Konflikty w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie trwają, angażując zarówno Stany Zjednoczone, jak i ich europejskich sojuszników. Podczas gdy oczy – i arsenały – Zachodu zwrócone są w tę stronę, Chiny mają okazję do zajęcia Tajwanu.
W ostatnich wyborach prezydenckich na Tajwanie przewagę głosów osiągnęła wcześniej rządząca Demokratyczna Partia Ludowa, która jest przeciwna zjednoczeniu wyspy z Chinami. Nowym prezydentem został Tajwanu Lai Ching-te, wcześniejszy wiceprezydent, który zdobył około 40 proc. głosów, pokonując Hou You-ih i Ko Wen-je – kandydatów dużo bardziej przychylnych Pekinowi. Ten wybór był dość jasnym sygnałem, że pokojowe zjednoczenie Tajwanu z Chinami nie jest w najbliższym czasie zbyt prawdopodobne.
Jednocześnie Komunistyczna Partia Chin (KPCh) boryka się z coraz większymi problemami wewnętrznymi, które dotyczą przede wszystkim gospodarki i demografii kraju. Jeśli tych problemów nie uda się szybko rozwiązać, możliwości przejęcia Tajwanu siłą zaczną stopniowo maleć. Do tego należy pamiętać, że Stany Zjednoczone objęły Chiny za cel swojej globalnej rywalizacji, pociągając za sobą przynajmniej część swoich europejskich partnerów, coraz bardziej ostrożnych w relacjach z KPCh.
Na korzyść Chin przemawia obecnie to, że Amerykanie i Europejczycy są obecnie skupieni na wydarzeniach w innych częściach świata. Wciąż wiele uwagi i środków pochłania wojna w Ukrainie, natomiast konflikt w Strefie Gazy, toczący się (w węższym ujęciu) między Izraelem a Hamasem, dodatkowo zaangażował Waszyngton. Jednocześnie prowokacje jemeńskich rebeliantów Huti na Morzu Czerwonym i różnych szyickich bojówek na Bliskim Wschodzie pokazują, że taktyka odstraszania utrzymywana przez USA przestaje działać z dotychczasową skutecznością.
Skoro więc uwaga Stanów Zjednoczonych jest z konieczności tak mocno rozproszona, Chiny mogą dojść do wniosku, że to najlepszy moment, by uderzyć na Tajwan.
Czemu to zagrożenie powinno przejmować resztę świata? Zacznijmy od tego, że Tajwan to bastion demokracji w swoim regionie, który pokazuje, że system oparty na wolności może osiągnąć gospodarczy i społeczny sukces – to lekcja, która bardzo przydaje się Chinom. Pekin często próbuje dyskredytować tajwańską demokrację, lecz mimo tych prób Wyspa ta trwa przy demokratycznych wartościach od pierwszych tamtejszych wyborów w 1996 r.
Po drugie, Tajwan ma znaczenie strategiczne. TSMC – tajwańska firma produkująca półprzewodniki – produkuje 90 proc. zaawansowanych półprzewodników na świecie. Komponenty te są niezbędne przy nowych technologiach – od sztucznej inteligencji przez radary, szyfrowanie, po systemy naprowadzania rakiet. Jeśli Chiny zdobędą Tajwan, będą mogły łatwo odciąć Stany Zjednoczone i cały Zachód od rynku półprzewodników. Właściwie cel ten udałby się osiągnąć jeszcze przed przyłączeniem Tajwanu – wystarczyłaby inwazja czy militarna blokada wyspy.
Po trzecie, powstrzymanie Chin przed inwazją na Tajwan – albo zdecydowana reakcja na inwazję, jeśli taktyka odstraszania zawiedzie – jest też kwestią wiarygodności Stanów Zjednoczonych. Wiarygodności, na której polegają także inne państwa w regionie Indo-Pacyfiku, a w tym, chociażby Korea Południowa i Japonia. Jeśli USA nie stanie w obronie Tajwanu, te kraje zaczną wątpić w pomoc Stanów w przypadku rozszerzenia chińskiej agresji.
W kontekście tych czynników oczywiste staje się, że obrona Tajwanu to dla Stanów Zjednoczonych imperatyw. Eksperci wiele wysiłków poświęcili też na wskazanie sposobu, który do tej obrony nadawałby się najlepiej. Pomysły różnią się od siebie i rozciągają od masowego napływu broni po ustanowienie formalnego sojuszu – ale w praktycznie w każdym z proponowanych rozwiązań pojawia się jeden praktyczny element: modernizacja amerykańskiej bazy obronno-przemysłowej, aby mogła ona dostarczyć tego rodzaju wsparcie.
USA musi więc unowocześnić, a także rozbudować aktualne zakłady produkcyjne, co pozwoli na zwiększenie produkcji – a co za tym idzie: dostępności sprzętu wojskowego. Przydatne będzie też usprawnienie procesu sprzedaży, żeby Tajwan mógł dostać nowoczesny sprzęt w odpowiednim czasie. Choć już teraz Tajwan nabył amerykański sprzęt za 19 mld dolarów, to planowane dostawy są opóźnione – a to tylko zwiększa ryzyko chińskiej agresji.
Ważne jest też skupienie się bardziej na skuteczności, a mniej na kosztach. Wojna w Ukrainie jasno nam pokazała, że czasem całkiem niedrogie drony mogą zapewnić przewagę, której nie dostarcza droższa i zwykle mniej poręczna broń. Myśląc o obronie Tajwanu, należy wziąć pod uwagę także ten aspekt.
Amerykański Kongres dostrzega tę kwestię. Taiwan Policy Act z 2022 r. oraz rok późniejszy 2023 roku Taiwan International Solidarity Act były próbami zapewnienia ciągłości dostaw broni z USA. Niestety w obu przypadkach projekty utknęły w Kapitolu, gdzie stały się przedmiotami politycznych przepychanek międzypartyjnych. Zapisy o pomocy wojskowej i współpracy znalazły się co prawda w ustawie o autoryzacji obrony narodowej na lata fiskalne 2023 i 2024, ale nie są wystarczające, by faktycznie zapewnić bezpieczeństwo Tajwanowi.
Przeczytaj także:
- USA/ Biały Dom: Biden jasno powiedział Xi, że będziemy zbroić Tajwan
- Tajwan nie jest jak Ukraina, ale Chiny są jak Rosja
- Jak może wyglądać chińska inwazja na Tajwan?
Dlatego politycy powinni uczynić kwestię Tajwanu jednym z priorytetów roku wyborczego. Bo choć zarówno Biden, jak i Trump opowiedzieli się za koniecznością strategicznej rywalizacji z Chnami, żaden nie podjął kwestii rozbudowy amerykańskiego przemysłu obronnego.