być powiązane z zaangażowaniem specjalistów, jednak ich istotą jest wykorzystywanie wolontariatu, a więc sięganie po bezinteresowność, braterstwo i solidarność. Każde ze wspomnianych tu pojęć jest na bakier z myśleniem indywidualistycznym i tym samym społeczne działania nakierowane na obniżenie liczby samobójstw młodzieży będą bądź to ośmieszane, bądź blokowane.

Od kiedy w roku 1989 ogłoszono koniec historii, społeczeństwa były utrzymywane w złudnym poczuciu bezpieczeństwa, a to się obecnie kruszy za sprawą wirusa, wojny, chaosu wartości, upadku autorytetów, zaś w wypadku dzieci i młodzieży dodatkowo za sprawą deficytu ruchu z powodu siedzą­cego trybu życia spowodowanego izolacją, zajęciami zdalnymi i spędzaniem ¾ czasu przed komputerem, deficytu emocji, rozczarowaniem i brakiem perspektyw, deficytem przyjaźni, przeciążeniem ilością materiału szkolnego, a wreszcie wszechobecnym hejtem w sieci.

Naturalne drogi rozwoju osobowego są blokowane kulturą bycia klientem, odbiorcą działań świadczonych przez państwo lub inne organizacje. To dotyczy nawet Kościoła, gdzie wierny świecki staje się klientem usług świadczonych przez świetnych specjalistów. Dzieci i młodzież są uczone stawać się odbiorcami, zaś odpowiedzialność za sprawy publiczne cedować na takich, którzy twierdzą iż znają rozwiązania wszelkich problemów. Ale życie co krok udowadnia, że to nie działa, nie funkcjonuje, zaś człowiek zderza się z problemami, których nie jest w stanie przeskoczyć. A byłoby inaczej, gdybyśmy w miarę równomiernie od swych najmłodszych lat brali współodpowiedzialność za swe sprawy, a także, gdybyśmy zamiast kolekcjonować punkty rzeczywiście rozwijali własne talenty. Błędy kultury maszczą się na wynikach gospodarczych, na ludzkich zdolnościach, na braku bezpieczeństwa, a także na samobójstwach dzieci i młodzieży.

Kolejny wielki błąd panującej nam kultury lewicowo-liberalnej to wpajanie przeświadczenia, iż w zasięgu naszych rąk jest uczynić siebie ludźmi doskonałymi i to wedle własnego pomysłu, łącznie z nadawaniem sobie płci oraz innych parametrów dobieranych z żurnala. Tam, gdzie człowiek musi być doskonały, to ten, który nie staje na wysokości zadania, ten idzie pod nóż – stąd tak aborcja, jak i eutanazja.

Samobójstwa dzieci i młodzieży winny nam przypominać, że czas skończyć z próbami budowania społeczeństw indywidualistów i egoistów, do tego przepełnionych postawami roszczeniowymi oraz rozległymi ambicjami konsumpcyjnymi. Ludzie wedle tego projektu są kształtowani jako mierni, nie rozwinięci, niezdolni by dla własnych dzieci stawać się porywającymi autorytetami. Musimy budować społeczeństwa solidarne, umiejące skutecznie zabiegać o dobro wspólne, z mężami stanu oraz rozpowszechnionymi postawami służby ojczyźnie, z braterstwem wobec sąsiadów. Tu nie ma nic nowego, bo tego typu projekt już przed dwoma tysiącami lat został opisany na kartach Ewangelii. Jest on również po linii tego, co stale głosili mądrzy naukowcy. Jeden z nich, Viktora Frankla, w swojej książce „Człowiek w poszukiwaniu sensu” stwierdził, iż nie należy poszu­kiwać jakiegoś abstrakcyjnego sensu życia, gdyż każdy człowiek ma swoją misję, którą powinien wypełnić i w której ma szansę odnaleźć sens swego istnienia. To przedstawiajmy naszym dzieciom i młodzieży, zamiast mamić ich chorymi ideologiami.

Marek Oktaba

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: