Nie to jest jednak sednem problemu. Stanowi je nie sam organ zarządzający sędziami, ale system nadzoru nad nimi, jakim była Komisja Dyscyplinarna CGPJ – coś w rodzaju wydziału spraw wewnętrznych mogącego nakładać sankcje. Hispanidad widzi problem w tym, że jednym z jej siedmiu członków został prezes Obserwatorium przeciwko Przemocy Domowej i Przemocy ze Względu na Płeć.
Reynders nie powiedział jeszcze nic konkretnego, ale wydaje się, że Unia już się tą sprawą zajmuje. Wszystko zaczęło się jednak od Rumunii, a dokładniej od orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) przeciwko Rumunii, które zapadło maju tego roku. Chodziło w nim właśnie o brak niezależności organu nadzorującego sędziów. To właśnie na to orzeczenie powołała się pewna platforma walcząca o niezależność sądów w liście przesłanym do Unii, w którym wskazane i potępione zostało powiązanie hiszpańskiej Komisji Dyscyplinarnej z Obserwatorium przeciwko Przemocy Domowej i Przemocy ze Względu na Płeć, czyli organem, który de facto jest kontrolowany przez rząd.
Czy w ten sposób Hiszpania przybliża się do niezawisłego systemu sprawiedliwości, który faktycznie uwolniłby się od władzy ustawodawczej i rządu? Ciężko powiedzieć, bo sprawa sądownictwa w tym kraju toczy się bardzo powoli, ale procesy w Unii Europejskiej toczą się jeszcze wolniej.
Przeczytaj także:
- Z socjalkomunistycznym rządem Hiszpania spadła do pozycji kraju z „wadliwą demokracją” – pisze „La Gaceta”
- Czy hiszpańska demokracja poniosła porażkę?
Na sytuację wpływ mogą mieć jeszcze dwie rzeczy. Pierwsza – aktualnie to Hiszpania sprawuje rotacyjną prezydenturę w Unii Europejskiej, więc pewnie nie będzie chciała nagłaśniać akurat tego tematu. Druga – w 2024 r. odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, więc parlamentarzyści będą mobilizować siły, by wywalczyć sobie kolejne kadencje.
Jednak skarga już wpłynęła. Wieść o sytuacji hiszpańskiego sądownictwa rozeszła się po Unii Europejskiej i należy spodziewać się reakcji. Może tylko niezbyt szybkiej.