Sam Bankman-Fried stracił wszystko tuż przed Bożym Narodzeniem, gdy został aresztowany po upadku giełdy kryptowalut FTX. Wcześniej wiódł niezwykle luksusowe życie w apartamencie na Bahamach. Miał fortunę oraz wpływy w świecie kryptowalut. Obecnie czeka na proces, oskarżony o oszukanie ponad dziewięciu milionów wierzycieli.
Uprzywilejowany więzień
Po zatrzymaniu 12 grudnia, były szef FTX spędził krótki okres, bo zaledwie 10 dni, w więzieniu Fox Hill na Bahamach. Jest znane z tego, że w celach są szczury, robaki i insekty. Sam Bankman-Fried został jednak potraktowany specjalnie. Osadzono go w bezpiecznym skrzydle więzienia i trzymano z dala od innych więźniów. Jego cela była klimatyzowana, wyposażona w telewizję kablową i wygodne łóżko. Miał dostęp do bieżącej wody i toalety. Nawet jedzenie zostało dostosowane do jego wegańskiej diety. Zgodnie z raportem z dnia 21 grudnia, „spędzał dni, oglądając wiadomości telewizyjne i czytając artykuły o sobie” i mógł rozwiązywać krzyżówki dla rozrywki.
Jednak to wszystko zbyt odbiegało od jego poprzedniego życia. Otrzymał więc podwójną pomoc – i amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości, dzięki któremu został poddany szybkiej ekstradycji do USA, i od rodziców, którzy zgodzili się zapłacić 250 mln euro, jeśli syn ucieknie z ich posiadłości, gdzie miał przebywać w areszcie domowym.
W luksusowej, zbudowanej w 1917 r., rodzinnej willi w Palo Alto aresztant spędzi czas przynajmniej do procesu, który rozpocznie się 2 października.
Surowe ograniczenia
Sam Bankman-Fried, mieszkając w swoim penthousie na Bahamach, miał widok na morze. Teraz został tego pozbawiony, co nie oznacza, że źle mu się wiedzie. W wycenianej na cztery miliony dolarów rezydencji rodziców, na działce o powierzchni jednego akra, ma do dyspozycji odkryty basen i dom o powierzchni 287 m kwadratowych, z pięcioma sypialniami i trzema łazienkami. Ze względu na dobro syna, jego rodzice zainstalowali kamery na wszystkich fasadach budynku i zatrudnili pracowników prywatnej firmy ochroniarskiej. „New York Post” donosi, że każdego tygodnia rodzina wydaje około 10 tys. dolarów, aby zapewnić dziecku spokój ducha.
Bankman-Fried nie może jednak cieszyć się pełną wolnością. Pozostaje pod podwójnym nadzorem: swoich rodziców i amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Na kostce musi nosić elektroniczną bransoletkę, a jego paszport zatrzymały władze. Trzydziestolatek ma prawo codziennie uprawiać jogging, pod warunkiem jednak, że jest eskortowany przez ochroniarzy. Poza swoją okolicą może też poddawać się leczeniu z uzależnienia od narkotyków. Jego konta bankowe są ograniczone i nie wolno mu dokonywać transakcji finansowych przekraczających tysiąc dolarów, z wyjątkiem opłat prawnych.
Ciekawscy wokół rezydencji
Wokół rezydencji wciąż kręcą się nieproszeni goście. Są to ciekawskie osoby chcące zobaczyć aresztanta. Posiadłość leży zaledwie kilka metrów od kampusu Uniwersytetu Stanforda, gdzie pracują jego rodzice. Studenci mocno się nim interesują. Jeden z nich przyznał w rozmowie z „New York Post”, że na pamiątkę ukradł znak „Droga zamknięta”. Inny student drugiego roku powiedział, że wokół akademika panuje „dziwne podglądactwo”.
Posiadłość stała się też celem ataków ofiar FTX. Niektórzy swoimi samochodami przedarli się przez metalowe barykady, by wyrazić swój gniew. „Nie możecie nas powstrzymać” – krzyczało troje młodych ludzi. Rodzina postanowiła w związku z tym kupić owczarka niemieckiego. Sandor został tak wyszkolony, że potrafi zaatakować na rozkaz.
Jednak Bankman-Fried nie narzeka. Pragnie za to podzielić się swoją historią z jak największą liczbą osób. Odbył już kilka spotkań z autorem bestsellerów Michaelem Lewisem, z którym kontaktuje się od dwóch lat. Pisarz ten w 2000 r. opublikował książkę „The Big Short” o akumulacji kredytów i bańce na rynku nieruchomości. 3 października, dzień po rozpoczęciu procesu, planuje opublikować swoją książkę o twórcy FTX.
Trzydziestolatek ujawnia jednak za dużo, co nie podoba się prokuratorom. Mają wątpliwości też, co do tego, jak wykorzystuje Internet. Korzystał bowiem z wirtualnej sieci prywatnej (VPN), która izoluje go od publicznej telekomunikacji. Oficjalnie używał tego narzędzia do oglądania futbolu amerykańskiego, ale władze podejrzewają, że mógł komunikować się ze świadkami, którzy będą obecni na jego procesie.
Sprytny manipulant
W marcu odcięto oskarżonemu możliwość korzystania z Internetu. Jego rodzice również nie mogą udostępniać mu swojego sprzętu elektronicznego. Mimo to posunął się on za daleko w swojej grze w kotka i myszkę z prawem. 26 lipca został oficjalnie oskarżony o manipulowanie świadkami. Jego osobiste pisma przekazywała bowiem „New York Timesowi” jego była dziewczyna Caroline Ellison.
Przeczytaj także:
„To, czego oskarżony nie może zrobić, a co zrobił przy kilku okazjach, to usiłowanie wywarcia wpływu na świadków poprzez przekupstwo, a także zakłócanie uczciwego procesu poprzez próby publicznego nękania i zawstydzania” – oświadczyli prokuratorzy. Prawniczka Danielle Sassoon wezwała do podjęcia drastycznych środków, wskazując na ponad tysiąc rozmów między oskarżonym a dziennikarzami, odbytych przy pomocy Caroline Ellison. Sędzia Lewis Kaplan w związku z tym nałożył na Bankmana-Frieda „obowiązek milczenia”.
Procesy
Stając przed sądem, sławny aresztant usłyszy aż siedem zarzutów. Prokuratorzy planują też kolejny proces 11 marca. Tu pojawi się kolejne pięć zarzutów. Wśród nich jest oskarżenie o przekupienie zagranicznego rządu. Jeśli zostanie skazany za oszustwa związane z papierami wartościowymi i oszustwa finansowe, grozi mu nawet kilkadziesiąt lat więzienia. Wielu jest ciekawych, jak poradzi sobie sprytny założyciel FTX. Ma bowiem na pewno więcej niż jednego asa w rękawie.