Wielki kryzys finansowy miał miejsce w 2007 roku. Doprowadził do głębokiego załamania notowań aktywów finansowych i rozprzestrzenił się na realną gospodarkę, powodując długotrwałą recesję i bezrobocie trwające przez wiele lat. To wszystko dotknęło wiele państw na świecie, a skutki tego kryzysu są odczuwane do dziś. Mało kto jednak wie, że był to także kryzys etyczny!
Na czym dokładnie to polegało i czemu warto o tym przypominać, także ku przestrodze? Przypomnijmy, że źródłem tego kryzysu był handel paczkami aktywów, głównie obligacji zabezpieczonych długiem. Były one przedmiotem obrotu z najwyższym ratingiem AAA. Kupujący te aktywa sądzili, że nabywają bardzo bezpieczne instrumenty finansowe, a ich zakup to gwarancja pewnego zarobku. Tak jednak nie było. W rzeczywistości były to inwestycyjne śmieci, których sprzedaż była etycznie wątpliwa. Niemniej handel kwitł.
Po latach okazało się, że sprzedawcy tych paczek zdawali sobie sprawę czym handlują, mimo to nie mieli oporów, aby wysyłać je w świat narażając nabywców na potężne niebezpieczeństwo. Innymi słowy opychali coś bezwartościowego, wciskając przy tym kit niczego nieświadomym kupującym. Gdyby nie to, że takie rzeczy się działy, być może do kryzysu finansowego w ogóle by nie doszło, być może nawet gdyby doszło, jego zasięg byłby zdecydowanie mniejszy. To pokazuje jak wielką rolę odgrywa etyka w naszym życiu, także tym finansowym.
Do rozdzielenia tych dwóch kwestii doszło w związku z oddzielaniem się poszczególnych nauk od filozofii. Przypomnijmy, znani ekonomiści, tacy jak David Hume czy Adam Smith, byli w istocie filozofami, którzy ekonomią zajmowali się w ramach swojego zainteresowania otaczającym ich światem. To zainteresowanie miało charakter, który dziś określilibyśmy jako filozoficzny. Ludzie opisując i poznając poszczególne elementy rzeczywistości interesowali się także wymianą handlową, źródłami bogactwa czy teorią pieniądza. W dalszym ciągu jednak czuli się filozofiami, nie ekonomistami. Wówczas ekonomii jako takiej po prostu nie było.
Wydaje się, że takie ujęcie sprawy, czyli wpisane ekonomii w szerszy kontekst, włączenie jej w cały strumień zjawisk dziejących się w świecie, było lepsze dla samego ekonomicznego poznania. Pozwalało bowiem na podejście bardziej kompleksowe. Co ciekawe, po wiekach pisma Smitha wciąż budzą zainteresowanie współczesnych badaczy. Niemniej na tym zerwaniu filozofii i ekonomii ucierpiała, jak się zdaje, kwestia etyki. Etyka zaczęła być postrzegana jedynie jako dodatek. Teoria ekonomii poszła zaś drogą utylitaryzmu, nobilitując wartość korzyści osobistej, pomijano to, co dotyczyło moralności.
Postrzeganie ludzi jako tych, którzy korzystają z pełnej informacji, analizują dostępne dane etc. sprawiło, że tym bardziej aspekt etyczny zaczął być zaniedbywalny. Działać tu zaczęła zasada „widziały gały co brały”. Skoro każdy jest tak dobrze poinformowany, doskonale zna rynek i wie, co jest w jego interesie, to nie ma co się martwić tym, że nabywa kit. Najpewniej tego właśnie chce. Tak oczywiście nie było. W relacjach między ludźmi nie może działać tylko logika transakcyjna. Jest jeszcze wzajemny szacunek i zaufanie. Inaczej rzecz ujmując, transakcji dokonuje się z żywym człowiekiem. Nawet jeśli formalnie do nabycia dochodzi za pośrednictwem jakichś systemów transakcyjnych, to jej rzeczywiste konsekwencje ponoszą potem ludzie. Jeśli zatem są nabywcami, to zapewne chcieliby kupić coś, za co faktycznie płacą.
Przeczytaj także:
Tej etycznej analizy ostatniego kryzysu wciąż mi brakuje w ekonomicznym dyskursie. Analizuje się jaki wpływ na jego wybuch miały stopy procentowe, jaki miała regulacja rynku finansowego etc. Niemniej prawdopodobnie nie byłoby go wcale, gdyby szanowano elementarne zasadny moralne i liczono się z losem innych ludzi. Bez odpowiedniego odniesienia do tych zagadnień i poświęcenia im odpowiedniej uwagi, ryzykujemy, że podobne zjawiska będą się powtarzać. Teoria ekonomii powinna mieć także swój komponent etyczny. Bez tego w istocie nic nie wyjaśni!