Wśród nowo wybranych w roku 2024 posłów do Parlamentu Europejskiego należy budować koalicję takich, którzy opowiadają się za prawdziwą ekologią, obejmującą troskę o każdą postać życia, a w tym również i o życie ludzkie od poczęcia do naturalnej śmierci. Utworzenie w miarę zwartego środowiska dyskutującego o tych sprawach, nawet gdy pojawiają się wewnętrzne spory, stanowiłoby ważne przełamanie dotąd funkcjonującego „kordonu sanitarnego” rozdzielającego posłów po linii klubów i wyodrębniającego tak zwanych „populistów”. Oczywiście, termin „populiści” jest kłamstwem, bo każda z europejskich sił politycznych sięga do populizmu, a najbardziej ci, którzy dążą do utworzenia europejskiego superpaństwa. Gdyby udało się utworzyć koalicję wokół zdrowej ekologii, to by mogło łączyć posłów spod rozmaitych szyldów partyjnych, a, co jeszcze ważniejsze, z różnych krajów Europy. Kluczowe to by doprowadzić do poznania się ze sobą ludzi oraz całych środowisk, a tym samym budować oddolną sieć porozumienia. Taka sieć w nieoczekiwanej chwili może zrodzić nieoczekiwane wydarzenia.
Zdrowa ekologia to taka, która patrzy na planetę jako na jedną całość, widząc współzależność od siebie środowiska przyrodniczego i ludzkiego. Nie wolno działać jak tam, gdzie za pomocą sił policyjnych próbuje się zabezpieczyć dziką zwierzynę przed zagrożeniem ze strony tubylców, którzy są wynędzniali, głodujący, a przy tym rzuceni jako igraszka w ręce skorumpowanych elit oraz brutalnych podmiotów gospodarczych. Los zwierzyny byłby o wiele lepiej zabezpieczony tam, gdzie rdzenne ludy doznawałyby widocznego rozwoju. Dojrzałe społeczeństwa same najlepiej by dbały o sąsiadujący z nimi świat przyrody.
Powyższy przykład może się nam kojarzyć z Afryką Subsaharyjską, ale do pewnego stopnia analogiczne zjawisko rozwija się dziś pod „oświeconymi” rządami wpływowych elit Zachodu, z ogromną pogardą odnoszących się do zwykłych, prostych mieszkańców Europy, bo ci są zbyt zacofani,, aby umieć się zachwycać lewackimi pomysłami ideologicznymi. Być może nie do końca świadomie to rodzi działania centrum Unii Europejskiej mające na celu dławienie społeczności peryferyjnych, odbieranie im prawa weta i stosownej podmiotowości. Tu widać zazębienie z tęsknotami elit, aby zlikwidować europejskie rolnictwo, jako że tu tkwi zarzewie buntów i groźnych protestów. Jeżeli żywność będzie się sprowadzało z Ameryki lub Azji, wówczas w Europie nikt nie będzie wsiadał na swój traktor by zablokować drogę lub stworzyć pikietę wokół urzędu. Tutaj intencja polityczna zbiega się z działaniem lobbystów, reprezentujących wielkie przedsiębiorstwa latyfundialne i umiejętnie korumpujących brukselskich urzędników. To wszystko razem nie ma nic wspólnego ze zdrową ekologią, choć nosi pokrętną nazwę Zielonego Ładu. Im dłuższy transport żywności w skali międzykontynentalnej, tym większe wydatki energii oraz wydalanie gazów cieplarnianych. Rozwój jest wtedy integralny, jeżeli oparty na lokalnej produkcji z uwzględnieniem interesów lokalnych gatunków roślin i zwierząt. Gdy w gronie nowo wybranych Europosłów będzie się tworzyło poziome struktury dyskutujące nad takim zagadnieniami, wówczas będzie się mogła rozwijać zdrowa myśl prowadząca do zdrowych działań.
Warto tu zauważyć, że gazy cieplarniane urosły do rangi wielkiego tematu politycznego wówczas, gdy biurokracja brukselska odkryła, że różnego rodzaju zielone daniny można kierować na jej własne utrzymanie. Można by uważać te daniny za uzasadnione, gdyby je kierowano na badania naukowe oraz poszukiwanie innowacyjnych rozwiązań taniego pozyskiwania energii odnawialnej. Tymczasem, te daniny jedynie karmią tłustą biurokrację, która żąda dla siebie coraz większych uprawnień, odejmując je peryferyjnym społeczeństwom obywatelskim i tym samym zniechęcając je do brania odpowiedzialności za losy kontynentu. Stąd dążenie do centralizacji, odbieranie prawa weta, karanie niepokornych sankcjami finansowymi oraz mechanizmami warunkowości. Nie do zazdroszczenia jest przy tym przyszłość ziemskiej atmosfery, gdyż będzie się ona tym bardziej przegrzewać, w im większym stopniu zielone podatki będą kierowane na utrzymanie europejskiej biurokracji. Im większa katastrofa ekologiczna, tym głośniej urzędnicy będą wołali dla siebie o pieniądze. Dla brukselskiej biurokracji byłoby złym scenariuszem, gdyby ktoś wymyślił innowacyjne rozwiązanie rozwiązujące problem gazów cieplarnianych, gdyż wówczas straci ona swe dochody. I to pewnie dlatego w coraz gorszej kondycji są europejskie uniwersytety, zaś wybitni naukowcy innowatorzy wyjeżdżają z Europy, tu nie widząc dla siebie dobrych warunków do pracy.
I właśnie o tym wszystkim warto rozmawiać w gronie europarlamentarzystów, z wszystkich opcji oraz krajów, poszukując ludzi rozsądnych i nieskorych do tego, by siebie sprzedawać. Zaś im bardziej to się będzie działo na oczach mediów i opinii publicznej, tym łatwiej będzie poszerzać skalę dyskusji. Z czasem by mogło dojść do przełamania „kordonu” obecnie służącego do marginalizacji sił kwestionujących kierunki integracji europejskiej. Ta integracja winna wrócić do swych ideałów z epoki Roberta Schumana, Konrada Adenauera i Alcide de Gasperiego. W swoim czasie politycy Zachodu nie posługiwali się kłamstwami i hipokryzją. Na kontynuację tych kłamstw nas nie stać, podobnie jak na to nie stać ziemskiej atmosfery, gdy staje się ona zakładnikiem dochodów europejskiej biurokracji. Oczywiście, urzędnicy są potrzebni, są niezbędni, jednak nie wolno dopuszczać do tego, by urzędnicy brali w swe ręce władzę. Nade wszystko zaś Unia Europejska musi działać wedle zasady pomocniczości (subsydiarności) wedle której centrum zachowuje dla siebie tylko takie kompetencje, których nie są w stanie skutecznie realizować niższe poziomy administracji. I to ma swe bardzo proste przełożenie na sprawy ekologii, gdy przypomni się o staraniach Brukseli by to ona zarządzała polskimi lasami, odbierając prawo istnienia polskim leśnikom. W całym świecie przyrody nie ma ani jednego organizmu, który by w taki sposób podchodził do swych własnych tkanek.
Przeczytaj także:
Gdy pomału zbliża się czas wyborów do Europarlamentu, sięgajmy myślami do dylematów, które w swoim czasie starał się rozwiązywać Robert Schuman. Dzisiaj sprawy poszły w złym kierunku, na czym cierpi europejskie rolnictwo, energetyka, innowacyjna myśl naukowa, a do tego ziemska atmosfera, która będzie przegrzewana gazami cieplarnianymi, bo to jest z krótkowzrocznie widzianą korzyścią dla europejskiej biurokracji. Potrzebujemy lepszej formuły integracji, przy kierunku dokładnie odwrotnym od inicjowanych obecnie starań centralizacyjnych.
Marek Oktaba