fbpx
18 lutego, 2025
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Unia ludzi, którzy kochają władzę

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

Nie wolno się zgadzać z propagandą twierdzącą, iż albo się wybiera nowoczesność, czyli obecny kierunek narzucany przez elity dotąd rządzące Unią Europejską, albo zacofanie, czyli poddawania tego kierunku pod wątpliwość. Powinniśmy budować integrację europejską, a zarazem odrzucać chore naleciałości, które psują ową integrację, same siebie utożsamiające z nowoczesnością. Aby ocalić Europę, trzeba przywracać idee założycielskie z epoki Roberta Schumana, Konrada Adenauera i Alcide de Gasperiego, pozbywając się tego jak obecnie doprowadzono te idee do kształtu karykaturalnego.

Dzisiejsza Unia Europejska jest krainą naznaczoną przez miłość, a konkretnie, przez miłość do władzy ze strony tych, którzy ową władzę sprawują bez jakiegokolwiek mandatu demokratycznego i dlatego są nieusuwalni. Co w dobrze pomyślanych systemach można określić jako korpus służby cywilnej, a więc zespół mądrych fachowców dbających o sprawy wedle swego zakresu kompetencji oraz we względnej niezależności od zmian politycznych, w skali Unii wyrodziło się w tkankę nowotworową, która porzuciła staromodny obyczaj, by służyć, a zamiast tego zapragnęła rządzić. Zamiast służby cywilnej mamy dyktaturę cywilną.

Rezultaty owych rządów są opłakane. Europa stale traci na swej wartości gospodarczej, konkurencyjności, oraz przegrywa na polu innowacyjności. Urzędnicy brukselscy są przekonani, iż droga do osiągnięcia sukcesu jest to, by narzucali jak najwięcej regulacji sięgających jak najdrobniejszych szczegółów. Kochają narzucać te regulacje w Unii naznaczonej przez miłość. Zarazem, czują się zwolnieni z tego, by w ślad za tymi regulacjami zapewniać środki finansowe na pokrycie nowo powstających kosztów. Przyzwyczaili się bowiem, by zamiast finansowania dawać same tylko czcze obietnice. Wiele rzecz ma rzekomo być finansowane przez Unię, jednak sama Unia ma pusta kasę, zaś może jedynie dawać pieniądze pochodzące z pożyczek, które to pożyczki my sami będziemy musieli później zwracać z należnymi odsetkami. Bruksela wie, że ostatecznie wszystko i tak sfinansują prości mieszkańcy kontynentu, potulnie zgadzający się na to, by samemu wchodzić w coraz głębsze ubóstwo. A im więcej nowego opodatkowania, tym mocniej błyszczą oczy urzędników brukselskich, gdyż jednym z wymiarów ich miłości do władzy jest miłość do tego, by ściągać podatki. Są nieusuwalni, a do tego ściągają podatki, a więc im samym nigdy nie zabraknie pieniędzy.

Pomimo owego dostatku w biurokratach brukselskich stale potęguje się miłość do pozyskiwania dalszych pieniędzy, i tu użytecznym źródłem stają się lobbyści wielkich organizacji gospodarczych. Około 75-80 procent unijnego prawa tworzą lobbyści ponadnarodowych korporacji i wcale się z tym nie kryją, oficjalnie nazywani ekspertami. Właśnie tutaj ma swe źródło pomysł by zlikwidować europejskie rolnictwo, bo globalni latyfundyści będą tu mieli chłonny rynek zbytu swych produktów spożywczych, a przy tym zyskuje się dodatkową korzyść w postaci tego, iż już odtąd nikt nie będzie ciągnikami rolniczymi blokował unijnych urzędów.

Profesor Zbigniew Krysiak, sam 9 czerwca 2024 kandydujący do Parlamentu Europejskiego, wzywa do tego, by przywrócić właściwe prerogatywy państwom członkowskim oraz ukrócić wpływ wielkich korporacji na unijne prawodawstwo, bo bez tego staniemy się jako społeczeństwa niewolnikami owych korporacji. W wyborach idzie o to, czy decyzje będą podejmowane przez suwerena, jakim jest naród, czy też ów suweren zostanie przekształcony najpierw w wasala, później zaś w niewolnika.

Pseudo- nowoczesna narracja tych, którzy dotąd rządzą Unią Europejską, wskazuje centralizację jako sposób na wzmocnienie kontynentu. Taka centralizacja kroczek po kroczku jest zaprowadzana jeszcze od roku 1992, kiedy to została zainicjowana w traktacie z Maastricht, i w tym czasie już znacznie osłabiła Europę. Centralizacja wzmacnia brukselskich biurokratów, ale tylko ich. Prawdziwi twórcy procesu integracji europejskiej opierali się na zasadzie pomocniczości (subsydiarności) która właśnie przestrzega przed centralizacją. W roku 1931 papież Pius XI w encyklice Quadragesimo anno tak opisał ową zasadę: „jak jednostkom ludzkim nie wolno odejmować i przekazywać społeczności tego, co jednostki te z własnej inicjatywy i własną mogą wytworzyć pracą, tak samo jest naruszeniem sprawiedliwość, gdy się to, co mniejsze i niższe społeczności wykonać i dokonać mogą, przydzielić większym i wyższym władzom społecznym; poza tym wyrządza to szkodę wielką i podrywa porządek społeczny. Wszelka czynność społeczna bowiem powinna w pojęciu i istocie swojej wspomagać członki ciała społecznego, nigdy zaś ich nie rozbijać, ani nie wchłaniać” (n. 80).

W czasach, gdy za nowoczesne uważa się zdejmowanie ze ścian krzyży, warto przejrzeć na oczy i dostrzec, że owa nowoczesność jest jedynie mutacją starego marksizmu. Zgodnie z „Manifestem z Ventotene” opracowanym przez komunistę Altiero Spinellego, dziś czczonego przez biurokratów brukselskich, własność ma być jedynie w posiadaniu wąskiej grupy zarządzających, oligarchów i właścicieli wielkich kapitałów, którzy kontrolując dystrybucję dóbr będą podtrzymywali egzystencję swoich pracowników. Wedle marzeń pseudo- nowoczesności praca ludzi ma być zastępowana lub nadzorowana przez sztuczną inteligencję. Scentralizowane europejskie super-państwo ma zlikwidować gotówkę obejmując całkowitą kontrolę dostępu do elektronicznego pieniądza, transakcji bankowych i kredytów. Nawet samochody na własność będzie posiadać jedynie wąska grupa zarządców, podczas gdy obywatele najwyżej będą mieli możliwość wypożyczenia samochodu na czas podróży.

Nie gódźmy się na to, by Unią Europejską rządzili ludzie, którzy kochają władzę, sprawujący ją bez jakiegokolwiek mandatu demokratycznego i dlatego uważający samych siebie za nieusuwalnych. Nie gódźmy się na to, by taki stan rzecz nazywać „nowoczesnością”. Do Unii Europejskiej wkradł się niespotykany chaos. Decyzje podejmuje gremium, które nie jest wybierane w sposób demokratyczny, poza tym unijni urzędnicy nie przestrzegają traktatów, a organ, który powinien ich nadzorować jest tak upolityczniony, że sam w sposób pozatraktatowy wyrywa sobie kompetencje. Tak być nie może. Najwyższy czas powiedzieć “Non possumus” i zacząć reformy w duchu Roberta Schumana. A w ramach tego należałoby przywrócić prerogatywy państwom członkowskim oraz ukrócić wpływ wielkich korporacji na unijne prawodawstwo.

Marek Oktaba

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: