Nieprzedłużenie ograniczenia cen energii dla małych i średnich przedsiębiorstw może wpłynąć na ich płynność, na to, że znikną, albo podniosą ceny dla nas wszystkich – przekazała w środę w TVP Info minister klimatu i środowiska Anna Łukaszewska-Trzeciakowska.
“To wprowadza niepokój do polskich domów, do naszych domów. My od wakacji nie będziemy wiedzieć, jakie rachunki przyjdą pocztą” – oceniła w TVP Info minister klimatu i środowiska Anna Łukaszewska-Trzeciakowska w środę, odnosząc się do odrzucenia rządowej ustawy o zamrożeniu cen energii, a przyjęciu projektu posłów Polski 2050-TD i KO.
“Powinniśmy Polaków zapewnić o tym, żeby mogli spokojnie planować swoje budżety przez cały rok. Żeby planując wakacje, wiedzieć, jakie te rachunki po wakacjach przyjdą (..) Niestety jest pół roku, dużo niepokoju. Ja cały czas apeluję i w tej chwili też apeluję. Przepiszcie resztę naszej ustawy, bo część już została tą autopoprawką przepisana, natomiast te najważniejsze rozwiązania dla gospodarstw domowych, dla chronionych odbiorców, dla szpitali, dla domów dziecka, dla domów kultury niestety nie” – powiedziała Łukaszewska-Trzeciakowska.
Na pytanie o to, czemu małe i średnie przedsiębiorstwa nie zostały ujęte w projekcie Polski 2050-TD i KO, minister stwierdziła, iż “to jest kolejne absolutnie skandaliczne rozwiązania”.
“Wciąż widzimy, że w Europie te procesy są cały czas bardzo wrażliwe. Cały czas się staramy chronić odbiorców (…). Małe i średnie przedsiębiorstwa, nasza opozycja zdecydowała, że muszą sobie radzić z tym kryzysem energetycznym same. To może wpłynąć na ich płynność, to może wpłynąć na to, że znikną, albo podniosą ceny dla nas wszystkich” – oceniła szefowa MKiŚ.
Komisje energii, klimatu i aktywów oraz finansów publicznych przyjęły wcześniej w środę po pierwszym czytaniu zgłoszony przez posłów Polski 2050-TD i KO projekt, zakładający przedłużenie do połowy 2024 r. zamrożenia cen energii dla określonych grup odbiorców.
W trakcie posiedzenia komisji poseł PSL-TD Jacek Tomczak przedstawił poprawkę, zakładającą objęcie przez pierwszą połowę 2024 r. małe i średnie przedsiębiorstwa oraz rolników indywidualnych maksymalną ceną energii elektrycznej w wysokości 693 zł za MWh, analogicznie jak w 2023 r. Po uzgodnieniach na posiedzeniu komisji ustalono, że poprawka tej treści zostanie zgłoszona w czasie drugiego czytania projektu, które zaplanowane jest na czwartek. Poselski projekt, nad którym pracowały komisje pomija na razie te grupy odbiorców.
Poselski projekt, który wcześniej został przesłany do dalszych prac nie zawiera już przepisów dotyczących farm wiatrowych oraz przywrócenia obliga giełdowego na sprzedaż energii elektrycznej. Zapisy te zostały usunięte z projektu autopoprawką, którą autorzy przedłożyli przed pierwszym czytaniem na posiedzeniu plenarnym.
Poselski projekt zakłada przedłużenie do połowy 2024 r. maksymalnych cen energii dla gospodarstw domowych na poziomie 412 zł za MWh netto do obecnego poziomu limitu zużycia, pomniejszonego o 50 proc., ponieważ przepisy mają obowiązywać przez pół roku. Powyżej limitu zachowana ma być stawka 693 zł za MWh, jako cenę maksymalną. Płacić ją mają także samorządy i podmioty użyteczności publicznej. Projekt utrzymuje obecne rozwiązania dotyczące ograniczenia cen gazu i ciepła. Jako źródło finansowania wskazano Fundusz COVID-19, który będzie zasilany z odpisu gazowego, który trafia na Fundusz Wypłaty Różnicy Ceny za 2022 r. oraz innymi środkami. Projekt przewiduje wprowadzenie konieczność przekazywania odpisu gazowego na Fundusz wstecznie za rok 2022.
Łukaszewska-Trzeciakowska odniosła się również do pierwszej wersji projektu ustawy, w której przewidziane były zmiany dot. m.in. budowy farm wiatrowych.
“To był projekt tak zły i tak kontrowersyjny, że nie dało się uwierzyć, że rzeczywiście wyszedł spod ręki kogoś, kto mieni się kompetentny w zakresie energii. To była dzika prywatyzacja wiatrakowa z pominięciem samorządów, z pominięciem obywateli naszych małych ojczyzn, stawiająca za płotem wiatrak bez woli, bez zgody i bez korzyści z nich dla tych, którzy mieszkają obok. Z pominięciem planów zagospodarowania, z pominięciem wszystkich kompromisowych zasad, które sprawiają, że równoważy się z jednej strony inwestora, a z drugiej mieszkańca, który w cieniu tych wiatraków miałby żyć” – przekazała minister.
Jej zdaniem, zgodnie z projektowanymi wówczas przepisami zniknęła m.in. konieczność certyfikowania osób serwisujących turbiny wiatrowe.
“Myśmy zapisali, że oni muszą mieć certyfikat. To zniknęło. Każdy mógł te turbiny serwisować. Granie bezpieczeństwem Polaków. Coś skandalicznego” – podkreśliła szefowa MKiŚ.
Dodała, że w projekcie “były możliwości wywłaszczeń ludzi z terenów, które są w ich posiadaniu”. (PAP)
ra/ skr/