Delegacje chińskich firm kierują się do Afganistanu, żeby sprawdzić istniejące tam możliwości biznesowe, szczególnie w sektorze wydobywczym. Talibska administracja oznajmiła w lipcu, że chiński koncern Fan China Afghan Mining Processing and Trading Company zamierza zainwestować w Afganistanie 350 mln dolarów. Inwestycje obejmą takie sektory jak opieka zdrowotna, produkcja cementu, a także wytwarzanie energii elektrycznej.
Już w styczniu z talibami zawarła umowę inna chińska firma – Xinjiang Central Asia Petroleum and Gas Co. Będzie ona wydobywała ropę naftową z basenu rzeki Amu-darii w północnym Afganistanie. Była to pierwsza tego typu umowa zawarta przez talibów od sierpnia 2021 r., kiedy zajęli Kabul po wycofaniu się sił amerykańskich. Na jej mocy chińska firma będzie dokonywała corocznych inwestycji, które początkowo warte będą 150 mln dolarów, jednak po trzech latach wzrosną aż do 540 mln rocznie.
Chiny utrzymują z Afganistanem oficjalne relacje dyplomatyczne. Ich ambasadorem w tym kraju jest Wang Yu, który regularnie spotyka się z ministrami i urzędnikami talibskiego reżimu, łącznie z Sirajuddinem Haqqanim, ministrem spraw wewnętrznych, za którego Stany Zjednoczone są w stanie zapłacić 10 mln dolarów nagrody w związku z oskarżeniami o terroryzm.
Stosunki między talibami i Stanami Zjednoczonymi nie są oczywiście dobre, aczkolwiek pod koniec lipca w Doha doszło do spotkania przedstawicieli obu stron. Amerykanie wyrazili gotowość do rozmów na temat stabilizacji gospodarczej i zwalczania narkotyków w Afganistanie, nalegali jednak, aby rząd poważnie podszedł do praw człowieka.
Chińczycy – co nie jest dla nikogo zaskakujące – nie przejmują się tym, czy i jak talibowie respektują prawa człowieka. Dla nich liczą się geopolityczne kalkulacje. Kabir Taneja, pracownik programu studiów strategicznych Observer Research Foundation w New Delhi, skomentował to słowami: „Główną ideą napędzającą myślenie Pekinu jest umocnienie chińskich wpływów do momentu, w którym Zachód będzie miał niewiele do powiedzenia w tym regionie w dającej się przewidzieć przyszłości; jednocześnie Pekin chce być pierwszy w kolejce do wszelkich korzyści gospodarczych, mineralnych i zasobów naturalnych”.
Kiedy Zachód nakłada na talibów sankcje, Chiny zapewniają dopływ pieniędzy, które stają się kluczowe. Problemem jednak są liczne grupy bojowników, które destabilizują region. „Jakiekolwiek zagrożenie dla bezpieczeństwa chińskich obywateli pracujących przy projektach prawie na pewno zakończyłoby zaangażowanie Chin w Afganistanie. I talibowie to wiedzą” – przyznał Claude Rakisits, honorowy profesor na Australijskim Uniwersytecie Narodowym.
Chiny wspierają więc talibów gospodarczo, chcą jednak, by afgańska administracja radziła sobie z bezpieczeństwem. Chińskie obawy dotyczą przede wszystkim ujgurskich grup bojowników, które mogłyby zagrażać chińskim interesom w tym regionie, oraz grup pakistańskich, działających przy granicy afgańsko-pakistańskiej. Według Pekinu to właśnie jedna z ujgurskich grup bojowych, Islamska Partia Turkiestanu (TIP, wcześniej znana jako Islamski Ruch Wschodniego Turkiestanu), doprowadziła do destabilizacji zachodniej prowincji Sinciang.
Jednym z celów TIP faktycznie jest wyzwolenie Sinciangu oraz mieszkających tam Ujgurów spod chińskiego panowania. Ich agresja często wymierzona jest więc w chińskie interesy. Dlatego podczas majowego spotkania chińskiego ministra spraw zagranicznych z ministrami z Afganistanu i Pakistanu przedstawiciel Pekinu podkreślał potrzebę skuteczniejszego zwalczania grup terrorystycznych w Afganistanie, by uspokoić obawy sąsiednich krajów.
Wiele grup i organizacji terrorystycznych wykorzystuje niestabilny Afganistan jako bezpieczną przystań. Talibowie oficjalnie są przeciwko tym bojownikom, ale w praktyce nie jest to takie proste. Pod koniec lipca raport Rady Bezpieczeństwa ONZ oszacował liczebność TIP na 300-1200 członków. Mają broń i nowe bazy operacyjne. Ich obecność dostrzeżono w wielu afgańskich prowincjach, także w Badachszanie leżącym na północnym wschodzie kraju i dzielącym 76 km granicy z Chinami.
Według niektórych doniesień talibowie ściągnęli ujgurskie grupy dalej w głąb Afganistanu, żeby uspokoić Chińczyków. „Wątpię, by talibowie całkowicie oddali ich Pekinowi, jeśli zostaną o to poproszeni” – wyraził swoją opinię Taneja. Jego zdaniem obecny układ jest do przyjęcia dla Pekinu, pod warunkiem że talibowie utrzymają kontrolę nad zbrojnymi grupami. Jednak TIP nie wyczerpuje chińskich obaw. Dotyczą one także Tehreek-e-Taliban Pakistan (TTP), pakistańskiej grupy bojowników, oraz ISIS-K, regionalnego oddziału Państwa Islamskiego.
TTP, które współpracuje z TIP, zostało obwinione za samobójczy zamach bombowy, do jakiego doszło w lipcu 2021 r. w pakistańskim regionie Dasu. Zginęło wtedy dziewięciu chińskich inżynierów zajmujących się hydroenergetyką. W grudniu tego roku ISIS-K zaatakowało hotel w Kabulu, w którym często zatrzymują się chińscy biznesmeni. Atak miał miejsce niedługo po spotkaniu afgańskiego wiceministra spraw zagranicznych z chińskim ambasadorem, na którym omawiano kwestie bezpieczeństwa chińskiej ambasady. Talibowie także obawiają się ISIS-K i tego, że grupy zaczną między sobą współpracować, stanowiąc realne osłabienie ich władzy.
Raport ONZ dostarcza dowodów na już trwającą współpracę TIP i ISIS-K, takich jak wspólne plakaty propagandowe czy wspólnie podejmowane operacje. Poza tym bojownicy TTP wykorzystywali do swoich szkoleń obozy TIP w prowincji Kunar. Zdaniem ekspertów talibowie ostrożnie podchodzą do realizowania chińskich żądań w kwestii TIP i TTP.
Talibowie „obawiają się, że taka presja może skłonić TIP i TTP do sprzymierzenia się z ISIS-K, ich znaczącym rywalem” – powiedział Mukthiar Safi, były afgański urzędnik ds. bezpieczeństwa. „Taki scenariusz może stanowić poważne wyzwanie dla talibskiej administracji” – dodał.