Lord Cameron, brytyjski minister spraw zagranicznych, prowadzi negocjacje z Unią Europejską w sprawie nowego porozumienia, które ma zakończyć czteroletni impas po Brexicie. Konkretne porozumienie obejmujące Gibraltar jest potrzebne, ponieważ pod naciskiem Hiszpanii nie został on uwzględniony w szerszym pakcie handlowym UE-Wielka Brytania zawartym w 2019 r.
Ponad wszystko suwerenność
W myśl proponowanego nowego paktu europejscy sędziowie mogliby orzekać w sporach dotyczących Gibraltaru. W zamian za bardziej otwartą granicę z Hiszpanią terytorium Skały (Gibraltaru) musiałoby przestrzegać, niektórych zasad UE.
To, według posłów torysów, rodzi „fundamentalne pytanie” – czy rząd pozbywa się suwerenności? David Rutley, brytyjski minister ds. Gibraltaru, powiedział Komisji Europejskiej, że obrona brytyjskiej suwerenności jest „czerwoną linią”.
Po miesiącach rozmów, w kwietniu posłowie uścisnęli sobie dłonie w sprawie „podstawowych elementów” przyszłej umowy. Madryt, który nadal rości sobie prawo do suwerenności nad Gibraltarem, naciska na podpisanie traktatu jeszcze przed czerwcowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego.
Posłowie wyższego szczebla wyrazili jednak „poważne zaniepokojenie” ustępstwami, na jakie zgodziła się Wielka Brytania w rozmowach, w tym w sprawie roli Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS). Prowadzący negocjacje Robbie Bulloch z Ministerstwa Spraw Zagranicznych przyznał, że ETS z siedzibą w Luksemburgu będzie miał pewien wpływ. Mogą wystąpić przypadki, w których może nastąpić „odesłanie do Trybunału” – powiedział posłom.
Zgodnie z umową Gibraltar musiałby przyjąć przepisy, które Bruksela uznałaby za równoważne z jej własnymi. W przypadku pojawienia się skarg dotyczących kwestii, takich jak nieuczciwa konkurencja trafiałyby one do sądów Skały, które mogłyby następnie kierować sprawy dotyczące prawa UE do ETS.
To poważny problem dla brexitowców, dla których kluczową częścią kampanii na rzecz opuszczenia bloku było właśnie ukrócenie uprawnień najwyższego sądu Unii Europejskiej nad Wielką Brytanią.
„Szczerze ufam, że rząd i minister spraw zagranicznych doskonale zdają sobie sprawę z faktu, że jakiekolwiek rozszerzenie lub pośrednie zastosowanie jurysdykcji ETS będzie uważane za bardzo, bardzo poważną sprawę” – powiedział Sir Bill Cash.
Są jeszcze inne kwestie, które niepokoją posłów. To plany przeprowadzenia przez straż graniczną UE kontroli imigracyjnych na lotnisku w Gibraltarze w celu otwarcia granicy z Hiszpanią. Jednak dopuszczenie do sprawdzania przylotów pozwoliłoby Skale dołączyć do bezpaszportowej strefy Schengen, eliminując potrzebę kontroli tożsamości na granicy z Hiszpanią. Oczekuje się, że obejmie to osoby podróżujące tu z Wielkiej Brytanii. Będą musiały od końca tego roku dostarczyć swoje odciski palców, aby wjechać. Umowa otworzyłaby również podróże lotnicze między Gibraltarem a UE po raz pierwszy od Brexitu.
David Jones, były minister ds. Brexitu, wyraził obawy, że „brytyjska suwerenność jest zagrożona w wyniku tego, co jest proponowane”. Przyznał, że wywołało to u niego „znaczny niepokój”. „Mówimy o zagranicznych urzędnikach granicznych działających na brytyjskiej ziemi, o możliwości odmowy dostępu brytyjskich obywateli do brytyjskiego terytorium. To wszystko jest niezwykle niepokojące. Wydaje mi się, że mówimy o znacznym ograniczeniu brytyjskiej suwerenności, z którym rząd najwyraźniej chętnie się zgadza” – powiedział.
David Rutley podkreślił z kolei, że rząd Gibraltaru, kierowany przez sekretarza generalnego Fabiana Picardo, jest chętny do realizacji proponowanej umowy. „Wielka Brytania osiągnie tylko takie porozumienie z UE w sprawie Gibraltaru, z którego rząd Gibraltaru jest zadowolony, które zabezpiecza suwerenność Gibraltaru i które w pełni chroni operacje i niezależność brytyjskich obiektów wojskowych na Gibraltarze” – zadeklarował. „To są faktycznie nasze czerwone linie, były nimi od samego początku. Nie zawrzemy umowy, która nie jest właściwa” – podkreślił.