fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

10.1 C
Warszawa
wtorek, 15 października, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Im gorzej dla nas, tym lepiej dla Brukseli

WYWIAD NOWEGO ŚWIATA 24

Warto przeczytać

Z Tomaszem Wróblewskim, prezesem think-tanku Warsaw Enterprise Institute (WEI), autorem podcastu „Wolność w Remoncie”, rozmawia Wiktor Świetlik

Kwestie migracyjne czy klimatyczne? Co będzie główną linią tematyczną przyszłego Europarlamentu i Komisji Europejskiej?  

Ani jedno, ani drugie. Unia Europejska będzie miała problemy z paktem migracyjnym, Zielonym Ładem, przeregulowaną gospodarką i jej efektem – stagnacją gospodarczą, ale tak naprawdę politykę Komisji zdominuje jej fiskalna plajta.

To będzie problemem tylko Komisji Europejskiej?

Od tego zależeć będzie przyszłość wspólnoty i los rządów narodowych. By zaradzić tej sytuacji, kolejne lata miną Brukseli na przejmowaniu kontroli nad naszymi podatkami. Komisja Europejska będzie starała się wyciągać coraz więcej pieniędzy z kieszeni europejskich podatników. Trzeba zwrócić uwagę, na jedną sprawę: te rzeczy, które my postrzegamy jako problemy, z perspektywy Brukseli tak się nie jawią.

Protesty rolników, napięcie związane z emigrantami, problemy gospodarcze niemieckiej lokomotywy – to nie problemy?

Dorzuciłbym jeszcze ogólną zapaść produkcji przemysłowej, konsumpcji i powiększający się dystans względem Ameryki. Nie, procesy te nie były jakimś poważnym problemem dla Komisji, bo ona myśli w innych kategoriach. Wszystko co wspiera proces centralizacji jest dla niej dobre. A wspomniane procesy pomagały przechwytywać kompetencje państw narodowych. Jeśli pojawiają się problemy, Komisja odpowiada regulacjami.

A te tworzą kolejne problemy, jak w gospodarce socjalistycznej?

Z perspektywy Komisji wręcz przeciwnie. Każda kolejna regulacja rozszerza zasięg kompetencji jej urzędników i wzmacnia centralizację. Owszem, prowadzi to do przeregulowania rynku, osłabienia konkurencyjności przedsiębiorstw, obniżenia poziomu dobrobytu, ale za to uzależnia kraje i ich obywateli od unijnych programów redystrybucji. Rośnie pozycja Brukseli w stosunku do demokratycznie wybranych rządów państw narodowych.

Kolejne lata miną Brukseli na przejmowaniu kontroli nad naszymi podatkami

Im gorzej, tym dla Brukseli lepiej?

Im gorzej, tym silniejsza władza Brukseli.

To, że “Bruksela odbiera nam wolność” to trochę taka mantra powtarzana od lat, ale zwykły obserwator polityki nie do końca widzi jak, to się odbywa…

A odbywa się to głównie za sprawą wielkich platform regulacyjnych. I mówimy tu o zasadniczej różnicy między tym, co było kiedyś, a jest dzisiaj. Biurokracja unijna zaczyna kontrolować praktycznie całe nasze życia. Ustawy dotyczące rynku cyfrowego i wirtualnego, takie jak DSA, DMA czy AI ACT, pokryły całą wirtualną przestrzeń badań i usług cyfrowych. Jeśli doliczyć do nich Akt Europejskich Wolności Medialnych, to regulacje brukselskie wyznaczyły nam granice wolności słowa i krytyki. Dyrektywa ESG daje Brukseli prawo określania strategii biznesowych i polityki zatrudniania w prywatnych firmach. Bezprecedensowe w dziejach kapitalizmu. Ustawy klimatyczne pisane są tak, że w narracji o nich dominuje komponent przyrodniczo-ideowy, ale tak naprawdę są niemal doskonałym mechanizmem redystrybucji bogactwa i wpływów politycznych.

Termoizolacja jako narzędzie kontroli?

To jeden z wielu przykładów. Bruksela zapowiada nowe opłaty od ogrzewania domów, czyli tzw. ETS 2. Z jednej strony, zaleca rządom implementację i tłumaczenie się wyborcom, którzy będą ponosić koszty, a sama obiecuje 70 mld euro pomocy ofiarom ubóstwa energetycznego. Rządy mają kij, a Bruksela ma marchewkę. Spójrzmy na karanie opłatami za stosowanie węgla i gazu są wprowadzane tylko po to, by potem rozdawać dotacje rekompensujące te kary.

Biurokracja unijna zaczyna kontrolować praktycznie całe nasze życia. Po co? To daje możliwość decydowania, kto dostanie więcej, kto mniej. Cały czas budując nowe lojalności, wpływy i zależności.

Najpierw się reguluje, a potem likwiduje skutki regulacji? Po co?

Po to, czemu służy każda inna redystrybucja. Ma to sens polityczny. Możliwość decydowania o tym, kto dostanie więcej, kto mniej. Cały czas budując nowe lojalności, wpływy i zależności.

Czy Unia w pewnym momencie zwolni, czy jest to perpetum mobile centralizacji, które nigdy się nie zatrzyma?

Zatrzyma się, jak uzyska swój cel – pełną centralizację. Wciąż pozostaje kwestia zmiany zapisów traktatowych i pozbawienia państw członkowskich prawa weta. Zielony Ład jest już w zasadzie kompletny, choć Komisja musiała częściowo zawiesić rozporządzenie o odbudowie zasobów naturalnych z uwagi na protesty rolników, zwłaszcza ten nieszczęsny obowiązek ugorowania części ziem rolnych.

Jeżeli po tych wyborach liberalno-lewicowa koalicja w Europie utrzyma władzę, to Bruksela zatrzyma się, jak uzyska swój cel – pełną centralizację

Tu rolnikom udało się coś ugrać…

Udało ugrać się trochę czasu. Jeżeli liberalno-lewicowa koalicja po wyborach utrzyma kontrolę nad kluczowymi sektorami w Komisji, to do końca kadencji ugorowanie wróci. Może nawet w większym zakresie.

Wiele osób, które kiedyś wspierały integrację, dziś ma poważne wątpliwości. Czy już w czasie naszej akcesji tak to miało wyglądać?

Z aksjologicznego punktu widzenia, w ciągu ostatnich pięciu lat Europa stała się nowym bytem. Jeszcze dziesięć lat temu integracja miała służyć innym celom. Pierwotny zamysł zakładał, że ludzie poprą federalizację dzięki znoszeniu barier, otwieraniu rynków. Po poszerzeniu Unii w 2004 roku, zaczęła się inna działalność. Komisja głównie zajmowała integrowaniem przepisów prawa i niwelowaniem różnic. Dodatkowym skutkiem okazało się przeregulowanie rynku i zduszenie konkurencji. Potem był kryzys 2008 roku, kiedy Europa nigdy naprawdę nie wróciła już do czasów dawnej ekspansji gospodarczej. Firmy straciły energię, a Europejczycy przestali się bogacić. Ostatnie 15 lat to tak naprawdę dryf i kryzysy.

Powinno to osłabiać Komisję Europejską. Nie jest tak?

Ale ją wzmacnia, bo znalazła antidotum w postaci pozbawiania państw narodowych kolejnych kompetencji. Dokonano  imponującej konsolidacji władzy, która niestety nie przekłada się na budowę zwinnej i bogatszej Unii.

Za to spójniejszej, a o ujednolicenie im przecież chodzi…

Tylko, że to dobrze nie wychodzi. Zadania wyznaczane państwom w ramach tej konsolidacji, stają się zarzewiem nowych podziałów i jeszcze większych nierówności. Ten system dystrybucyjno-rozdzielniczy działa odwrotnie niż ma działać. Pogłębia podziały. Weźmy Niemcy, czy Danię. Oba kraje wykorzystują swoje przewagi finansowe do produkcji nadwyżek czystej energii, które dalej sprzedają niżej rozwiniętym państwom, jak chociażby Polska. To co zarobią, inwestują w jeszcze nowsze technologie i jeszcze większe przewagi! To samo dzieje się na rynku pomp ciepła. To właśnie pod rynek pomp lobbowano zakaz ogrzewania gazem, czy zastąpienie samochodów spalinowych elektrycznymi. Teoretycznie wielkie ambitne plany Unii są realizowane, ale jednocześnie pogłębiają dysproporcje między państwami członkowskimi.

Im bardziej wszystkie kraje mają być równe, tym bardziej niektóre stają się równiejsze?

Problem znany jest od lat jako paradoks nierównej rywalizacji. Pierwszy pisał o tym Ashoka Mody w „EuroTragedii”, gdzie zauważył, że kolejne działania integracyjne, a zwłaszcza walutowe – wspólny pieniądz – jak na ironię losu prowadzą do większych podziałów i wzajemnych niechęci zamiast do zdrowej integracji.

Jak konkretnie Komisja planuje rozwiązać problem fiskalny?

Poprzez Unię Fiskalną. Bez takiego niezależnego zaplecza finansowego, ponadnarodowego skarbu Unii, w przyszłości ciężko będzie marzyć o pełni władzy centralnej w Europie, nie mówiąc o  realizacji ambitnych ideowych programów. A żeby mieć skarb, trzeba mieć kontrolę nad podatkami. Stąd też czeka nas wielka wojna urzędników o przejmowanie podatkowych kompetencji państw narodowych. Nie od razu, nie wszystkich naraz, ale krok po kroku. By to przeprowadzić potrzebna będzie cała inżynieria. Mnóstwo nowych instrumentów wspomagających choćby cyfrowe euro, które w miejsce papierowego pieniądza pozwoli centralnie zawiadywać rynkiem, no i wmuszenie euro tym kilku wciąż opornym państwom, takim jak Polska. Obecnie cały budżet UE wynosi niespełna 190 miliardów euro. Czyli jakiś 1 procent wartości produktu 27 krajów, z tego 33 procent idzie na dotacje dla rolnictwa, kolejne 30 proc. na inne stałe zobowiązania. W efekcie, niewiele zostaje Komisji na redystrybucję wokół której mogą się jednoczyć Europejczycy. Istnieje oczywiście coś takiego jak Wieloletnie Ramy Finansowe, ale to tylko częściowe uzupełnienie budżetów krajowych. Za mało na finasowanie niezależnych centralnych projektów, flagowych inicjatyw w ramach ambitnych celów zielonej rewolucji, cyfryzacji czy transformacji energetycznej, nie mówiąc o nowych programach wspólnej strategii przemysłu obronnego. Bruksela stworzyła model Europy, który sięgnął kresu swoich możliwości. Jedynym gwarantem stabilności władzy mogą być własne fundusze.

Po co to Unii?

Dzięki budżetowi niezależnemu od decyzji państw, urzędnicy będą mogli realizować swoje wielkie ideowe wizje wspierane programami redystrybucji zapewniającymi lojalność mas.

Rozmawiał: Wiktor Świetlik


Szerzej o walce KE o europejską kasę i władzę możecie Państwo od Tomasza Wróblewskiego usłyszeć z kanału Wolność w Remoncie na YouTube, Spotify i podcastach Itunes.

SourceRedakcja

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię