fbpx
27 kwietnia, 2025
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Stajemy się pożytecznymi idiotami w rosyjskiej wojnie kognitywnej

Wiktor Świetlik
Wiktor Świetlik

Nowy Świat 24 | Redakcja

Gen. Leon Komornicki (Źródło Facebook.com, zdjęcie profilowe)

Z Leonem Komornickim, generałem dywizji Wojska Polskiego w stanie spoczynku, rozmawia Wiktor Świetlik

Jakie są w tym momencie nastroje w wojsku?

Ministerstwo Obrony Narodowej ogłosiło miniony piątek dniem żałoby. Miałem wrażenie, że to odpowiada nastrojom. One nie mogą być dobre po tym wszystkim, co się stało. Po śmierci żołnierza dźgniętego nożem i po tej informacji, że kilku żołnierzy zostało aresztowanych za oddanie strzałów na granicy. Nastroje są złe. Nie jestem dzisiaj czynnym żołnierzem, ale trudno nie mieć podobnych odczuć.

Podstawowe pytanie o całą tę sytuację…

Klasa naszej klasy politycznej. To co się dzieje na granicy z Białorusią trwa już ponad trzy lata i było preludium do pełnoskalowej wojny Rosji z Ukrainą. Te działania rozpoczęto, bo chciano zniechęcić Polaków do emigrantów ze wschodu. Społeczeństwo nie uległo tej presji psychologicznej i temu zamiarowi rosyjskiej wojny kognitywnej. Obroniliśmy się. Ale politycy nie wyciągnęli wniosków. Do dzisiaj, działania polskich żołnierzy w strefie przygranicznej nie zostały uregulowane pod kątem formalno-prawnym, tak by były skuteczne i zapewniały żołnierzom ochronę, a społeczeństwu bezpieczeńśtwo. To obciąża elitę polityczną każdej barwy. Minister Jacek Siewiera, szef BBN, mówił, że do laski marszałkowskiej wpłynęła ustawa, która mogłaby to zmienić. Tylko czy w warunkach wojny politycznej w Polsce ma to w ogóle jakiekolwiek szanse uchwalenia?

Rządzący nie będą chcieli rozpatrywać propozycji prezydenta, choćby i kosztem życia żołnierzy, to jasne. Dotychczasowe prawo jest niewystarczające?

Oczywiście, że nie jest! Bo nie uwzględnia sytuacji z jaką się mierzymy. Nie mamy rozwiązań na wypadek wojny hybrydowej, czy poniżej progu wojny. To nie jest stan formalnego konfliktu, ale też nie jest stan pokoju. Jak ma się zachować administracja? Kiedy żołnierze mogą użyć broni? Dziś żołnierze są kierowani do służby w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia, działają według prawa regulującego użycie broni przez Straż Graniczną w warunkach pokoju.

Prawdopodobnie to właśnie zawiniło w obydwu przypadkach, które stały się ostatnio głośne. Nie ma przepisów, w których żołnierze mogą równocześnie mieć pewność, że się skutecznie obronią, obronią granicę i zarazem nie złamią prawa. I tu powstaje pytanie. O takim projekcie mówiono już w sierpniu zeszłego roku. Minister Jacek Siewiera, szef BBN-u, też o nim mówił. Pan prezydent wtedy złożył projekt ustawy między innymi o zmianie systemu zarządzania oraz uproszczeniu go. I co? Ta ustawa wylądowała w zamrażarce, bo były ważniejsze sprawy.

Wybory parlamentarne.

Teraz też były wybory. Potem znowu będą wybory i znowu. Politycy wykorzystują każdą okazję do walki politycznej, żeby się wykłócać. To wszystko daje efekty, daje amunicję i paliwo. Tylko nie nam.

Potraktowali swoich kolegów, jak pospolitych przestępców zakuwając ich w kajdanki. To było upokarzające, okrutne, niedopuszczalne z punktu widzenia żołnierskiego honoru. To haniebny akt.

Łukaszence?

Przede wszystkim Rosjanom. Rosyjskiej wojnie kognitywnej.

Czyli takiej opisywanej przez Sun Tzu, mającej na celu zmienić myślenie przeciwnika, pokonać go w jego głowie…

Rosja to próbuje robić. Dzielić nasze społeczeństwo, skłócać, osłabiać, ośmieszać i tak dalej, i tak dalej. Szczególnym celem tych działań jest armia. A my dziś mamy sytuację, gdzie żołnierze zostali aresztowani dlatego, że ratowali swoje życie i bronili polskiej granicy. Zostali aresztowani przez żandarmów, którzy nie wykazali należytej empatii żołnierskiej, która powinna zawsze każdego żołnierza obowiązywać. Potraktowali swoich kolegów, jak pospolitych przestępców zakuwając ich w kajdanki. To było upokarzające, okrutne, niedopuszczalne z punktu widzenia żołnierskiego honoru. To haniebny akt.

Inni żołnierze okazali solidarność…

Tak, zbierali do hełmu pieniądze na prawnika! Wyobraża to sobie pan!

Teraz minister mówi, że w ramach takiego gestu dobrej woli wobec tych żołnierzy będzie świadczona im pomoc prawna…

Robi to wtedy, kiedy ta informacja wycieka do prasy! Prawnik ze zbiórki kolegów zadziałał na tyle, że są zwolnieni z aresztu i rozkuci. A gdzie jest Sztab Generalny?

Nie ma. Dlaczego?

Bo brakuje koordynacji. Jest żandarmeria wojskowa, prokuratura. Jest Wojsko Polskie, jest Straż Graniczna. Niby działają razem. Czy odbywają się jakieś wspólne odprawy raz w tygodniu? Tak to ma miejsce w dobrze zorganizowanych armiach. Powstają może jakieś tymczasowe przepisy, które to regulują? Nie. U nas każda służba jest oddzielną wyspą. Z tym wiąże się sposób traktowania żołnierza. Jest narzędziem, które do tego ma nadmiernie ograniczone prawo posługiwania się własną bronią.

Jego przeciwnik nie ma takich problemów…

Może to być rozwścieczony imigrant. Może być to człowiek przygotowany do działań przeciwko żołnierzowi, żołnierzowi, który musi działać w według określonego prawa. Rosjanie to wiedzą. Obawiam się, że często lepiej rozumieją sytuację niż przełożeni naszych żołnierzy. Więc Ruscy działają.

Jest jeszcze jeden aspekt sprawy. Nagle okazuje się, że o sprawie zatrzymania żołnierzy w marcu nikt nie wiedział. Mamy czerwiec…

To możliwe. A jak było z tą rosyjską rakietą, która weszła w naszą przestrzeń powietrzną? Jeden meldował, drugi nie meldował, a trzeci nie zameldował?
Nie tylko nie ma koordynacji działań między służbami, ale i nie ma obiegu informacji. A więc jest jeszcze gorzej.

Może ktoś blokuje?

To pytanie trzeba stawiać. To powinno być źródłem analiz. W jaki sposób te informacje są filtrowane. Czy dowódca zgrupowania nie składa meldunków dowódcy operacyjnemu czy dowódcy generalnemu? Okazuje się, że źródłem informacji dla decydentów są media i poprzez te media, wrzutki jakieś, komunikują się ze sobą. I to widzą Rosjanie. Widzą, niestety dla nas, chaos.

Czy politycy mają za duży wpływ na armię?

Nazwę to inaczej. Armia pada ofiarą polityki. Brakuje równowagi między obszarem politycznym i wojskowym. Politycy – z całym szacunkiem do nich – mają ograniczoną wiedzę w zakresie sztuki wojennej, sztuki operacyjnej
i prowadzenia różnego rodzaju działań. W zasadzie posługują się tylko często powtarzanymi, zasłyszanymi czy przeczytanymi przez nich tezami, które nie są pogłębione wiedzą i doświadczeniem. A o wszystkim decydują wybory.

Na przykład o prezentacji Tarczy Wschód?

To był właśnie przykład typowego, niedopuszczalnego zawłaszczenia przez polityków tego, co jest przypisane wojsku, a w tym przypadku Naczelnemu Dowódcy Sił Zbrojnych. Na prezentacji Dowódca był czeladnikiem wiceministra obrony narodowej, który wydawał mu komendy. Do tego czytał z kartki, oglądał się za siebie, zamiast mieć wskaźnik i mapę Polski.

To takie ważne?

To kształtuje pewną świadomość. Jest fatalnym sygnałem dla armii i wskazówką dla naszych wrogów.

Przecież mamy 25. artykuł konstytucji, gdzie jest wpisana cywilna kontrola nad armią…

Ale to nie ma nic wspólnego z cywilną i demokratyczną kontrolą nad armią! Kontrola polega na tym, czego właśnie nie ma. Nie ma ustawy regulującej działania wojska w sytuacjach wojny hybrydowej, podprogowej. Gdzie jest nowa strategia obronna państwa? Ostatnia, znana powszechnie, została napisana za czasów Lecha Kaczyńskiego w 2009 roku.

Wracając do wroga. Rosjanie, rosyjski wywiad, Putin, Gierasimow, lepiej znają polską armię niż niektórzy z polityków o niej decydujących czy dowódców? Chyba pan przesadza…

Nie, nie znają lepiej. Nie muszą. Znają te luki prawne, wyszukują słabości, a my im stwarzamy okazje. Czasem wyjątkowe, bo przecież mają teraz doradcę, czyli sędziego Tomasza Szmydta, który zna świetnie nasz system prawny. I reagują. Widzieli, że na granicy żołnierze są wypchnięci w ramiona Straży Granicznej bez regulacji prawnych adekwatnych do tych działań poniżej progu wojny. Bo to nie jest uregulowane. Oni czekają na takie momenty.

Rosjanie wyszukują słabości, a my im stwarzamy okazję. I reagują. Mają teraz doskonałego doradcę w postaci sędziego Szmydta, który niedawno uciekł z Polski.

A kwestia morale? Do wykańczania morale w obozie wroga Sun Tzu przykładał większą wagę niż do działań wojennych.

I oni też potrafią to od lat robić. Dlatego mówię o wojnie kognitywnej jako tak ważnym elemencie. To jest na rękę Rosjanom najbardziej. I najbardziej im na tym zależy. Morale to podstawa armii, fundament. Dziś się o nim mało mówi. Mało nawet w kontekście wojny na Ukrainie. Liczy się żołnierzy, technikę, amunicję, a nie mówi o tym, czy ta armia jest odpowiednio zmotywowana. 

Ale to też dotyczy społeczeństwa. Armia musi w nim czuć wsparcie. A po to, by czuła wsparcie, społeczeństwo musi mieć do niej zaufanie. Jeśli zaś jest tak, że w kółko podrywa się autorytet tego wojska, wykazuje słabości, przedstawia jako zbrodniarzy, to dostarczamy Rosjanom paliwo. Oni to wykorzystują nie tylko w przestrzeni informacyjnej, ale też do działań konwencjonalnych – takich jak wysyłanie imigrantów, akty dywersji, sabotażu, które się pojawiają w różnych miejscach w Polsce. Mają zastraszać, pokazywać, że jesteśmy bezradni, słabi, skłóceni. Podrywać nasz autorytet w oczach sojuszników, dzielić europejskie społeczeństwa, osłabiać nas w oczach Ukraińców i tak dalej. To wielowątkowa gra na wielu instrumentach, która może się skończyć fatalnie, jeżeli sami nie zrobimy z tym porządku.

Rozmawiał: Wiktor Świetlik

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: