fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

22 C
Warszawa
środa, 11 września, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Postęp jako podróbka historii zbawienia

Warto przeczytać

Idea postępu wymyślona została w Europie, w epoce Oświecenia. Jak wiele innych wynalazków europejskich, w rodzaju wolności, równości i braterstwa, ma ona swój wzór wewnątrz chrześcijaństwa, o czym nie zawsze wiedzą dzisiejsi wyznawcy postępu.

Dzieje Europy to wyjąwszy starożytność grecko-rzymską dzieje chrześcijaństwa, to jest tego, jak trudne orędzie Ewangelii z najrozmaitszymi pomyłkami było adaptowane do życia gospodarczo-społecznego i publicznego, w połączeniu zarówno ze spuścizną grecko-rzymską, jak i barbarzyńską tradycją plemion celtyckich, germańskich, słowiańskich, bałtyckich i ugro-fińskich. Pośród tego swoistego labiryntu zastosowań oraz pomyłek znalazła się idea postępu – charakterystyczna dla świata biblijnego, a gdzie indziej zupełnie nieznana światu idea ukierunkowania czasu na oczekiwanie przyjścia mesjasza oraz stopniowe wprowadzanie zbawienia. Ta idea na trwałe zadomowiła się w świecie Europy, przy czym dosyć prędko uległa wynaturzeniu, polegającym z jednej strony na samozadowoleniu, iż feudalny system średniowieczny uznano za analogiczny dla znanego hasła Fukuyamy „koniec historii”, zaś odtąd ziemski okres społecznego przygotowania zaczątków zbawienia jest zakończony, a jedyne co pozostało, to indywidualna troska o to, by po śmierci trafić do nieba. Cała ta narracja jest niezgodna z Ewangelią, choć była przedstawiana jako jej urzeczywistnienie. Fałszerstwo jednak było widoczne dla myślicieli Europy i stąd pojawił się pomysł Oświecenia, gdzie wzięta z Biblii idea postępu zostaje urzeczywistniona w kolejnym orędziu w stylu Fukuyamy, to jest końcu historii w wydaniu idealnego państwa, rozwiązującego problem zła i zapewniającego wieczną szczęśliwość. W jakimś sensie prawdziwy Francis Fukuyama w roku 1989 to był jedynie awatarem swego prawdziwego poprzednika z epoki Rewolucji Francuskiej oraz myśli Hegla realizowanej w państwie pruskim, gdzie znajdują się korzenie dzisiejszej europejskiej wiary w państwo jako zbawiciela. Ta wiara nadal ma się w Europie dobrze, kieruje wpływowymi elitami Zachodu, a w Europie Środkowo-Wschodniej gromadzi ludzi „nowoczesnych”, kierujących się na wpół religijną wiarą w idee lewicowo- liberalne, a przy tym szczerze nienawidzących anty-oświeceniowców, którzy swą ciemnotą odwlekają nadejście momentu wiecznej szczęśliwości.

Choć dla wielu myślących ludzi jest dziś jasne że „król jest nagi” a oświeceniowa wiara w państwo jako zbawiciela jest fikcją, tym niemniej nadal nie ma poważnego konkurenta dla tej nadal triumfującej myśli oświeceniowej. Pani Marie le Pen lub Alternative für Deutschland to żałosne próby nieudanego stawania się jakąkolwiek rzeczywistą alternatywą.

I tu rodzi się potrzeba powrotu prawdziwego chrześcijaństwa, właśnie jako potrzebnego do tego, by się zmagać ze swoimi własnymi podróbkami. Przy tym nie warto się odżegnywać od podróbek. Każda z tych podróbek tworzyła historię Europy i odróżniała ten kontynent od całej reszty świata. Nie da się za pojedynczym pstryknięciem palcami wcielić Ewangelii, nawet gdy nasze ambicje dotyczą jedynie zaczątków Królestwa Bożego.

Każda z podróbek Ewangelii wnosiła swoje własne zalety i do dziś pozostawiła trwałe ślady w dobrych rozwiązaniach sposobów funkcjonowania ludzkich społeczności. Unikalny system feudalnej Europy z dynamicznym równoważeniem się władzy świeckiej i kościelnej utworzył ogromne pole wolności i samorządności, a więc tego, czego w ogóle nie zna tradycja chińska. Podobnie, ogromne ambicje i entuzjazm, z jakim próbuje się udoskonalać konstrukcję władzy państwowej, dały mnóstwo wartościowych owoców na zawsze mających swe zastosowanie na całym globie.

Do istotnych cech natury ludzkiej jest wypatrywanie i naśladowanie tego co modne lub, właśnie, nowoczesne. W taki sposób już od czasów paleolitu pośród ludzi upowszechniały się nowe rozwiązania. Jednak warto zachowywać pewną roztropność w adaptowaniu każdej nowości, bo nie wszystko, co nowe, jest mądre. Albo też, wyrażając to samo innymi słowy, coś może być użyteczne tylko na pewnym etapie rozwoju, po czym warto się tego czegoś pozbyć, niejednokrotnie powracając do wcześniej sprawdzonych koncepcji, choć zazwyczaj poddanych stosownej korekcie.

Taką rzeczą nie bardzo mądrą jest oświeceniowa wiara w państwo, co nadal porusza sercami elit europejskich, a dla kanclerza Olafa Scholza jest argumentem, by wprowadzać federalizację Unii Europejskiej w połączeniu z likwidacją prawa weta. Co bardziej przypomina silnie scentralizowane państwo, to wydaje się być czymś nowoczesnym. A tu warto przypomnieć, iż ów kult scentralizowanego państwa pochodzi jeszcze sprzed Rewolucji Francuskiej i powstawał wśród europejskich „oświeconych absolutyzmów” epoki Ludwika XIV, Fryderyka Wielkiego czy Piotra Wielkiego. Wszyscy oni za nowoczesne uznawali to, co widzieli w konstrukcji Imperium Osmańskiego. Dziś już mało kto pamięta o tym, jaki wkład mieli Turcy w sposoby myślenia Europejczyków. Istotnie, absolutna władza sułtanów nie była podobna do europejskiego modelu władzy królewskiej, ograniczonej przywilejami stanowymi oraz autonomią duchowieństwa. W XVII wieku wpływowi mędrcy europejscy widząc zwycięstwa tureckie skojarzyli sobie, iż należy przestawić historyczne zwrotnice rozwoju kontynentu i postawić na silne, scentralizowane państwa. I ta nowoczesność na trwałe u nas zagościła.

Czy kanclerz Scholz starający się o likwidację prawa weta wewnątrz Unii ma świadomość, że w swym myśleniu jest kontynuatorem pomysłów zaczerpniętych od Imperium Osmańskiego?

Tutaj warto by wracać do chrześcijaństwa, a w tym do promowanej w nim zasady pomocniczości, wedle której organ wyższego szczebla tylko wtedy ma prawo ingerować w działanie organu niższego szczebla, gdy ten niższy własnymi siłami nie daje sobie rady. Zasada pomocniczości była wielkim wynalazkiem feudalnego średniowiecza, ale również jest stale podnoszona we współczesnych encyklikach papieskich, a z tego powodu była kluczową wskazówką, którą kierowali się Robert Schuman, Konrad Adenauer i Alcide de Gasperi, gdy ci inicjowali proces integracji europejskiej. Gdy kanclerz Scholz stara się sfederalizować Unię, odrzuca dobrą tradycję europejską, a imituje rozwiązania brane od Imperium Osmańskiego. Jeżeli Scholzowi się powiedzie to imitowane rozwiązań tureckich, doprowadzi Europę do tego, jak skończyło rzeczone Imperium Tureckie. Ta nowoczesność nie ma bowiem przyszłości.

Inne ważne osiągnięcie europejskiej wiary w postęp to utworzenie w XIX wieku ideologii kolonializmu. I to było nowoczesne. Czy nadal takim jest? Co na temat kolonializmu twierdzą zyskujące coraz większy poklask ruchy lewicowe? Kto by dziś głosił, że zgodnie z ideami postępu mocarstwa europejskie winny prowadzić kolonialny podbój innych kontynentów, ten by wyszedł na wariata lub zgoła trafił do więzienia. Tym samym okazuje się, że nie wszystko, co nowoczesne, jest mądre.

Gdyby pozwolić sobie na odrobinę złośliwości, to warto by ponownie wskazać rzeczonego Olafa Scholza jako ukrytego rzecznika nowej postaci kolonializmu, tym razem pod szyldem centralizacji Unii Europejskiej. W istocie bowiem promowana przez niego likwidacja weta ma obezwładnić autonomię państw europejskich, a w tle tego można się domyślać starych niemieckich marzeń o podbijaniu rynków gospodarczych. Tak więc „nowoczesność” kolonializmu wcale nie umarła. A i tu jest ona na bakier z zasadami, które znajdujemy w Ewangelii.

Marek Oktaba

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły