fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

8.6 C
Warszawa
wtorek, 15 października, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Afroamerykanin o współczesnym rasizmie uderzającym w białych

„Żyjemy w nowym rasizmie, gdzie wszystko, co białe jest uważane za złe” – mówi Coleman Hughes w wywiadzie udzielonym „Le Figaro”. Eseista potępia obsesję na punkcie rasy, uważając, że toruję to drogę do piekielnego społeczeństwa, w którym kolor skóry uważany będzie za podstawowe kryterium.

Warto przeczytać

Coleman Hughes w swojej pierwszej książce zatytułowanej „The End of Race Politics: Arguments for a Colorblind America” pisze o „destrukcyjnym neorasizmie”, który prowadzi do społeczeństwa stawiającego kwestię rasy na pierwszym miejscu.

Chociaż nigdy nie obchodziło go, kto z jego przyjaciół jest jakiego koloru, to temat rasy do niego przyszedł czy chciał tego, czy nie. Od wczesnej młodości interesowały go muzyka i filozofia, ale pewnego dnia, gdy był uczniem szkoły średniej, wysłano go na konferencję o nazwie „The Colored People’s Conference”. Tam twierdzono, że rasa jest fundamentalną koncepcją, a tożsamość rasowa mistyką, którą należy czcić. Nauczano, że rasa daje dostęp do innego zasobu wiedzy. Hughes treści te uznał za naprawdę dziwne i toksyczne.

Kwestia koloru skóry dominuje

W 2015 r., gdy przyszły eseista podjął studia na Uniwersytecie Columbia, taka filozofia rasy była już normą. Jako młody czarnoskóry student starał się budować relacje oparte na wspólnych zainteresowaniach. Każdego dnia jednak gazeta uniwersytecka informowała, że czarni studenci wciąż spotykają się z rasizmem, donosząc o incydentach na tle rasowym. Wmawiano mu, że jest ofiarą, co nie miało odbicia w rzeczywistości. Według Hughesa Uniwersytet Columbia jest jednym z najmniej rasistowskich miejsc na świecie. Zaczął więc zastanawiać się nad rozdźwiękiem między rzeczywistością a retoryką. Dlatego napisał książkę. Zmusiła go do tego sytuacja.

Nowy rasizm

Obecnie coraz bardziej wszechobecna filozofia sprowadza się do uznawania wszystkiego, co białe za złe. Już sam fakt bycia czarnym lub kolorowym nadaje osobie formę moralnej wyższości, większej wiedzy. „Daje to początek idei, że cały nasz system prawny lub polityka publiczna powinny dyskryminować ze względu na rasę, aby naprawić przeszłość i jej niesprawiedliwości oraz osiągnąć prawdziwą równość” – mówi eseista. I dodaje, że nazywa ten zestaw przekonań neorasizmem z tego prostego powodu, że odpowiadają one dokładnie definicji rasizmu używanej podczas walki o prawa obywatelskie. Martin Luther King Jr zdefiniował rasizm jako doktrynę opartą na wrodzonej niższości ludzi. Uważał za oczywiste, że zarówno czarni, jak i biali mogą być rasistami. Przestrzegał przed supremacją czarnych, twierdząc, że byłaby równie zła, jak supremacja białych.

Hughes nawiązuje też w swojej książce do bestselleru Robin DiAngelo „White Fragility”. Autorka tłumaczy w niej, że stara się być „mniej biała”, czyli mniej ignorancka, co jest doskonałym przykładem rasizmu i antybiałych stereotypów stosowanych w imię walki z rasizmem. Ale rasizm pozostaje rasizmem, bez względu na to, czy dotyczy czarnych, czy białych ludzi, Azjatów czy Latynosów. „Nie możemy mieć dwóch lub trzech różnych standardów tolerowanego przez nas dyskursu publicznego. Musimy być bardziej konsekwentni, jeśli chcemy żyć razem jako różne rasy i grupy etniczne w tym samym narodzie” – ostrzega eseista.

Prawdy i półprawdy

Hugh kwestionuje m.in. rasizm wyrażany przez przemoc policyjną. Zauważa, że badania wskazują, że co prawda policjanci są bardziej skłonni do zatrzymywania i rękoczynów wobec czarnoskórych podejrzanych, ale nie są bardziej skłonni do strzelania do nich. Wcale nie zostało zabitych mniej nieuzbrojonych białych podejrzanych. Pokazuje to, jak fałszywą pod każdym względem jest narracja napędzana przez ruchy takie jak Black Lives Matter.

Wmawia się, że jest to problem rasowy, podczas gdy jest to problem z policją w ogóle. Black Lives Matter miało rację co do tego ostatniego incydentu, ale reakcja na ten problem, która polegała na odebraniu policji niektórych uprawnień i budżetów, doprowadziła do zmniejszenia sił policyjnych i zachęciła do przestępczości, szczególnie w czarnych i latynoskich dzielnicach. Tego typu polityka antyrasistowska wyrządza więcej szkód niż pożytku, mieszając pewne elementy prawdy z wysoce emocjonalnymi reakcjami.

Antyrasistowski przemysł

Antyrasistowskie doktryny są wciskane dziś wszędzie. Do szkół, instytucji i na uniwersytety. „Sektor ten, określany jako DEI (diversity, equity and inclusion), eksplodował w latach 2020-2021. Od tego czasu nastąpiła redukcja i odwrócenie, szczególnie w ciągu ostatniego roku, co jest dobrą rzeczą” – mówi Hughes. Wciąż jednak istnieje spory przemysł, który pozwala niektórym ludziom robić karierę i zarabiać dużo pieniędzy na poczuciu winy białych.

„Agencje publiczne, gminy płacą specjalistom od antyrasizmu za nauczanie dzieci bzdur w szkołach, jak widzieliśmy w San Francisco z organizacją o nazwie Woke Kindergarten, która uczy pięcioletnich dzieci, które ledwo mówią po angielsku jako drugim języku, jak ważne jest myślenie o swojej rasie. Albo w Nowym Jorku, gdzie miejski kanclerz ds. edukacji Richard Carranza przeznaczył około 20 mln dolarów na zwalczanie ukrytych uprzedzeń i dyskryminacji rasowej wśród nauczycieli szkół publicznych” – przypomina eseista.

Przeczytaj także:

Głoszono też przy tym takie bzdury, że nauczanie oparte na słowie pisanym i dążeniu do doskonałości to część kultury białej supremacji, więc czarne i latynoskie dzieci nie powinny podlegać tym samym wymaganiom.

„Bez wątpienia istnieje dobra wersja polityki DCI, którą należy wspierać, ale inne muszą odejść, czy to w kulturze, czy w prawodawstwie” – podsumowuje eseista.

SourceLe Figaro

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię