fbpx
21 kwietnia, 2025
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Reparacje za II Wojnę już płaciliśmy

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

W sieci znajduje się bardzo ciekawy wywiad, który Bartłomiej Radziejowski z Nowej Konfederacji przeprowadził z dr Krzysztofem Rakiem, prezesem Fundacji Współpracy Polsko- Niemieckiej. Dr Rak ma ogromną wiedzę w sprawach niemieckich i szkoda, że pisze książki o sprawach historycznych, a nie z bieżącą oceną współczesnych nam wydarzeń. Tym bardziej warto wykorzystać wspomniany wywiad. Był on nagrany 23 V 2023 i jest dostępny na https://www.youtube.com/watch?v=q9PfHJz6P2I. A przypomina on tu sprawy, które uleciały z naszej świadomości. Jedną z nich jest to, że jako Polacy, jedne z głównych ofiar II Wojny Światowej, do procesu reparacyjnego już dopłacaliśmy Rosjanom. Po Poczdamie, po 1945 roku, nasze żądania reparacyjne realizowaliśmy poprzez Związek Sowiecki. Była wówczas podpisana specjalna umowa z Rosją Sowiecką, i tam były bardzo niekorzystne dla nas zasady dostarczania polskiego węgla Sowietom, za mniej więcej jedną dziesiątą ceny na rynkach światowych, a więc poniżej kosztów produkcji. Jak się to wszystko doda i wyliczy, to się okaże, że my już dużo zapłaciliśmy reparacji, choć to nam się one należą.

A w ostatnich dekadach sprawa reparacji wywołana była między 2004 a 2006 nie przez nas, lecz przed Niemców. Ze strony niemieckich organizacji pozarządowych, to jest Powiernictwa Pruskiego, zaczęły się pojawiać żądania niemieckie wobec strony polskiej związane ze skutkami Drugiej Wojny Światowej. W roku 2006 dołączył do tego rząd niemiecki, którego przedstawiciel wystąpił wobec Polski z żądaniem zwrotu dóbr kultury. A konstrukcja prawna, na którą powołał się ten przedstawiciel rządu niemieckiego, mogła dotyczyć również własności niemieckiej na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych. Wisiało wówczas nad nami ogromne zagrożenie, bo nie dość, że wcześniej płaciliśmy Rosjanom za to, że byliśmy ofiarą Drugiej Wojny Światowej, to jeszcze za to samo zaczniemy płacić Niemcom. W reakcji na to, przypomnijmy, Sejm jednogłośnie przyjął uchwałę reparacyjną. Cały Sejm się co do tego zgodził. Tak więc to nie jest tak, że ocalali Polacy w swojej germanofobii występują, żeby Niemcy nam dali więcej pieniędzy. Nie – występowanie dziś z żądaniem reparacji to jest działanie czysto obronne. Rząd niemiecki od roku 2006 do tych spraw nie wraca, ale sytuacja prawna jest taka, że po dziś dzień to nie są sprawy zamknięte. Stąd polskie żądania reparacyjne tworzą zabezpieczenie, bo któremuś z kolejnych rządów niemieckich może przyjść do głowy, na przykład ewentualnemu rządowi AFD, aby kazać sobie regulować rachunki. A to sami Niemcy w początkach lat dziewięćdziesiątych zadbali, aby nie doprowadzić do zawarcia porozumienia pokojowego, gdzie skutki Drugiej Wojny Światowej byłyby raz na zawsze zamknięte. Dlaczego? Bo trzeba byłoby płacić. I płacić nie tylko Polsce, ale również krajom Europy Środkowej i Wschodniej, które Niemcy zniszczyły podczas okupacji. A przecież skala świadomych zniszczeń, skala zbrodni jest historycznie z niczym nie porównywalna.

W wywiadzie wysoce przejmującą jest relacja dr Krzysztofa Raka, jak to w połowie lat dziewięćdziesiątych słyszał z ust niemieckich, że „niemiecka polityka zagraniczna nie tylko że nie korzysta z pojęcia geopolityka, ale ona nie może być opisywana tymi kategoriami. Niemcy nie prowadzą polityki realizacji egoistycznych interesów narodowych. Niemcy prowadzą politykę europejską i realizują interesy europejskie”. W perspektywie wojny na Ukrainie ta niemiecka hipokryzja jest porażająca. Jednak szerokie masy społeczeństw europejskich się na to dały nabrać, a do dziś znaczna część polskiej klasy politycznej uważa, że nic lepiej nie zabezpieczy polskich interesów, jak troskę o nie przekazać w ręce eurobiurokratów.

Ta ostatnia kwestia spowodowała gorzki ton wypowiedzi dr Raka: „Moje trzydziestoletnie doświadczenie zajmowania się stosunkami polsko-niemieckimi podpowiada mi, że problem nie jest w Berlinie. Tak krawiec kraje, jak mu materii staje. Trudno mieć pretensje do Niemców, że wykorzystują nasze wewnętrzne konflikty i podziały do realizacji swoich interesów przeciwko interesom polskim. (…) Nie wierzmy w to, że ktokolwiek za nas będzie realizował nasze interesy”.

Tu by warto było opatrzyć cały wywiad naszym komentarzem. To, że w Polsce nadal nie gaśnie ochota, by przekazać władzę w ręce eurobiurokratów, wynika z tego, że bardzo nisko oceniani są nasi rodzimi polscy politycy. Czy dopiero wtedy zostaną docenieni, gdy ci z Zachodu nam ostro dopieką? Zagadnienie jest niełatwe, a prowadzi do konkluzji, że potrzebujemy prawdziwych mężów stanu, wolnych od prywaty, dających dobry przykład służby ojczyźnie. Społeczeństwo wtedy będzie wymuszało na politykach takie zachowania, gdy mnożyć się będą rozmaite, duże i małe, aktywności obywatelskie, aż do chwili, gdy całość przestrzeni społecznej wypełniona będzie stosownymi działaniami. Przy tym potrzebujemy, aby na rzecz spraw publicznych angażowali się członkowie wspólnot religijnych czy też środowisk humanistycznych, i tym samym w dyskursie pojawiały się sprawy etyki. Dopóki społeczeństwo jest bierne, samo sobie gotuje zgubę.

Choć należy się wyzbyć iluzji, że zanikły interesy narodowe, a ich miejsce zajęły wyłącznie interesy europejskie, nadal pozostaje pole do pracy nad szukaniem rozwiązań dla nieuniknionych konfliktów. I tu warto tłumaczyć, że gdy się chce realizować własny interes narodowy, to egoizm oraz wyzyskiwanie słabszych wcale nie jest jedynym rozwiązaniem. Gdy bank dąży do finansowego zniszczenia swoich klientów, w wynikach kwartalnych może księgować zyski, ale docelowo zdąża do własnego bankructwa. Podobnie jest z tymi interesami narodowymi, które wcale nie muszą iść na zderzenie czołowe, lecz przy umiejętnej argumentacji mogą być zazębiane dla obustronnych korzyści. I tu trzeba wspomnieć opinię dr Krzysztofa Raka, że „problem nie jest w Berlinie”. Problem jest w nas samych, abyśmy wykazywali się dojrzałością pozwalającą na prowadzenie niezależnej polityki. Jako mieszkańcy „strefy zgniotu” mało mieliśmy historycznych chwil na budowane takiej dojrzałości. Jesteśmy społeczeństwem „po przejściach”. Jednak nie inaczej było w epoce Konstytucji 3 Maja, a wówczas jednak podjęto zbiorowy wysiłek na rzecz własnych wewnętrznych zmian. Ostatni rok otworzył przez Polską okienko historii, co winniśmy wykorzystać. Przy tym względem naszych zachodnich sąsiadów zarówno winniśmy prowadzić owocną współpracę, jak i asertywnie dbać o realizację naszych interesów. A to również oznacza wyprowadzenie na prostą kwestii reparacji wojennych, ze świadomością, iż mowa o obustronnych roszczeniach.

Marek Oktaba

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: