Stany Zjednoczone robią, co mogą, by powstrzymać wzrost Chin. Angażują do tego zarówno zasoby militarne, jak i gospodarcze czy dyplomatyczne. Jednym z amerykańskich problemów jest to, że NATO – główny instrument skoordynowanej globalnej obrony – działa na obszarze Atlantyku, natomiast nowe zagrożenie pojawiło się na Pacyfiku. Amerykanie szukają rozwiązań i jednym z nich jest wzmacnianie więzi z sojusznikami na obu oceanach, co pozwoliłoby Stanom stworzyć sojuszniczą oś wokół globu. Dlatego tak istotnymi partnerami stały się Japonia, Korea Południowa, Australia i Nowa Zelandia.
„El Confidencial” przeprowadził wywiad z Mirną Galic, analityk ds. polityki Chin i Dalekiego Wschodu w amerykańskim Instytucie Pokoju, która przewodniczyła panelowi ekspertów opracowujących raport na temat wspomnianego planu budowania globalnej osi sojuszników. Pomysł ten cieszy się poparciem obecnej administracji USA.
Czy można mówić o nowej zimnej wojnie?
To kwestia perspektywy. Należy jednak pamiętać, że Unia Europejska i Stany Zjednoczone opisują swoje relacje z Chinami w inny sposób. Dla Unii Chiny są strategicznym rywalem i konkurentem gospodarczym. Stany Zjednoczone postrzegają je w podobny sposób, co zostało powiedziane podczas listopadowego spotkania prezydenta Bidena z prezydentem Xi. Istotne jest odpowiednie zarządzanie tą rywalizacją, aby nie przerodziła się ona w konfrontację czy konflikt – a nawet wojnę, zimną czy nie.
Obecne relacje należy jednak opisywać właśnie w kategoriach rywalizacji. Określenie zimnej wojny niepotrzebnie przywołuje wspomnienie sytuacji, którą mamy już za sobą.
Przedstawiony raport dotyczył relacji między członkami NATO i amerykańskimi sojusznikami na Pacyfiku – a mowa tu o krajach, które otaczają Chiny. Czy kraje te są czymś w rodzaju pierwszej bariery mającej powstrzymać Chińczyków? Jaka jest faktyczna siła tych sojuszy?
NATO współpracuje z tymi krajami już od ponad dwóch dekad. Japonia pierwsze porozumienia polityczne z NATO podpisała ponad dziesięć lat temu, mamy wiele powodów, by wzmacniać to zaangażowanie. NATO ma wielu partnerów na całym świecie, ale państwa, których dotyczył raport, są wyjątkowe dlatego, że mają demokratyczne rządy – nie jest to przecież standardem w tym regionie.
Oprócz tego omawiane państwa dysponują znaczącą siłą militarną, ich gospodarki działają prężnie, a wyznawane wartości pokrywają się z tymi, jakie przyjęły państwa NATO i Unia Europejska.
Poza tym oferują unikalną perspektywę pozwalającą inaczej rozumieć Chiny i postrzegać kwestie bezpieczeństwa w tym regionie. W końcu narody te zawsze żyły w sąsiedztwie z Chinami, dobrze je rozumieją i mają najlepsze wiadomości o tym, co dzieje się w tej okolicy.
Jakie praktyczne korzyści osiągają te kraje z sojuszy z Unią – i co z tego ma Unia?
Wojna w Ukrainie wpływa pośrednio na bezpieczeństwo w Europie. To samo odnosi się do działań Chin w regionie Indo-Pacyfiku, choć w przypadku Rosji łatwiej to zrozumieć, bo leży ona w niedalekim sąsiedztwie.
Azjatyccy sojusznicy cenią sobie interoperacyjność z partnerami NATO. Chcą się angażować w dyskusje na temat ich regionu. A ponieważ podzielają większość wartości NATO, chętnie angażują się w ich obronę.
Nie jest jednak tak oczywiste, że państwa te wolą sojusz z NATO od sojuszu z Chinami.
Większość tych państw, przede wszystkim Korea i Japonia, uważa Chiny za potencjalne zagrożenie, z powodu chińskich działań. Natomiast Australia i Nowa Zelandia są zaniepokojone podważaniem międzynarodowego ładu i globalnie przyjętych zasad. Dlatego decydują się na współpracę z tymi partnerami, którzy podzielają ich wartości. Przez to sojusze ze Stanami Zjednoczonymi są dla nich tak ważne, podobnie jak relacje z Europą.
Sytuacja w Europie jest obecnie szczególna: zagrożenie ze strony Rosji możliwe jest do odparcia tylko we współudziale Stanów Zjednoczonych, ale wojna handlowa między USA a Chinami stawia Europę w niekomfortowym położeniu. Panuje też duża niepewność związana z niestabilną sytuacją polityczną w USA i możliwym powrotem Trumpa na urząd prezydenta. Czy przy tej niestabilności warto wchodzić w niepewne sojusze na Indo-Pacyfiku?
Jednak dla Europy Chiny już są strategicznym rywalem i krajem o odmiennych wartościach politycznych, nie wspominając już o konkurencie w kategoriach gospodarczych. Tak samo NATO przedstawia Chiny w swoich dokumentach strategicznych.
Te stanowiska są oparte na konsensusie, a nie narzucone. Stany Zjednoczone nie każą nikomu postrzegać Chin jako rywala, takie jest stanowisko uzgodnione przez wszystkich członków NATO.
Europa już podjęła stanowisko w kwestii Chin. Oczywiście nadal istnieją możliwości współpracy gospodarczej. Zresztą nikt nie stawia Unii przed wybieraniem między Stanami a Chinami.
Co może stać się z NATO, jeśli prezydentem Stanów Zjednoczonych ponownie zostanie Donald Trump?
Europejczycy doświadczyli już administracji Trumpa. Jeśli ponownie zostanie wybrany prezydentem, pewnie da się wypracować jakiś sposób współpracy akceptowalny dla obu stron. Na pewno europejscy politycy już teraz pracują nad planem rozwoju wydarzeń uwzględniającym zwycięstwo Trumpa w listopadowych wyborach.
Trump jasno wyraził swoje zdane na temat NATO i nie jest ono zbyt pozytywne. Natomiast NATO to sojusz wielu państw o wieloletniej tradycji. To nie jest sojusz amerykański, Europa ma w nim również wiele do powiedzenia.
Obrona niektórych krajów Pacyfiku – takich jak Japonia, Tajwan, Australia czy Nowa Zelandia – też jest zależna od amerykańskiego parasola.
Amerykańskie sojusze w regionie Indo-Pacyfiku są ważne także dla USA. Pozwalają amerykanom na utrzymywanie swojej obecności w tym rejonie – inaczej nie mogliby jej osiągnąć. Nie należy więc charakteryzować tych sojuszy jako jednostronnych. Stany też na nich korzystają.
Warto jednocześnie pamiętać, że podczas swojej prezydentury Trump wyraźnie zaznaczał, że kraje sojusznicze powinny bardziej zaangażować się w dbanie o własne bezpieczeństwo – mając na myśli zarówno kraje europejskie, jak i państwa z regionu Indo-Pacyfiku.
Czy sojusznicy na Pacyfiku zastosowali się do tego zalecenia?
Japonia wydaje się zmierzać w tę stronę, na co wskazuje przegląd podejścia do bezpieczeństwa i zwiększenie planowanych wydatków na obronność. Wydaje się jednak, że sojusz ze Stanami nadal będzie tu istotny. Jednak równolegle do tego, Japonia chce wzmocnić swoją pozycję i zwiększyć zdolność do działania. To wpłynie pozytywnie nie tylko na jej obronę, ale umożliwi także pomoc takim krajom, jak na przykład Filipiny.
Sytuacja w regionie Indo-Pacyfiku różni się znacząco od europejskiej. W Europie obrona ma charakter zbiorowy – kiedy jakiś kraj znajdzie się w niebezpieczeństwie, może liczyć na reakcję innych. Przy Pacyfiku są to stosunki dwustronne.
Są też w tym regionie kraje – jak Indie i kraje Azji Południowo-Wschodniej koalicji w ramach ASEAN – które nie opowiedziały się jednoznacznie po żadnej ze stron. Zarówno Chiny, jak i Stany Zjednoczone starały się rozwijać z nimi relacje. Jaką rolę odgrywają te państwa w globalnej rywalizacji?
Indie konsekwentnie starają się nie angażować i jest to dla nich powód do dumy. Dzięki temu czują się niezależne. Trzeba jednak pamiętać, że Indie i Chiny mają spór graniczny oraz inne problemy. Natomiast w ostatnich latach relacje Indii ze Stanami się poprawiły.
Przeczytaj także:
- Wyścig militarny nie ma sensu. Czego Stany Zjednoczone mogą się nauczyć od Chin?
- Dlaczego Chiny są tak agresywne?
Kraje należące do ASEAN raczej nie chcą wybierać USA a Chinami. Nie sądzę, by miały zostać postawione przed koniecznością takiego wyboru. Ale niektóre z tych krajów mogą nieść większą pomoc, niż otwarcie deklarują. Na przykład Filipiny są amerykańskim sojusznikiem, który wykazuje coraz większe zainteresowanie współpracą mogącą odstraszyć Chiny. Jednak ogólnie kraje te bardzo uważają, by nie zostały postawione w sytuacji koniecznego wyboru. Co prawda Stany Zjednoczone z wieloma z nich współpracują, ale z tą współpracą nie idzie w parze żadna presja na opowiadanie się po amerykańskiej stronie. Chiny jednak mogą działać inaczej.