fbpx
17 maja, 2025
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Wieje wiatr antymakronizmu. Redaktor naczelny „Le Figaro” analizuje wybory

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

Fala przetacza się przez Europę: od Włoch po Danię, od Austrii po Holandię – pisze Alexis Brézet, redaktor naczelny „Le Figaro”. W jednym miejscu dochodzi do głosu partia „konserwatywna”, w innym „populistyczna”. Na popularności zyskuje „skrajna prawica”, „radykalna prawica” i „nacjonalistyczna”. Jednak to wszystko jest bardziej skomplikowane. Chodzi o zmianę Europy, a potrzebę tę napędza jedna główna przyczyna. Jest nią obawa, o to, jak niekontrolowana imigracja wpłynie na równowagę społeczeństw i zagrożenie, jakie polityczny islam stanowi dla przyszłości europejskiej cywilizacji.

Irytujący i arogancki?

Dziś ma się wrażenie, że wszyscy biedni i cierpiący na innych kontynentach przybywają do Europy. W UE w latach 2013-2023 zarejestrowano 8 mln wniosków o azyl po raz pierwszy. To liczba, która mogłaby tworzyć nowe państwo członkowskie złożone wyłącznie z osób ubiegających się o azyl.

Obywatele Unii coraz mocniej pokazują podczas wyborów, że najwyższy czas na drastyczną rewizję unijnej polityki imigracyjnej. Chcą polityki opartej na ograniczeniu liczby nowoprzybyłych i wydaleniu tych, którzy naruszają zasady panujące w krajach i ignorują wartości oraz kwestionują styl życia mieszkańców.

Z drugiej strony wiatr jest czysto francuski. To wiatr antymakronizmu, który obecnie wieje we wszystkich partiach, we wszystkich grupach wiekowych i we wszystkich kategoriach ludności – zauważa Brézet. Pierwotny, graniczący z uwielbieniem, podziw dla najmłodszego w historii Francji prezydenta z czasem przerodził się we wrogość wobec niego. Nicolas Sarkozy spotkał się z wrogością wywołaną przez swoje, czasem brutalne decyzje polityczne. U François Hollande’a nie podobały się jego miękkość i niezdecydowanie. Z kolei Emmanuel Macron wzbudza gwałtowną irytację. Francuzów irytuje jego sposób i zachowanie, postrzegane jako aroganckie i narcystyczne.

W rezultacie dosłownie wszystkie partie przekształciły ostatnie wybory w de facto referendum przeciwko Macronowi. Była to okazja dla Francuzów, by pokazać swojemu prezydentowi, co myślą o jego polityce, aby wyrazić wobec niego zdecydowane wotum nieufności.

Policzek dla Macrona

Rassemblement National (Zjednoczenie Narodowe) od zawsze słynie ze swoich antyimigracyjnych przekonań i wiatru antymakronowego. Dziś jego wiceprzewodniczący Jordan Bardella w pełni to wykorzystuje. Zatriumfował, zdobywając w wyborach ponad 30 proc. głosów – dwa razy więcej niż lista Macrona. Trzeba przy tym zauważyć, że z wyjątkiem Simone Veil (RPR-UDF) w 1984 r., żadna lista z jakiejkolwiek partii nigdy nie osiągnęła takiego wyniku od początku wyborów europejskich. RN dosłownie miażdży całą konkurencję partyjnej prawicy.

Emmanuel Macron nigdy wcześniej nie doświadczył porażki i chociaż mógł się jej spodziewać, doznał strasznego upokorzenia. Przegrana była jak policzek. Pokonało go RN, z którego powstrzymania uczynił w 2017 r. kamień węgielny swojego politycznego zaangażowania. Także lewica socjalistyczna, kierowana przez Raphaëla Glucksmanna, podniosła się z popiołów i znalazła się z niemal 14 proc. poparciem na trzecim miejscu w wyborczym rankingu. Z kolei czwarte miejsce La France Insoumise, której liderem jest Manon Aubry, pokazuje, że skomunizowana skrajna lewica, także coraz mocniej zakorzenia się w świadomości wyborców.

Emmanuel Macron był natrętny i niewyczerpany podczas kampanii. Żaden inny prezydent Francji nie był tak zaangażowany w europejską bitwę, jak on. A jednak przegrał. „Makronizm upada. Inflacja, zadłużenie, Nowa Kaledonia, a przede wszystkim eksplozja liczby przestępstw i tragedii na tle politycznego islamu i niekontrolowanej imigracji, przemówiły głośniej niż on sam” – pisze Brézet. To prawdziwa polityczna katastrofa. Macronowi udało się tak dobrze wyeliminować jakąkolwiek alternatywę między nim a Marine Le Pen, że dziś, jeśli chodzi o prawicę, nie ma już nikogo lub prawie nikogo, kto jeszcze mógłby walczyć o Pałac Elizejski. Co prawda, przewodniczącej RN tam jeszcze nie ma, ale nigdy wcześniej nie była, aż tak blisko.

Katastrofa nie tylko z winy Macrona

Powszechnie mówi się, że rządy obecnego prezydenta to rządy wszystkich kryzysów. To czasy „gilets jaunes”, Covidu, Ukrainy… Do tego jeszcze pożar Notre-Dame! Macron trafił na moment, gdy wszelkie wcześniejsze błędy rządzących pokazują swoje konsekwencje. Dziś problemy się piętrzą i dotyczą m.in. imigracji, edukacji, zadłużenia czy braku bezpieczeństwa. Jednak Macron nie jest bez winy – nie zrobił nic, by się z nimi uporać. „Jego politycznym błędem było przekonanie, że jego umiejętności manewrowania pozwolą mu nadrobić brak większości, podczas gdy w 2022 r. powinien był oczywiście zmienić sojusze – ale oznaczałoby to zmianę polityki – tak jak już zmienił swój elektorat: wyraźnie wybierając porozumienie jedności narodowej z prawicą” – zauważa Brézet, dodając, że „w polityce nie da się nadrobić straconego czasu”. Bo jak zjednoczyć ludzi i rządzić w sytuacji, gdy nie ma się już większości, ani poparcia opinii publicznej. Makronizm wydaje się, być skazany na śmierć.

Według Brézeta w Europie nadal obecna większość, czyli EPL, S&D i Odnowa, będzie kontynuować swój kurs. W poszczególnych tylko przypadkach do głosu dojdzie lekka „prawicyzacja”. Ale tę nadzorować będą Rada i Komisja Europejska.

Jednak tak w Brukseli, jak i w Paryżu nie wolno zapomnieć zbyt szybko o przesłaniu, które właśnie wysłali im wyborcy. „Strzeż się gniewu ludu! Ani fali, ani wiatru nie da się łatwo zatrzymać” – ostrzega na koniec Brézet.

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: