Wg danych Eurostatu w 2022 r. były tylko dwa państwa, w których stopa oszczędności gospodarstw domowych była ujemna, czyli ludzie więcej wydawali niż zarabiali. Były to Polska i Grecja. Statystyka ta musi budzić niepokój i zastanowienie, dlaczego znaleźliśmy się w tym nielicznym gronie?
Oszczędności odgrywają w gospodarce bardzo ważna rolę. Zgodnie z podstawami makroekonomii, oszczędności równają się inwestycjom. Jeśli zatem w danej gospodarce oszczędności rosną, jest szansa, że podobnie będzie z inwestycjami. Te ostatnie z kolei są fundamentem zdrowego wzrostu gospodarczego. Zwiększają bowiem długookresowy potencjał ekonomiczny danego kraju. Choćby z tego powodu warto pochylić na problemem niskich oszczędności polskich rodzin.
Drugi aspekt sprawy ma wymiar mikroekonomiczny. Oszczędności dają poczucie bezpieczeństwa. Posiadanie środków, które pozwalają przetrwać przynajmniej kilka miesięcy bez pracy wyposaża w czas konieczny do znalezienia nowego zatrudnienia i zmniejsza presję na zaciąganie niekorzystnych zobowiązań, np. w tzw. chwilówkach. Bez oszczędności, w razie trudności zawodowych łatwo wpaść w spiralę zadłużenia, z której wyjść potem niełatwo. Dlatego warto mieć jakiś zapas, z którego będzie można czerpać.
Tymczasem z budowaniem tego zapasu idzie u nas jakoś opornie. Dlaczego? Czyżby Polacy byli mało przezorni i nie dość, że nie oszczędzali to jeszcze wpadali w długi? Problemem nie jest raczej brak przezorności i niemyślenie o przyszłości. Sprawa jest prosta, żeby oszczędzić trzeba mieć nadwyżkę finansowa. Innymi słowu trzeba mieć z czego odkładać. Zaraz, zaraz powie ktoś, przecież pensje w Polsce rosną. Tak pensje rosną, niemniej patrzenie na tzw. średnią krajową, obecnie wynoszącą ponad 8 tys. zł to nie jest najlepszy sposób na realną ocenę siły nabywczej Polaków. Wg badania GUS w 2022 roku 43,1% Polaków zarabiało 75% lub mniej niż wynosi przeciętne wynagrodzenie. 13,5% pracujących w Polsce zarabiała co najwyżej połowę przeciętnego wynagrodzenia!
Przeciętne wynagrodzenie w zakwaterowaniu i gastronomii stanowiło tylko 65% tego dla całej gospodarki. Niewiele lepiej było jeśli chodzi o administrowanie i działalność wspierającą (75%). W wielu sektorach gospodarki średnia pensja jest niższa niż dla całej gospodarki. W całej polskiej gospodarce, zgodnie z tymi samymi danymi GUS, średnią krajową lub więcej zarabia jedynie około 1/3 pracowników.
Podane wyżej liczby każą spojrzeć na statystyki wynagrodzeń w Polsce z innej perspektywy. Poważne różnice występują także między województwami. Zgodnie z komunikatem GUS za 2022 r. w zdecydowanej większości województw przeciętna pensja była niższa niż średnia krajowa! Tak było w aż 12 na 16 województw. Mówiąc inaczej wielu pracowników w Polsce o średniej krajowej podawanej w gazetach może tylko pomarzyć. Są tacy, którzy nawet nie zbliżają się do tej kwoty jeśli chodzi o wysokość przelewu od pracodawcy. Trudno zatem oczekiwać od kogoś mającego 3 tysiące z hakiem na rękę, aby cos odkładał. Problemem jest tutaj raczej dotrwanie do pierwszego. Takie są realia, które trzeba wziąć pod uwagę.
Niskie pensje to nie tylko wyzwanie dla samych pracowników. To, jak wspomniano wyżej, kłopot w skali makroekonomicznej. Patrząc całościowo to wyzwanie również dla firm. Czemu? Możliwość zatrudnienia niskopłatnych pracowników zniechęca do inwestowania, co blokuje poprawę konkurencyjności. Na krótką metę płacąc grosze można mieć wrażenie, że buduje się silny biznes. To jednak niebezpieczna iluzja. Przewaga konkurencyjna oparta na niskich kosztach pracy to droga donikąd. Traci na tym cała gospodarka, jest bowiem niedoinwestowana. Nie jest celem to, aby pensje rosły w jakimś szalonym tempie. Jeśli jednak chodzi o udział płac w PKB Polska jest w ogonie państw należących do UE. W 2023 roku udział wynagrodzeń w PKB dla Unii Europejskiej wyniósł 47%, w Polsce było to jedynie 38,9%. Co warte podkreślenia, w tym względzie gorzej wypadamy także od wielu państw naszego regionu! Wciąż zatem mamy sporo do nadrobienia. Bez tego trudno będzie budować wysoką stopę oszczędności.