Nie do rozwiązania wydaje się ostatni kryzys imigracyjny w Europie. Oznacza on tysiące ludzi próbujących się dostać łódkami na wybrzeża Kontynentu, setki utopionych ofiar oraz wykorzystujących sytuację, chciwych handlarzy ludźmi. Z podobnym problemem Australia mierzyła się już w 2001 r. I skutecznie go rozwiązała.
Afera Tampa
Od tamtego czasu Australijczycy praktycznie uporali się z wszelką nielegalną imigracją. Przyjęto tam twardą i kontrowersyjną politykę, za to niezwykle skuteczną. Jest ona obecnie postrzegana przez wielu Europejczyków jako wzór.
Pierre-Marie Sève tak opisuje sytuację, która spowodowała zmiany w australijskim prawie: „Wszystko zaczęło się we wrześniu 2001 r., gdy u wybrzeży Indonezji wykryto sygnał alarmowy. Norweski statek towarowy odpowiedział na wezwanie i zabrał na pokład 400 uchodźców z łodzi rybackiej, głównie Afgańczyków. Gdy statek wyruszył do Indonezji, delegacja uchodźców udała się do kabiny kapitana i przekonała go, aby zamiast tego udał się do Australii, która miała niedaleko maleńką Wyspę Bożego Narodzenia”.
Norweski kapitan zgodził się i poprosił australijskie władze o dostęp do portu. I to właśnie tutaj, gdy australijskie władze odmówiły, rozpoczęła się afera Tampa. Dzięki mediom australijska opinia publiczna przez ponad tydzień była świadkiem przeciągania liny między australijskim rządem a załogą Tampy. John Howard, liberalny premier, odmówił jakichkolwiek ustępstw, pomimo niemal jednogłośnego strumienia krytyki z całego świata. Jego stanowisko zostało podsumowane słowami, które wypowiedział w telewizji: „To my zdecydujemy, kto i w jakich okolicznościach wjedzie do Australii”.
Po ośmiu dniach napięcia kapitan statku ogłosił „stan wyższej konieczności” i nielegalnie wpłynął na australijskie wody terytorialne. Australijskie siły specjalne zostały natychmiast wysłane na pokład statku i bez oporu przejęły nad nią kontrolę. Natychmiast po tym migranci zostali przeniesieni do ośrodków przetrzymywania w małym suwerennym państwie Nauru, które zostało w znacznym stopniu dofinansowane przez Australię.
Kontrowersyjne, ale skuteczne zmiany
Cała ta historia okazała się impulsem do wprowadzenia tzw. rozwiązania pacyficznego. Już kilka godzin po aferze Tampa australijski parlament przyjął ustawę przeciwko nielegalnej imigracji.
Przede wszystkim rozwiązano problem prawny. Wszystkie terytoria Australii Północnej zostały wyłączone ze zwykłych przepisów migracyjnych. Ponieważ przemytnicy wykorzystywali australijską suwerenność nad małymi, słabo zaludnionymi wyspami, to wyspy te przestały oferować zwykłe prawo do migracji. Uchodźcy zostali pozbawieni w ten sposób gwarancji prawnych, nie mieli też możliwości ubiegania się o wizę.
Wszelkie łodzie z migrantami są przechwytywane. Podróżujących nimi ludzi przenosi się do ośrodków detencyjnych znajdujących się na Nauru, Papui-Nowej Gwinei lub na Wyspie Bożego Narodzenia. Wszystkie te miejsca położone są z dala od kontynentu australijskiego. Mało kto ostatecznie dostaje się do Australii – są to nieliczni, pozostali muszą wracać do siebie. To skutecznie odstrasza kolejnych migrantów. Już zaledwie rok po wprowadzeniu nowych zasad odnotowano tylko jedną nielegalnie podpływającą łódź.
To się spodobało w Australii i w Europie
Dwa miesiące po aferze Tampa australijska partia liberalna, wcześniej tracąca w sondażach, wygrała wybory wraz z Partią Pracy. A po prawie dziesięciu latach stosowania nowego prawa, w 2010 r., 62 proc. Australijczyków nadal popierało rozwiązanie pacyficzne.
Europa obecnie zmaga się z niemal identyczną sytuacją. Tu także handlarze ludźmi porzucają łodzie kilka kilometrów od wybrzeża, uruchamiają sygnał alarmowy i cierpliwie czekają, aż władze europejskie odbiorą migrantów. Coraz więcej Europejczyków chciałoby wdrożenia australijskiego rozwiązania. Boris Johnson chwalił tamten model w swoim pierwszym przemówieniu jako premier. Kilkudziesięciu posłów do PE już w 2021 r. wezwało Komisję Europejską do wdrożenia australijskiej linii.
„Ale to przede wszystkim w Europie Północnej może nastąpić zmiana paradygmatu. Szwecja i Dania mają teraz wyraźne stanowisko antyimigracyjne i – w przeciwieństwie do Francji – wydają się zdeterminowane, aby wprowadzić je w życie. Jeśli południowa Europa nie zdoła powstrzymać fali nielegalnych imigrantów, może się okazać, że te dwa kraje zamkną swoje granice, tak jak to robiły w przeszłości, powodując efekt kaskadowy, aż na południe Europy” – zauważa Pierre-Marie Sève.
Przeczytaj także:
- Wzrost migracji do Włoch. Może paść rekord
- Hiszpańska policja rozbiła siatkę przestępczą przemycającą imigrantów
- Fenomen Giorgii Meloni. Wstrząsa swoim krajem i całą Europą
- Porozumienie w sprawie imigrantów bez poparcia Polski i Węgier
To nie jest jakaś nieprawdopodobna hipoteza. Pierwsze sygnały już widać, pojawiły się w czerwcu ubiegłego roku, kiedy to szwedzki poseł Charlie Weimers oświadczył, że system w stylu australijskim jest wręcz „nieunikniony” w dłuższej perspektywie.
Jak długo jeszcze Europa będzie bezradna wobec nielegalnej imigracji? Jak wiele szkód kraje europejskie są gotowe wyrządzić swoim systemom społecznym, zanim w końcu zaczną egzekwować prawo? – zastanawia się Sève.
Pierre-Marie Sève jest dyrektorem Institut pour la Justice, stowarzyszenia działającego na rzecz reformy wymiaru sprawiedliwości i zwalczania przestępczości.