fbpx
25 maja, 2025
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Historyczna porażka żydowskiego wywiadu

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

Bojownicy Hamasu

Czy pierwszą sobotę października tego roku można nazwać największą izraelską porażką wywiadowczą w historii? Raczej nie. Przynajmniej w oczach historyków znacznie gorszą jest wojna Jom Kippur z 1973 r. Wówczas zginęło więcej osób, a istnienie państwa było o wiele bardziej zagrożone. Jednak jest to sprawa dyskusyjna, biorąc pod uwagę fakt, że obecne Siły Obronne Izraela (IDF) są znacznie potężniejsze niż te sprzed 50 lat. Hamas z kolei jest dziś znacznie słabszy niż ówczesne Egipt i Syria.

Jak więc mogło do tego dojść?

Błędem było przekonanie, że jeśli ma się przewagę militarną, zawsze się pokona przeciwnika. Przykładów, że takie myślenie nie zawsze jest słuszne, jest wiele. Wystarczy przypomnieć sobie przebieg bitwy pod Termopilami około 2,5 tys. lat temu, kiedy to niewielka grupa Greków przez niezwykle długi czas powstrzymywała ogromną armię Persów.

Do tego doszedł brak zrozumienia sytuacji. Wywiad IDF był przekonany, że Hamas nie chce wielkiego konfliktu z Izraelem, a wszelkie dane wydawały się to potwierdzać. Tym bardziej że w wielu ostatnich konfliktach w Strefie Gazy Hamas nawet nie brał udziału i wydawał się zbyt przestraszony, by dołączyć do walki z Islamskim Dżihadem. Wszyscy nabrali więc przekonania, że Hamas wyciągnął wnioski z wojen w Strefie Gazy w latach 2014 i 2021. Ale przecież wówczas też poszedł na wojnę z Izraelem, pomimo wielu wcześniejszych doświadczeń, w których IDF powaliły go na ziemię. Wniosek jest taki, że Hamas, gdy czuje, że nie ma już nic do stracenia, jest gotów stoczyć nawet przegraną bitwę.

Genialna strategia Hamasu

7 października IDF zostało zaskoczone wieloma taktykami zastosowanymi przez Hamas, gdyż ten ich wcześniej nigdy nie ujawnił. Wojsko izraelskie było przyzwyczajone do ostrzału rakietowego bez zamieszek na granicy. Z kolei, gdy dochodziło do takich zamieszek, obywało się bez ostrzału rakietowego.

Zazwyczaj też działała tylko mała grupa komandosów morskich próbujących zaatakować plażę Zikim. Czasem przeciwnik posługiwał się jednym lub dwoma dronami, wysyłając je przez granicę. Łatwo było sobie z tym poradzić.

Tym razem było inaczej – Hamas wystrzelił ponad 2 tys. rakiet jako przykrywkę. Miały one odwrócić uwagę IDF. Użyto też całą flotę zmotoryzowanych lotni, które zrzucały bomby na izraelskie pozycje obserwacyjne. Te zmotoryzowane lotnie były genialnym taktycznym wykorzystaniem domowej roboty technologii retro. Okazały się one trudne do wykrycia.

Hamas najpierw zlikwidował izraelskie pozycje obserwacyjne, po czym natychmiast wysłał swoje siły w okolice wielu przejść granicznych. Tymczasem IDF zostało już pozbawione około 20 stanowisk obserwacyjnych, gdzie Hamas wkroczył drogą lądową z setkami żołnierzy, czego Izraelczycy się nie spodziewali. Przeniknął też drogą morską, nie z jedną grupą komandosów, ale z wieloma grupami, na co marynarka wojenna nie była gotowa.

Mimo że Izrael ogłosił, że zlikwidował skutecznie sieć podziemnych tuneli przygotowanych przez bojowników Hamasu, okazało się, że grupa terrorystyczna wymyśliła taki sposób na wykopanie około tuzina nowych, że nie wykryły ich warte miliardy dolarów wymyślne technologie IDF.

Wszystko to wydarzyło się praktycznie jednocześnie, ale w określonej kolejności, aby każdy kolejny krok przebiegał płynnie i jeszcze bardziej dezorientował i przytłaczał izraelskich decydentów nie wiedzących, gdzie i co się dzieje.

Przypominało to sytuację, która wydarzyła się 11 września w USA. Wówczas też wszystko odbyło się mniej więcej w tym samym czasie. Obie wieże zostały zaatakowane równocześnie, ale każda z nich osobno, dotknęło to także Pentagon. W tym samym mniej więcej momencie porwano jeszcze jeden samolot.

Przeciążony system

Gdyby Izrael miał przygotowane do natychmiastowej walki czołgi i od razu mógł dysponować swoimi siłami powietrznymi oraz zaawansowanymi pojazdami lądowymi, to Hamas nie miałby szans. Ale zanim te przeważające siły były gotowe, wróg w kilka zaledwie minut dostał się do obszarów miejskich z cywilami, neutralizując wiele technologicznych przewag IDF.

Siły Izraela zaczęły skutecznie odpierać inwazję dopiero wtedy, gdy rzuciły „tony staromodnych” wojsk lądowych na wszystkie przygraniczne wioski w Strefie Gazy. Robiły to na dodatek w sposób mniej niż skoordynowany, ale przynajmniej udawało im się wyłapywać bojowników Hamasu, gdziekolwiek się znajdowali.

Izraelczycy, ponosząc straty, musieli zdecydować się na klasyczne bitwy z bronią w ręku od domu do domu. Dopiero wtedy mogli ponownie zacząć skutecznie wykorzystywać swoją siłę powietrzną przeciwko Hamasowi.

Na domiar złego na Zachodnim Brzegu utknęło co najmniej kilkanaście batalionów IDF, które powinny być w Gazie. Próbowały one poradzić sobie z półtoraroczną falą terroru.

Przeczytaj także:

Wszystko wskazuje na to, że siły Izraela w przyszłości będą musiały zmienić swoją koncepcję bezpieczeństwa granic. Ta nowa musi uwzględnić większą liczbą sił lądowych, które mogą utrudnić Hezbollahowi lub jakiemukolwiek przyszłemu przeciwnikowi wykorzystanie zaawansowanej technologicznie strategii.

„Jeśli IDF dokona tak poważnej zmiany strategicznej, może być w stanie przenieść debatę na temat tego, kiedy doszło do najgorszej porażki wywiadowczej na grunt akademicki, zamiast stawiać w przyszłości czoła kolejnej inwazji, jak ta z 7 października – z północy lub z innego miejsca” – podsumowuje „The Jerusalem Post”.

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: