Spór o kształt Unii Europejskiej nie jest tematem nowym. Od wielu lat toczą się dyskusje na temat tego, czy Unia powinna być federacją, na kształt Stanów Zjednoczonych, czy może wspólnotą suwerennych narodów, określaną mianem Europy Ojczyzn. Brukselska centrala i wiodące siły polityczne w Parlamencie Europejskim dążą do tego, aby UE stała się tym pierwszym. W tej wizji chodzi o powołanie struktury ponadnarodowej, w ramach której najważniejsze decyzje zapadałyby w centrum. Poszczególne elementy federacji miałyby jakieś kompetencje, niemniej nie dotyczyłyby one kwestii fundamentalnych. Na szczeblu narodowym implementowano by regulacje przyjęte w metropolii, wpływ poszczególnego państwa na polityki unijne byłby mocno ograniczony, żeby nie powiedzieć, że byłby on marginalny. Tak powołane państwo europejskie dysponowałoby władztwem podatkowym, jednym budżetem, którego źródłem byłyby już nie wpłaty pochodzące od poszczególnych członków, ale daniny pobierane bezpośrednio od obywateli i przedsiębiorców. Twór ten dysponowałby zatem władztwem podatkowym i zdolnościami do prowadzenia samodzielnej polityki fiskalnej. Miałby zatem zdolność do zaciągania zobowiązań finansowych, których byłby stroną.
Plan ten napotyka na pewne przeszkody. Wciąż w niektórych kwestiach państwa członkowskie dysponują prawem weta. Zatem wystarczy jedno z nich, aby zablokować proces przyjęcia danej decyzji. Oprócz tego, dysponują one znaczną niezależnością jeśli chodzi o politykę fiskalną, mają wyłączne prawo do nakładania podatków i egzekwowania ich poboru. Posiadają także własne konstytucje, które normują porządek i relacje między poszczególnymi organami w ramach trójpodziału władzy. Obywatele tych państw są przywiązani do swoich narodów i utożsamiają państwo z państwem narodowym. Wspólnota polityczna ma dla nich przede wszystkim charakter ich państwa, nie zaś federacji, w ramach której poszczególne z państw są tylko zależnymi elementami o marginalnym znaczeniu. Europa ze własną wielowiekową historią ukształtowała w swoich mieszkańcach mentalność państwową i narodową, nie zaś skrajnie kosmopolityczną. To problem, z którym zwolennicy federacji za wszelką ceną chcą coś zrobić. Tak się przynajmniej wydaje obserwując ich działania.
Jednym ze sposobów aby zmienić opisany wyżej paradygmat jest niekontrolowana imigracja. Chodzi w tym o to, aby państwo narodowe nie miało prymatu i zostało zastąpione przez wehikuł polityczny, o którym marzy lewica. Otwarcie granic na przybyszów z innych kontynentów ma temu służyć. Docelowo zmieni to bowiem narodowy charakter państwa, tak że idea federalna straci kluczową przeszkodę na drodze do realizacji.
Od lat w Unii Europejskiej trwają próby zmuszenia państw narodowych do podporządkowania. Odbywa się to głównie poprzez presję finansową. W zamian za uległość wobec kolejnych planów wymyślanych w Brukseli, posłuszni mogą liczyć na nieskrępowany dostęp do funduszy. Ci zaś, którzy nie chcą tańczyć tak jak im się zagra, mają zostać ukarani odcięciem od pieniędzy. Idzie to nawet dalej. Nie dość, że nie dostaniecie środków, to jeszcze będziecie musieli płacić kary. Tak, iż finalnie opór będzie was bardzo dużo kosztował. Taki jest także cel zmuszenia państw naszego regionu do przyjmowania migrantów albo płacenia, jeśli nie będą chciały ich przyjmować.
Zobaczmy jak to wyglądało. W 2015 roku uruchomiono gigantyczną falę migracyjną, zainicjowały to Niemcy poprzez politykę „herzlich willkommen”. Bez skrępowania zachęcano migrantów z północnej Afryki czy Azji, do przybywania do Unii Europejskiej tak, że przez lata tysiące z nich podejmowały próbę pokonania Morza Śródziemnego, lub przebycia innej trasy i dotarcia do kraju docelowego, przeważnie są chodziło im o Niemcy. Kiedy kraje takie jak Grecja czy Włochy przestały sobie radzić z napływem przybyszów, postanowiono, że mają oni trafić m.in. do Europy Środkowo – Wschodniej. Państwa tego regionu nie chciały się na to zgodzić, wszak to nie one uruchomiły migracyjną falę. To jednak zdaje się nie mieć znaczenia. Mają ich przyjąć nawet wbrew woli swoich obywateli. Taki jest bowiem wymóg unijnego projektu, który ma tę organizację zamienić w państwo, kosztem istnienia państw narodowych.
Przeczytaj także:
- Antropolożka przestrzega Francuzów przed Bractwem Muzułmańskim i islamizacją społeczeństwa
- Porozumienie w sprawie imigrantów bez poparcia Polski i Węgier
- Czy imigracja bezpowrotnie zmienia Wielką Brytanię?
Państwo narodowe ma się przejść do historii, a żeby to osiągnąć trzeba wymusić na takich członkach UE jak Polska zgodę na akceptację unijnej polityki migracyjnej. Nasz opór próbuje się złamać od lat, kolejne ataki odpieraliśmy skutecznie, nie oznacza to jednak, że w Brukseli zapomnieli o temacie. Zmieniają tylko narzędzia, obecnie kluczową rolę ma do odegrania presja finansowa. Jeśli się pod nią ugniemy, kolejne rzeczy będą na nas wymuszane dokładnie w ten sam sposób. Nie można zatem dać się złamać.