Maxime Tandonnet jest eseistą i historykiem. Przypomina, że wcześniej w historii V Republiki trzy razy doszło do rozwiązania parlamentu w trakcie kadencji prezydenckiej, a nie bezpośrednio po wyborach. Dwie z tych decyzji były dobre dla głów państwa i zakończyły się ich sukcesem. Pierwsza dotyczyła wyboru generała Charlesa de Gaulle’a w 1962 r. i była następstwem głosowania nad wotum nieufności wobec pierwszego rządu Georgesa Pompidou. Druga, 30 maja 1968 r., położyła kres rewolucyjnym niepokojom. Niestety, trzecia z decyzji okazała się istną katastrofą. Jacques Chirac na początku 1997 r. nieoczekiwanie, zamiast wzmocnić dla siebie poparcie, doprowadził do zwycięstwa lewicowej opozycji. W tym przypadku nie było niepokojów ani rzeczywistej potrzeby politycznej, by decydować się na rozwiązanie parlamentu, widziano więc w tym zamach stanu, który wyborcy usankcjonowali.
Szokujący ruch Macrona
Głosowanie z 9 czerwca, choć może się wielu wydawać katastrofalne, dotyczyło przecież wyłącznie Parlamentu Europejskiego. Nie ma więc żadnego wpływu na funkcjonowanie francuskich instytucji politycznych. A jednak tego samego dnia prezydent Francji rozwiązał Zgromadzenie Narodowe. Stworzył tym niewątpliwie precedens, jakim jest rozwiązanie parlamentu w odpowiedzi na przegrane wybory pośrednie.
Nie było przy tym ku temu żadnej natychmiastowej potrzeby. Dla wielu było to, jak grom z jasnego nieba. Chociaż prace Zgromadzenia Narodowego zdawały się nieco chaotyczne, jednak dzięki wsparciu zarówno lewicy, jak i prawicy, w tym Rassemblement National, uchwalono szereg reform Macrona, także te dotyczące transformacji klimatycznej, imigracji, emerytur czy włączenia aborcji do konstytucji.
Ruch prezydenta jest szczególnie zaskakujący ze względu na datę. Niedługo przecież w Paryżu odbędą się igrzyska olimpijskie i paraolimpijskie, do których Francja przygotowuje się od długiego czasu. Władze rządowe odpowiedzialne za te przygotowania nie są już pewne, czy będą w stanie wykonać swoje zadanie.
Pewność siebie posunięta do granic możliwości
Ruch prezydenta w rzeczywistości jest zgodny z jego polityką ogłoszoną jeszcze w 2017 r. Stwierdził wówczas, że jego zwycięstwo w wyborach odzwierciedla „upodobanie Francuzów do romantyzmu”. Obecna decyzja ma wspierać jego osobisty wizerunek i ukryć porażkę, jaką poniósł w wyborach europejskich. Sensacja, jaką wzbudziło rozwiązanie Izby, powinna wymazać upokorzenie reprezentowane przez triumf Rassemblement National. Prezydent Republiki ma się jawić jako człowiek decyzji i „książę odwagi w czasie burzy”. Jego posunięcie jest oznaką ogromnej pewności siebie.
Pytania i wnioski Maxime Tandonneta
Macron zamierza stanąć na czele republikańskiego frontu przeciwko „skrajnej prawicy” – uważa historyk. Prawdopodobnie planuje też utworzyć koalicję z prawicową partią LR i Partią Socjalistyczną, by stworzyć „jedność narodową przeciwko skrajnościom”. Zakłada przy tym, że Francuzi, zaskoczeni wyborami parlamentarnymi w tak pośpiesznym terminie, nie podejmą ryzyka buntu w przededniu igrzysk w Paryżu.
Tandonnet zastanawia się nad kilkoma kwestiami. Pierwszą: „czy prezydent w pełni docenił niepopularność swojej polityki i stopień, w jakim pogorszył się jego wizerunek publiczny?” Drugą: czy „prawica LR i socjaliści podejmą (samobójcze) ryzyko osiągnięcia porozumienia wyborczego, wokół tak niepopularnej ekipy?” Zadaje też pytanie, czy cała francuska tradycja historyczna, od Patrice’a de Mac Mahona w 1877 r. do Jacquesa Chiraca w 1997 r., podkreśla, że wyborcy sankcjonują rozwiązania, gdy są one w ich oczach politycznymi zamachami stanu. Jak Francuzi zinterpretują tę operację przy urnach wyborczych?
Przeczytaj także:
- Macron, bojąc się Le Pen, stał się proukraiński
- Francuscy intelektualiści apelują o zatrzymanie zwrotu federalistycznego w Unii Europejskiej
Pozostaje też kwestia najbliższych wyborów. Niestety nie wiadomo, co się stanie, jeśli RN zdobędzie absolutną większość. Czy wówczas prezydent będzie gotów rządzić z premierem wywodzącym się z tej partii? Co będzie z rządem i jaki on będzie, jeśli Zgromadzenie Narodowe wyjdzie z tych wyborów jeszcze bardziej podzielone niż wcześniej? Francja może pogrążyć się w absolutnym chaosie politycznym.