To efekt sprzeciwu ze strony członków Sojuszu wobec pierwotnie złożonego przez Stoltenberga pięcioletniego projektu opiewającego na 100 mld dolarów, z przeznaczeniem na zakup broni i amunicji dla Ukrainy. Jednocześnie norweski polityk zaapelował do państw członkowskich Sojuszu, by w zamian realizowały obecne składki na deklarowanym poziomie, zapewniając tym samym realną wysokość planowanych wpływów.
Zmodyfikowany plan oznacza w praktyce zobowiązanie NATO do przeznaczenia na pomoc dla Ukrainy (tak jak miało to miejsce w minionych dwóch latach) – nie mniej, niż 40 mld euro w skali roku. „Do tej pory wydawaliśmy już około 40 miliardów rocznie, ale proszę sojuszników, aby zobowiązali się do tego w kolejnych latach” – apelował Stoltenberg w piątek 31 maja na nieformalnym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych NATO w Pradze. „Musimy utrzymać co najmniej ten poziom wsparcia każdego roku, tak długo, jak będzie to konieczne” – przekonywał przed Waszyngtońskim szczytem szefów dyplomacji.
Czy będzie łatwiej planować?
Stosownie do zmodyfikowanej propozycji, sojusznicy wydawaliby co najmniej 40 mld euro rocznie na zakup broni i amunicji, a także na inną pomoc dla Ukrainy – informowała agencja Bloomberg, powołując się na zastrzegające sobie anonimowość źródła. To częsta praktyka w przypadku tzw. kontrolowanych przecieków, mających charakter „urabiania opinii” bądź sondowania stanowisk. W razie akceptacji propozycji poziom wydatków odpowiadałby średniemu poziomowi rocznych wpłat na rzecz Ukrainy od czasu inwazji Rosji w 2022 r. USA miałyby wziąć na siebie lwią część pomocy, natomiast pozostałych 31 członków NATO, jedynie połowę planowanej sumy.
Stoltenberg zaproponował, by obciążenie było dzielone między sojuszników adekwatnie do wielkości PKB, podobnie jak to ma miejsce w przypadku obliczania wielkości wydatków na obronność (każde państwo członkowskie powinno przeznaczać na nią minimum dwa procent swojego PKB).
NATO publikowałoby te kwoty w corocznym raporcie. Bloomberg zwraca uwagę, że wprawdzie nowa propozycja pomocy nie przewiduje podniesienia nakładów, jednak pozwoli to zapewnić władzom w Kijowie przewidywalność poziomu udzielanego wsparcia, a co za tym idzie planowanie struktury i wielkości zakupów w kolejnych latach. Wydaje się to istotne w kontekście braku gwarancji, co do wysokości wkładu Stanów Zjednoczonych po tym, jak amerykański Kongres przeciągał w czasie zatwierdzenie kolejnej transzy pomocy oraz w kontekście możliwej listopadowej reelekcji Donalda Trumpana stanowisko prezydenta USA.
Zdania są podzielone
Kompromisowa w założeniu propozycja Jensa Stoltenberga, pomimo że odpowiada realnym potrzebom i dotąd realizowanym rozmiarom pomocy nie jest oczywista, zwłaszcza wobec deklaracji premiera Węgier deklarującego, że jego kraj nie będzie się angażował w pomoc Ukrainie. Przed szczytem w Waszyngtonie, swoje zastrzeżenia i obawy zgłasza także Turcja.
Pracujemy nad lepszym i bardziej kreatywnym wsparciem Ukrainy, programem szkoleń i długookresowym finansowaniem Kijowa zapowiadał jeszcze w piątek 7 czerwca w Sztokholmie Stoltenberg. Potwierdził jednocześnie, że władze w Kijowie mają prawo do samoobrony, co pozostaje w zgodzie z zasadami prawa międzynarodowego, które Rosja permanentnie narusza, zabijając cywilów i atakując infrastrukturę.
Ważna deklaracja
Jak donosi włoski dziennik „Corriere della Sera”, państwa członkowskie NATO nie planują wysyłać wojsk na Ukrainę i swoją wolę braku bezpośredniej interwencji w konflikt zbrojny między Moskwą a Kijowem, zamierzają potwierdzić w oficjalnej deklaracji.
Według projektu dokumentu, który wedle włoskiej gazety, ma zostać przyjęty na szczycie NATO w Waszyngtonie zaplanowanym na 9-11 lipca, kierownictwo „Grupy Ramstein” zajmującej się pomocą Ukrainie, ma zostać przeniesione do brukselskiej siedziby NATO. „Corriere della Sera” zwraca uwagę, że pozwoliłoby to efektywniej zarządzać pomocą i sprawi, że działania Grupy będą „bardziej transparentne, co w oczach opinii publicznej nada im walor demokratyczności”.