Podstawowym założeniem niemieckiej polityki w Europie jest nienaruszona niczym dominacja. Obecny rząd w Warszawie od pierwszych dni wykazywał się dużą asertywnością w stosunku do Berlina. To nie miało prawa się spodobać. Nie jest tajemnicą, że Berlin zaakceptuje w dowolnym kraju Europy Środkowej jedynie rząd, który będzie spolegliwy interesom Niemiec. Wracając do samej Ukrainy, nietrudno zauważyć, że postawa Niemiec pomogła Rosji w podjęciu decyzji o agresji. Postawa ta już podczas samej wojny wyglądała na wyczekiwanie końca Ukrainy. Dopiero presja USA, Polski i wielu innych krajów, spowodowała, że Niemcy było stać na coś więcej niż niewojskowe hełmy dla Ukraińskiej armii (niebieski odcień dostarczonych hełmów, to wszak kolor pokoju). Mówiąc prosto, Niemcy stały przeciw ukraińskim egzystencjalnym interesom.
Przerośnięcie świata polityki i służb rosyjską agenturą nie jest tajemnicą, a miało ono (jak wolno nam przypuszczać), również poważny wpływ na zachowanie naszego zachodniego sąsiada. W tym czasie, przyjmując 3 mln uciekinierów z ogarniętej wojną Ukrainy, Polska była na ustach całego świata. Nawet do dzisiaj, Niemcy pokątnie produkują na potrzeby rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego (vide ujawniony przez Ukraińców przypadek sprzed kilku dni). Cóż mogło się stać, że prezydent Ukrainy dokonał gwałtownej zmiany kursu? Uderzył w najwierniejszą sobie Polskę, korzy się przed niechętnymi sobie Niemcami?
Przyczyn może być kilka, tych krótko i długoterminowych. Na początek przybliżę te długoterminowe. Celem Ukrainy jest członkostwo w UE oraz w NATO. Bez akceptacji Niemiec nie jest to możliwe. Podobnie rzecz się ma z odbudową Ukrainy z wojennych zgliszczy. Bez Niemiec, zwłaszcza gdyby Ukraina wstąpiła do UE, to zadanie byłoby bardzo trudne. Jedynie Niemcy i USA posiadają taki potencjał ekonomiczny, żeby realnie ten proces przeprowadzić. Stąd długoterminowo, Ukraina (myśląc strategicznie o tych celach) musi mieć przyjazne stosunki z Niemcami. Możemy się domyślać, że prawdopodobnie Niemcy podjęły się negocjacji z Kijowem, gdzie pojawił się „szantażyk”, w ramach którego Ukraina przystąpi do drużyny niemieckiej, albo może się pożegnać ze swymi zamierzeniami… Obok tego było zapewne też kilka „marchewek”. Jedną ujawniono – amunicja wartości 400 mln euro. Jednak czy Niemcy ją dostarczą, czy też będzie to kolejna obietnica bez pokrycia?
W tym miejscu warto dodać, że pomaganie Ukrainie, staje się coraz mniej „modne, zwłaszcza w Niemczech. Jeżeli AfD będzie partycypowało w rządzeniu naszym sąsiadem, pomoc Ukrainie może być zablokowana całkowicie. Podobnie rzecz się ma np. ze Słowacją. Nie wiemy też, czy po wyborach w USA sytuacja się nie zmieni. Ten czynnik – chęci zdobycia, co się da – mógł mieć znaczenie przy podejmowaniu decyzji o zwrocie na Berlin. Mimo powolnych postępów na froncie i odzyskiwania terenu oraz eliminacji olbrzymich ilości sprzętu Ukraina jest w słabej sytuacji. Kończą się jej zasoby, a Ukraińcy są na „kroplówce” Zachodu.
Jak widać pól wpływu na Ukrainę, mają Niemcy wiele i nawet postawa niechętna Ukrainie, tego nie zmienia. Mówiąc krótko – Ukraina staje się zakładnikiem Niemiec i nie możemy na to nic poradzić. Co więcej, wygląda na to, że jest i będzie „używana” przeciwko Polsce.
Kluczowe w tym miejscu wydaje się postawienie pytania: czy elity Niemiec chcą, żeby Ukraina znalazła się w UE i NATO, czy też nie? Konsensus ogłoszony przez elity Niemiec, dotyczący rozszerzenia UE wskazuje, że warunkiem zgody na akcesję do UE państw bałkańskich i Ukrainy jest zgoda na przyspieszenie federalizacji, poprzez likwidację prawa weta w Radzie, przez państwa członkowskie, co sprowadza się do przekazania formalnego kierowania UE Niemcom w sojuszu z jakimś państwem, na przykład tradycyjnie z Francją.
W tym miejscu koniecznym się wydaje powiązanie sytuacji z Niemcami i agresorem na Ukrainie. Obecnie koło zamachowe niemieckiej gospodarki, czyli przemysł produkujący na eksport, przeżywa trudne chwile, z powodu wysokich cen energii i spowolnienia wzrostu u swoich odbiorców. Wskaźnik PMI (koniunktura w przemyśle) wyznacza kolejne minima, co więcej, perła w koronie niemieckiej gospodarki, czyli przemysł samochodowy, notuje stałe spadki sprzedaży. Koncern Volkswagena, który nie tak dawno chciał się bić o pozycję lidera na świecie, (żeby przetrwać) przechodzi restrukturyzację. W Zakładach w Emden zlikwidował drugą zmianę i zwalnia pracowników. Mówimy tu o zakładzie sztandarowym, gdzie są produkowane samochody elektryczne, które miały stanowić nowe oblicze koncernu. Likwidowane są marki, ograniczane modele i wersje. Nie oznacza to oczywiście bankructwa Volkswagen AG, chociaż powiązane podmioty finansowe, rzeczywiście mogą mieć kłopoty, gdyż przy spadającej sprzedaży, wysokim zadłużeniu i oparciu modelu biznesowemu na leasingu i zabezpieczaniu długów poprzez rolowanie w ciężar leasingowanych aktywów, rzecz nie wygląda różowo.
Co gorsza, sytuacja jest dziełem niemieckich polityków prących ku zbliżeniu z Chinami, które zamiast dostarczać podzespoły, wolą sprzedawać w Niemczech produkty gotowe, ograniczając dostępność wspomnianych komponentów do produkcji niemieckich samochodów. Jednocześnie przyjęty kierunek zmian w energetyce, zgodny z perspektywą „Fit55”, powoduje, że cena energii będzie nadal rosła. W tej sytuacji możemy się spodziewać, że izby przemysłowe będą wymuszać na rządzie zakupy tanich surowców, a te może dostarczyć Rosja. Niemcy w tym, jakże trudnym splocie czynników, aby gospodarczo przetrwać, będą dążyły do jak najszybszego zakończenia wojny na Ukrainie. Musimy sobie w tej sytuacji odpowiedzieć na pytanie: czy Niemcy obiecując Ukrainie członkostwo w UE i NATO, zechcą naruszyć „tradycyjną strefę wpływów”, wprowadzając Ukrainę do obydwu bloków? Obawiam się, że porozumienie z Rosją może być bardzo kosztowne, zwłaszcza dla samej Ukrainy, a szanse na wejście do UE, a tym bardziej do NATO, można uważać za nikłe.
Przeczytaj także:
- Polska, broniąc naszych rolników, nie łamie Europejskiej solidarności z Ukrainą
- W. Waszczykowski: Ukraina gra na zmianę rządu w Polsce
Podsumowując, „postawiona pod ścianą” Ukraina, najprawdopodobniej zostanie wykorzystana przez Niemcy, nie uzyskując wiele w zamian. Polska również na tym ucierpi. W dłuższej perspektywie Ukraina będzie chciała wrócić w objęcia Polski, lecz zaufanie będzie już inne, zepsute ostatnimi wydarzeniami. Niestety, w krótszej perspektywie, nie można mieć większej nadziei dla Ukrainy czy Polski, obydwa kraje zapłacą wysoką cenę …