fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

7.6 C
Warszawa
środa, 24 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

W poszukiwaniu dziedzictwa cyrylo-metodiańskiego (cz. 2)

Warto przeczytać

To, jak w Europie szerzyło się chrześcijaństwo, ma do dziś wielki wpływ na sposoby myślenia, ludzkie zachowania oraz konstrukcje społeczno-polityczne.

II Sobór Watykański orzekł: „Dobra nowina Chrystusowa (…) nieustannie oczyszcza i podnosi obyczaje ludów, skarby i przymioty ducha każdego ludu czy wieku, niejako użyźnia od wewnątrz bogactwami z wysoka, umacnia, uzupełnia i naprawia w Chrystusie” (KDK 58).

Powyższe słowa świetnie odnoszą się do misji świętych Cyryla i Metodego prowadzonej na Morawach od roku 862 do roku 885. Za ich sprawą, czy też za sprawą Boga który się nimi posłużył, Ewangelia ogromnie wywindowała do góry etos słowiańszczyzny, tworząc jakość o wiecznej trwałości. Stało się tak dzięki temu, że na Morawach przyjęcie chrześcijaństwa nastąpiło całkowicie dobrowolnie, inaczej niż „nawrócenie” Sasów dokonane przez Karola Wielkiego ogniem i mieczem. W tradycji głęboko obecnej w niemieckich metodach ekspansji należy kolejne ziemie podbijać, nawracać na swój własny kodeks przekonań, a przynajmniej rozszerzać swe strefy wpływów, co nieuchronnie łączy się z eksploatacją. Natomiast tam, gdzie żywy jest przekaz wiary dziedziczonej od świętych Cyryla i Metodego, czyli w uproszczeniu od Bułgarii przez Węgry, Czechy i Polskę po Ukrainę, naturalna postawa względem sąsiadów to otwarcie na obopólnie korzystna współpracę, w potrzebie nie uchylając się od solidarności, braterstwa oraz walki o „wolność naszą i waszą”.

Ci, którzy dziedziczą karolińską tradycję ukształtowaną w czasach „nawracania” Sasów, będą szydzili z walki o „wolność nasza i waszą”, w duchu oświeceniowej nowoczesności i z wpojoną ludziom hipokryzją. Chrzest Sasów narzucony ogniem i mieczem był kakofonią hipokryzji, bo to było wręcz tworzenie ogromnych przeszkód dla prawdziwego nawrócenia i odwzajemniania miłości Boga. Ta hipokryzja do dziś odbija się czkawką w niezliczonych małych i dużych aktach niemieckiej hipokryzji, co do niedawna widzieliśmy we współpracy Berlina z Kremlem, ale i dostrzegamy na co dzień, gdy za okrągłymi słówkami kryje się niemiecka pogarda dla ludzi rzekomo stojących na niższym poziomie. Kiedy zaś, zgodnie z wymogami czasu, należy stawać do walki o „wolność naszą i waszą”, to władze w Berlinie kluczą i kombinują. A tak naprawdę ciągle pozostają pod cieniem błędów procesu chrystianizacji.

Gdy Karol siłą chrzcił Sasów, nie dał temu ludowi szansy na to, by, wedle cytowanych słów Soboru, podnosić swe naturalne skarby, przymioty ducha i bogactwa, umacniając je, uzupełniając i naprawiając. Nie udało się to względem Sasów i w jakiś sposób to zatruło cały etos niemiecki, choć, rzecz jasna, Niemcy południowo zachodnie o wiele wcześniej przyjęły chrześcijaństwo w zupełnie innych warunkach pełnej dobrowolności. Niemcy bez wątpienia mają swe bogactwa, bo też każdy lud ma swoje bogactwa. Jednak błędy zapoczątkowane za Karola Wielkiego i kontynuowane przez wieki, między innymi przez Krzyżaków, Bismarcka i Hitlera, przyhamowały proces umacniania, uzupełniania i naprawiania tych bogactw. Zapewne dziś nadchodzi czas, by uzupełnić braki, pozwalając Ewangelii Chrystusowej dotknąć niemieckiej duszy. Nie będzie to łatwe w epoce, gdy trwa nagonka na chrześcijaństwo. W tej rozgrywce stawką jest to, by albo mnożyć własne bogactwo, albo też je stale tracić.

Polskie żądania reparacji względem Niemiec za zbrodnie i straty wojenne mogą być oceniane jako coś niepoważnego, gdyby miały być motywowane jedynie chciwością grosza. Jednak w perspektywie duchowej można je oceniać jako szansę dla samych Niemiec, aby dokonać rozliczenia z własną tradycją ekspansji oraz podboju. Zadośćuczynienie za popełnione grzechy jest warunkiem ważności sakramentu pokuty, i stąd właściwe odniesienie się do sprawy reparacji Polsce może Niemcom ułatwić wejście na ten poziom, o którym pisał II Sobór Watykański. A czas, by tego dokonali, bo obecnie w swej ślepej ekspansji zjadają strefę euro i tym samym przybliżają chwilę, gdy ich dotychczasowi sojusznicy i wasale obudzą się wywołując wydarzenia godne pożałowania.

Przeczytaj także:

Inaczej niż to było w „nawracaniu” Sasów, gdzie przy rzeczowniku konieczne jest zastosowanie cudzysłowu, na terenie Moraw doszło do prawdziwych nawróceń tak poszczególnych osób, jak i całych społeczności, gdzie cała kultura uzyskiwała treści przybliżania się do zasad Królestwa Niebieskiego. Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie przeczyć, iż w konsekwencji w naszej strefie geograficznej doszło do wielu osiągnięć duchowych. Ale i my nie powinniśmy zapominać o tym, by dalej posuwać do przodu proces niegdyś zainicjowany przez świętych Cyryla i Metodego. Tak należy zwłaszcza czynić po wielkich zniszczeniach, jakich u nas dokonano przez wieki ekspansji bezbożnego absolutyzmu i totalitaryzmu. Choć mamy własne bogactwa, jak każdy lud, jednak nadal mamy bardzo wiele do nauczenia się, a w tym nauczenia się i od Niemców. Jednak tu nie chodzi o uczenie się hipokryzji, lecz raczej solidności, wewnętrznej solidarności, sprawności struktur.

Można wyróżnić dwie postawy, czy też dwa sposoby rozumienia człowieka. W dziedzictwie hipokryzji dziedziczonej po błędnie prowadzonym „nawracaniu” Sasów człowiek ma zabiegać o swe egoistycznie rozumiane interesy, kryjąc to zasłoną kłamstw. Ale jest też i druga postawa, charakterystyczna właśnie dla dziedzictwa misji cyrylo-metodiańskiej. To jest postawa integralności, spójności, zgodności myśli, słów i czynów. Gdy to odbywać się będzie w procesie pedagogiki Bożej, to, wedle cytowanych słów II Soboru Watykańskiego, mnożyć się będzie bogactwo, bo naturalne talenty będą szlifowane tak, iż nabierać będą zwielokrotnionej owocności.

W dziedzictwie „nawrócenia” Sasów aby mieć bogactwo, trzeba je zdobywać kosztem drugiego. W dziedzictwie nawrócenia Moraw, bogactwo podlega wewnętrznemu samo-rozmnożeniu. Za tym kryje się zupełnie inna myśl ekonomiczna i polityczna. Jednak, nadal świat akademicki zdaje się tego nie dostrzegać, przyzwyczajony do schematów myślowych odziedziczonych po nieszczęsnej akcji saskiej Karola Wielkiego.

Gdyby jednak pozwolić sobie na przyjęcie tej odmiennej myśli ekonomicznej, to wówczas w nowym świetle możemy zobaczyć wyzwania powojennej odbudowy Ukrainy oraz przebudowy Trójmorza, z przezwyciężaniem syndromu post-sowieckiego i tworzeniem w naszej strefie geograficznej nowych tygrysów gospodarczych. Nasze bogactwo wcale nie musi przychodzić z obcym kapitałem, ale głównie rodzić się z tego, że skutecznie mnożymy swe własne talenty. Warto na serio wykorzystać mechanizm tego, jak Ewangelia te talenty użyźnia od wewnątrz bogactwami z wysoka, umacnia, uzupełnia i naprawia. To się niegdyś dokonało w państwie morawskim, a dziś może się dokonać na wszystkich ziemiach, gdzie z szacunkiem wspomina się świętych Cyryla i Metodego.

Marek Oktaba

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »