fbpx
16 marca, 2025
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Las Birnamski na ulicy Wiejskiej

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

Dziennikarz Stanisław Janecki komentując 11 stycznia 2024 na antenie Telewizji w Polsce warszawski marsz w obronie wolnych mediów powiedział, że obecnie rządzący Polską powinni przypomnieć sobie, jak to w szekspirowskim Makbecie las Birnam podszedł pod mury Zamku Dunzyniańskiego, patrz https://www.youtube.com/watch?v=B4OqWm8As_g. „Dzisiaj Las Birnamski podszedł pod Sejm i pod Kancelarię Prezesa Rady Ministrów”. To zawiera proroctwo, iż obecnie rządzących Polską spotka los analogiczny do losów Króla Szkocji.

Ogromne tłumy, które mimo siarczystego mrozu oraz terminu w środku tygodnia wyległy na ulice Warszawy, rzeczywiście można uznać za zjawisko zaskakujące. Jeszcze pół roku temu elektorat Zjednoczonej Prawicy zachowywał się ospale, biernie przyglądając się działaniom konkurencji politycznej. Szekspirowski król Makbet był pewien, że nic złego nie może go spotkać, bo miał wróżbę, iż jego warownia nie upadnie tak długo, póki nie podejdzie pod nią Las Birnamski, a jego samego nie zabije nikt zrodzony z kobiecego łona. Jednak las podszedł, zaś ten, który zabił króla, sam przyszedł na świat drogą cesarskiego cięcia, a więc nie poprzez łono. Zdarzają się rzeczy na pozór niemożliwe i tym samym uwagi Janeckiego są w pełni uzasadnione. Zachodzą ważne zmiany i, jak się wydaje, nie są one rozumiane przez obecnie rządzących, na co wskazują słowa Donalda Tuska z wywiadu telewizyjnego z dnia 12 stycznia. Wynikało z nich, że w jego ocenie manifestanci występowali w obronie prezesów pozbawianych swych tłustych apanaży. Tu da się rozpoznać, co dla samego Tuska jest kluczowym w obecnym zwrocie politycznym, a więc by apanaże pobierali tylko jego ludzie. Nie zrozumiał, że manifestantów nie interesują prezesi, zaś wystąpili w obronie zwykłej ludzkiej przyzwoitości.

Tyle lat trwały międzynarodowe spory na temat polskiej praworządności, że już jakby zapomnieliśmy, o co w istocie w nich chodziło. To warto przypomnieć, choć manifestanci z 11 stycznia to świetnie odczuwali. Gdy w roku 2014 w wyniku wyborów zmieniła się w Polsce władza, to zostało zakwestionowane przez dominującą część środowiska sędziowskiego. Nie było w tym żadnej praworządności. Sędziowie okazali się funkcjonariuszami partyjnymi Platformy Obywatelskiej, łamiąc zarówno zasady przyzwoitości, jak i samo prawo. Gdy wedle pomysłu ministra Waszczykowskiego rząd zwrócił się do Komisji Weneckiej, towarzyszyło temu głębokie przekonanie, iż ta komisja poprze stanowisko Prawa i Sprawiedliwości. Tak się nie stało i to nadal było kontynuowane w orzeczeniach Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości oraz międzynarodowej nagonce polityczno- medialnej. Bowiem dla elit rządzących Unią Europejską kluczowe jest to, by w sądach zasiadali „nasi” a nie ludzie mogący sympatyzować w przeciwnymi siłami politycznymi. Nie ma w tym ani jednego grama niezależności lub apolityczności sędziowskiej. Nagonka przeciwko Polsce o rzekome łamanie praworządności w istocie prowadzona była przez elity unijne ze złamaniem monteskiuszowskiej zasady trójpodziału władzy, bo sądy stały się posłusznym wykonawcą poleceń politycznych. Jedyne, o co chodziło, to o zmianę rządu w Polsce, bo odkąd będą rządzić „nasi”, to będzie oznaczało praworządność.

Ludzie manifestujący na siarczystym mrozie 11 stycznia wyrażali swój odruchowy sprzeciw przeciw temu, iż próbuje się wprowadzać podział na „prawdziwych sędziów” i neo-sędziów”, przy czym ci „prawdziwi” to wprowadzeni przez PO, zaś „neo” to wprowadzeni przez PiS. Dla prostego obywatela jest oczywiste, że w tym zawiera się oszustwo i zdeptanie prostego poczucia przyzwoitości. Przy tym manifestantów wcale nie inspirowało popieranie konkretnych osób lub ocena, jakoby Zbigniew Ziobro nie popełniał żadnych błędów sprawując urząd Ministra Sprawiedliwości. Starsi dobrze pamiętali, jak skandalicznie zachowywały się polskie sądy za wcześniejszych rządów Platformy Obywatelskiej, choćby w sprawach złodziejskiej reprywatyzacji. Polskie sądy były głęboko skorumpowane, jednak funkcjonujący w nich post-ubecki układ był chroniony przez Donalda Tuska, a więc stąd ów układ nakazywał całemu środowisku łamanie zasad apolityczności oraz dążenie, by Tuska przywrócić do władzy.

Mateusz Morawiecki kiedyś wspominał swą rozmowę z prezydentem Francji Macronem, gdy podał analogię wyjaśniającą intencje zmian systemu prawnego wprowadzanych w Polsce po roku 2014. Morawiecki powiedział, że pozostawienie polskiego środowiska sędziowskiego w prostej kontynuacji z czasów komunizmu było czymś takim, jak gdyby Francuzi pozostawili bez żadnych zmian i rozliczeń sędziów orzekających w czasach Vichy. Wedle Morawieckiego Macron natychmiast to zrozumiał. Jednak tego nadal nie rozumieją miliony ludzi oraz elita Zachodu, co się dzieje głównie za sprawą braku prawdy w przekazie medialnym. Aby przeciwko temu zaprotestować, 11 listopada ogromny tłum manifestował na ulicach Warszawy. To był Las Birnamski pokazujący, co spotka ludzi łamiących proste zasady przyzwoitości. Jak się to stanie, trudno dziś zgadywać. Być może układ post-ubecki zblatowany z „nowoczesnymi Europejczykami” będzie jeszcze rządzić przez długie lata. Ale rzeczy pozornie niemożliwe jednak się zdarzają, o czym nas przekonywał Szekspir.

Jeżeli porównanie z Lasem Birnamskim jest trafne, w tym znajduje się również pewne memento dla władz PIS. O las trzeba dbać i starać się o jego pomyślny wzrost. Las trzeba karmić edukującą informacją, a nie tępą propagandą obliczoną na samo tylko podgrzewanie emocji. Władze PiS powinny zauważyć, jak dalece klęska wyborcza z 15 października została wypracowana przez złą pracę telewizji publicznej. Społeczeństwo otrzymywało zasiłki, jednak nie czuło starań, by na różne sposoby wspierano jego rozwój, edukację, powiększanie spójności społecznej lub pól zaangażowania obywatelskiego. Las Birnamski nadal jest pełen siły, co dało się zobaczyć 11 stycznia. Jednak drzewa mogą usychać, gdy się do nich podchodzi w sposób lekceważący. PiS nadal dysponuje sporymi funduszami i teraz nadchodzi czas, by te fundusze szeroką rzeką kierować na rozwój kapitału ludzkiego i społecznego. Bardzo dobrze rozwinięte struktury terenowe PiS winny się stawać ośrodkami solidnych debat nad rozmaitymi sprawami społeczności lokalnych, zaś własne siły dziennikarskie winny być kierowane dla nagłaśniania wszystkiego, co jest skandaliczne. Przy tym szeroko prowadzone działania obywatelskie będą powodowały przekonywanie do siebie wielu ludzi dobrej woli, dotąd otumanionych przez telewizję TVN. Las Birnamski może podejść pod mury i doprowadzić do zwycięstwa przyzwoitości. Jednak o ten las trzeba dbać.

Marek Oktaba

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: