Z mecenasem Krzysztofem Wąsowskim, obrońcą księdza przetrzymywanego w areszcie przez rządzący obóz polityczny rozmawia Wiktor Świetlik
Z kim przebywa w celi ksiądz Michał Olszewski?
Z nikim. Nie ma towarzystwa, ponieważ jest zakwalifikowany przez prokuratorów, jako więzień niebezpieczny. Tak zwana „N-ka”. W efekcie tego, jest szczególnie izolowany.
Obawiają się, że kogoś zabije, wywoła bunt, czy dokona spektakularnej ucieczki?
Jest to – wedle prokuratury – sposób na to, by nic mu się nie stało. Może i tak jest, ale dolegliwości dla „N-ek” są dużo większe. Cela ma może dwanaście metrów kwadratowych, może dziesięć. Jest w niej toaleta, czyli sedes z jakąś umywalką, mały stolik z jednym krzesłem i betonowa prycza, na której ostatnio wymieniono siennik.
Jak jest traktowany?
Prosił, bym podkreślił w rozmowie duże zaangażowanie i profesjonalizm służby więziennej. W przeciwieństwie do współwięźniów, którzy wykorzystują każdą okazję, żeby dokuczyć debiutantowi, służba więzienna staje na wysokości zadania. Ja również chciałem w tym miejscu podziękować i dyrekcji i personelowi aresztu śledczego Warszawa-Służewiec przy ulicy Kłobuckiej. Również kapelanom, wychowawcom i oddziałowym, a także pani psycholog. To profesjonaliści.
Psycholog miała dużo pracy?
Najtrudniejsze było to, że ksiądz Michał jest góralem z Limanowej. Lubi przestrzeń. Zamknięty w takiej klitce dostał klaustrofobii. Nawet raz zażartowałem, że gdyby był z warszawskich blokowisk, to wiedziałby, co to jest ciemna kuchnia. Ale na początku nie było do śmiechu. Organizm zareagował bardzo źle. Depresją.
Ksiądz Michał jest góralem z Limanowej. Zamknięty w takiej klitce dostał klaustrofobii. Organizm zareagował bardzo źle. Depresją.
Teraz jest już lepiej?
Jest stopniowe dopasowywanie się do warunków. To nie jest pogodzenie się z sytuacją, w jakiej on się znalazł, ale akceptacja faktu, że trzeba normalnie funkcjonować, zacząć żyć. To jest dość charakterystyczne, że po takim pierwszym szoku, niedowierzaniu, buncie, po dwóch miesiącach rzeczywiście następuje racjonalizowanie tego wszystkiego. Człowiek sobie uświadamia, że to jest też środowisko, gdzie ludzie żyją. Ksiądz Michał coraz szybciej uczy się zwyczajów i procedur więziennych. Ma stały program dnia. Śmiał się, że jest ekspertem od kalisteniki, ćwiczeń z wykorzystaniem masy ciała, na sienniku. Myślę, że wyjdzie z tego kilka mocnych książek ewangelizacyjnych. Natomiast cały czas ma takie dojmujące przekonanie, że to jest straszne odczłowieczenie.
Areszt jest gorszy niż więzienie?
W areszcie jest dużo gorzej. Jest pełna izolacja, większa dehumanizacja. Skazańcy, którzy odbywają karę, wiodą rodzaj życia w miarę ustabilizowanego, z dostępnością do świata zewnętrznego, zupełnie obcą właśnie aresztantom. Myślę, że można pokusić się o porównanie, że areszt to rodzaj tortury.
Najwyraźniej ksiądz Olszewski uznany jest za człowieka niebezpiecznego, który tej torturze musi być poddawany, bo prokuratura właśnie zawnioskowała do sądu o przedłużenie aresztu. Twierdzi pan, że wniosek ten nie jest najlepiej udokumentowany…
Delikatnie powiedziane. Jako obrońcy całej trójki zaaresztowanej w tej sprawie, dwóch pań urzędniczek i księdza Michała Olszewskiego wystosowaliśmy apel do prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, żebyśmy mogli ujawnić pewne materiały ze sprawy. Zwróciliśmy też uwagę na to, co się dzieje z jednym z innych podejrzanych, który rzekomo ma się starać o status tzw. małego świadka koronnego. To urąga jakimkolwiek zasadom.
Chodzi o słynnego już pana Tomasza Mraza, którego reprezentuje Roman Giertych?
Wygląda to tak, jakby Tomasz Mraz był wykorzystywany do ogłaszania bardzo poważnych materiałów ze śledztwa. A w każdym razie, taką rolę spełnia z mojej perspektywy jako obrońcy.
Ujawnienie informacji ze śledztwa to przestępstwo. Grozi za to do dwóch lat więzienia…
Dlatego, my z drugiej strony tego nie robimy, bo staramy się szanować aktualnie obowiązujące przepisy prawa w Polsce.
Staramy się grać według tych reguł.
Media zbliżone do obozu władzy przedstawiają “przecieki” ze śledztwa, a równocześnie wy swojej wersji nie przedstawiacie, ponieważ mogłoby to się okazać przestępstwem. Jesteście na przegranej pozycji?
Tak. Dlatego napisaliśmy oficjalne pismo do prokuratora generalnego Adama Bodnara, żebyśmy my też nasze dowody mogli po prostu ujawnić, opublikować, zrobić sobie konferencję prasową. Bardzo chętnie zaprosimy dziennikarzy. Także do celi księdza Michała Olszewskiego, do cel pań urzędniczek. Oni bardzo chętnie się wypowiedzą. Obie panie zmasakrowały w ostatnich swoich wyjaśnieniach te wszystkie taśmy, plotki, przecieki i rewelacje pana Mraza. Ale nie możemy tego ujawnić opinii publicznej, bo złamiemy prawo. To chora sytuacja.
Czy minister Bodnar odpowiedział na list?
Na razie nie.
Z informacji przekazywanych mediom zbliżonym do obozu władzy wynika, że pojawia się zarzut prania brudnych pieniędzy. Czyli wprowadzania do legalnego obiegu środków pochodzących z nielegalnych źródeł, z przestępczości, z hazardu, z rozboju, przestępstw podatkowych. Czy w tym materiale dowodowym coś takiego jest wykazane?
Absolutnie nie! Przestępstwo z Artykułu 299 Kodeksu karnego, zwane potocznie praniem brudnych pieniędzy, po pierwsze musi się opierać na tak zwanym przestępstwie bazowym, czyli na posiadaniu tych brudnych pieniędzy. Mówiąc krótko – muszą te „brudne” pieniądze zaistnieć.
Nie zaistniały?
Jeżeli założeniem prokuratury jest to, że te brudne pieniądze pochodziły z publicznego Funduszu Sprawiedliwości, no to popadamy w paranoję. Bo rządził PiS, więc były skażone, brudne? Każdy, kto się ubiegał o dotację z Funduszu Sprawiedliwości chciał prać pieniądze? Każdy, kto robił przelew, korzystał z tych pieniędzy, wydatkował je na cele zgodne z subwencją, którą otrzymał, może spotkać się z zarzutem prania brudnych pieniędzy? Prokuratura w ogóle tutaj bardzo kluczy. Dlatego byłbym bardzo wdzięczny panu prokuratorowi generalnemu, gdybyśmy mogli ujawnić treść tego zarzutu. Pokazać jak on jest skonstruowany. Jak jest w ogóle napisany. To jest naprawdę wielki wyczyn, żeby tak zamącić całą sprawę.
Jeżeli założeniem prokuratury jest to, że brudne pieniądze pochodziły z publicznego Funduszu Sprawiedliwości, no to popadamy w paranoję.
Z drugiej strony pojawia się wątek mechanizmu związanego z wynajmem nieruchomości, na której jest budowany Archipelag Wysp Wolnych od Przemocy. Miało tam dojść do fikcyjnego użyczenia nieruchomości i przelewu, a potem zwrotu tego przelewu. Czyli de facto przywłaszczenia grantu udając, że się go realizuje celowo…
I to już zaczyna się pełna aberracja. Przez kogo miałby być ten teren fikcyjnie użyczony generalnemu wykonawcy? Nie przez fundację Profeto, czyli głównego podejrzanego, a przez Prowincję Polską Księży Sercanów, a ojcowie Sercanie nie mają żadnego zarzutu!
Ksiądz Michał jest Sercaninem…
No więc, „przybijać” mu taki zarzut, to jakby pana redaktora albo mnie zamknąć, bo jakiś Polak gdzieś nadymił. Fundacja Profeto w ogóle nie uczestniczyła w tym wynajmie.
No ale wiadomo, że Sercanie nie znaleźli się tam przypadkowo…
Ale gdzie jest jakieś przestępstwo? Rzeczywiście, Prowincja Polska Księży Sercanów jest współwłaścicielem części tej nieruchomości, ale nie jest beneficjentem inwestycji, na której jest budowany “archipelag”. Zawarła umowę z generalnym wykonawcą. Tego ostatniego rzeczywiście wybrała Fundacja Profeto i ksiądz Michał Olszewski.
Chodzi o słynną już teraz firmę Tiso…
Ręczył za nią ojciec księdza Michała Olszewskiego, pan Jan, który jest budowlańcem i wolontariuszem w fundacji Profeto. Wybrali takiego generalnego wykonawcę, do którego mieli wówczas, jak się potem okaże błędnie, duże zaufanie. I teraz dzieje się, co następuje: Fundusz Sprawiedliwości przelewa fundacji Profeto kolejną transzę. To jest jak najbardziej legalne. Fundacja Profeto przelewa część z tej transzy, zgodnie z umową i z harmonogramem, generalnemu wykonawcy, spółce Tiso. Ta z kolei zawiera umowę z Prowincją Polską Księży Sercanów na trzyletni wynajem placu budowy.
Sercanie mieli z kolei przelać te pieniądze fundacji…
Skorzystali z jej konta w banku w Limanowej, by je przewalutować, bo tam były dobre warunki. Pieniądze potem do nich wróciły. To jest to całe “pranie pieniędzy”. Mieli dostęp bo są fundatorem. Przewalutowania potrzebowali, bo zaciągnęli pożyczkę w euro pod zakup terenu od swojej centrali w Rzymie i musieli ją zwrócić.
A co z firmą Tiso, która jest podejrzewana o tworzenie karuzeli VAT-owskiej?
Faktycznie, Tiso stworzyła dwie spółki z.o.o. i wymieniała między nimi faktury. Ale Profeto o tym początkowo nie wiedziała, a kiedy pojawiły się wątpliwości, sama złożyła wniosek do prokuratury i zmieniła wykonawcę!
Zarzutem, który również pojawiał się, było to, że taki ogromny grant, jak na polskie warunki, przyznano księdzu Olszewskiemu, czyli osobie, która kompletnie nie miała doświadczenia w budowie tego rodzaju udogodnień czy ośrodków. To prawda?
Tak, w takim sensie, że żaden podmiot w Polsce nie robił takich projektów i żaden nie miał takich doświadczeń. Fundacja Profeto zwracała uwagę, że w programie i w projekcie oni tego sami by nie robili. Wynajęli do tego i mieli wynajmować specjalistów, którzy zajmowali się tego typu pomocą, czy od strony psychologicznej, psychiatrycznej, prawnej, medycznej, ten zarzut jest po prostu kuriozalny.
Fundacja Profeto w swoim statucie miała nie mieć takiego przedmiotu działalności…
Mamy co najmniej cztery punkty statutowe w Fundacji Profeto, które zgadzają się z warunkami tego konkursu, a wystarczyło, żeby był tylko jeden. Poza tym Fundacja Profeto zadeklarowała największy wkład własny w porównaniu z innymi konkurentami.
Brat księdza Olszewskiego Grzegorz był wiceprezesem banku Alior, która była w obszarze politycznym tego środowiska, które również obsługiwało Fundusz Sprawiedliwości, czyli środowiska Zbigniewa Ziobro. Czy to nie problem?
Ale Alior Bank nie partycypował, nie udzielał żadnego kredytu Fundacji Profeto! Michał Olszewski jest starszym bratem Grzegorza Olszewskiego. Grzegorz Olszewski, co jest pewnie dość powszechną wiedzą w środowiskach bankowych, już wcześniej znał ludzi „powiązanych” ze Zbigniewem Ziobrą, na przykład Michała Krupińskiego. I co z tego? Grzegorza Olszewskiego w tym projekcie w ogóle nie ma. Nie słyszałem o tym, żeby Alior Bank finansował Fundację Profeto, żeby wspierał ją, czy żeby Grzegorz Olszewski był tam jakimś doradcą. Żaden przepis nie zakazywał, żeby nie było to z “tego samego środowiska”, i żeby dysponent środków nie miał zaufania do tych ludzi. Jeżeli ja byłbym dysponentem środków Funduszu Sprawiedliwości i wydawał prawie 100 milionów złotych, to jednak chciałbym mieć zaufanie i chciałbym, żeby ten profil tych działalności był zgodnie z moją wizją, z moją polityką, z moim nastawieniem. A ci, którzy dzisiaj rządzą robią inaczej? Wystarczy spojrzeć na prezydenta Warszawy. Kto pisał słynne zarządzenie o zdejmowaniu krzyży? No oczywiście, ktoś kto wygrał w pełni profesjonalny konkurs i tylko przypadkowo był zharmonizowany z poglądami pana prezydenta Trzaskowskiego.
A jeśli chodzi o aresztowane urzędniczki?
Nic im prokurator nie jest w stanie zarzucić. Wskazuje artykuł 231 kodeksu karnego, który mówi, że urzędnik, który nie dopełnia swoich obowiązków lub nadużywa uprawnienia podlega karze. To taki ogólny wytrych. Tu trzeba wskazać, jaki przepis nakładał jakiś obowiązek lub z jakiego przepisu wynikało nadużycie tego uprawnienia. Oni tego nie pokazują.
Jakby pan miał ten materiał prokuratury ocenić w skali szkolnej?
Jedynka. To po prostu politycznie szyta sprawa. Pod Okopress, TVN pod inne związane z władzą lewicowe publikatory, które robią z tego wszystkiego sensację. Chodzi o propagandę. Uderzanie w prawicę, Kościół, katolików, odwracanie uwagi od bieżących problemów. To efekt nastawienia intelektualno-emocjonalnego. Natomiast to nie ma nic wspólnego z prawem. Z punktu widzenia analizy prawnej, a już w szczególności prawnokarnej, to to jest po prostu straszne.
To politycznie szyta sprawa. Chodzi o propagandę. Uderzanie w prawicę, Kościół, katolików, odwracanie uwagi od bieżących problemów.
Zwracał pan uwagę, że utrudniano panu dostęp do osadzonych i do akt. Jest pan bardzo doświadczonym adwokatem. Zetknął się pan z czymś takim wcześniej?
Na taką skalę nie. Zawsze są jakieś utrudnienia i problemy z dotarciem do klienta w chwili jego zatrzymania, aresztowania, ale w tak dużych rozmiarach, to jeszcze się nie spotkałem z nadużyciami.
A w sprawie Starucha, znanego kibica, który spędził długi czas w areszcie i wiadomo, że sprawa ta miała silne podłoże polityczne?
Minęło 12 lat od sprawy Starucha i kibiców Legii Warszawa i nie tylko, bo to było szersze środowisko kibicowskie z całego kraju. I tam rzeczywiście działano bezwzględnie. Wtedy też był premierem Donald Tusk. Wtedy się wydawało, że prewencyjne aresztowania kibiców były co najmniej na granicy prawa. To, co się dzieje z księdzem Michałem Olszewskim jest dużo gorsze. Do Starucha miałem dostęp w ciągu kilku godzin. Tutaj musiałem czekać ponad 30 godzin. Nie wiadomo, gdzie go wozili, nie wiadomo, jakie były te przeszukania. Wedle jego relacji, nie dali mu przez prawie trzy dni nic do jedzenia. Wychudł potwornie. Nie dawali mu załatwić potrzeb fizjologicznych. Dawali mu butelkę z wodą i powiedzieli – do wyboru masz albo załatwić potrzebę fizjologiczną, albo wypić.
Po co to? Staruch i kibice byli osobistymi wrogami Donalda Tuska. On ich po prostu nie lubił, bo podważali publiczne zaufanie do niego. Przypuszczam, że o księdzu Olszewskim Donald Tusk, a nawet Adam Bodnar niespecjalnie słyszeli wcześniej.
Mogę jedynie spekulować. Pierwszym dużym projektem Zbigniewa Ziobry i Funduszu Sprawiedliwości, była Klinika Budzik pani Ewy Błaszczyk, która jest bardzo trudna do zaatakowania politycznie, bo pani Ewa jest „niekontrowersyjna”, jest aktorką i jest wspierana przez tzw. mainstream. Dla władzy pod każdym względem wygodnie było zrobić kryminalistę z księdza, bo Kościół ta władza identyfikuje jako wroga cywilizacyjnego i politycznego. Obiecała opiłować katolików. Mają się bać. To wszystko. Polityka. Mogli się też bać księdza Olszewskiego, który jest pełen ewangelizacyjnych pomysłów, dynamiczny, w miarę młody. Być może nie chcieli, żeby im drugi ojciec Rydzyk wyrósł.
Chciałem zapytać też o pana kolegę po fachu, mecenasa Romana Giertycha. Łączy światy prawniczy i polityczny. Jest adwokatem dysponującym świadkami prokuratury, posłem wprowadzającym te tematy do Sejmu i biczem nowej władzy grożącym jej wrogom. Ma własne narzędzia medialne, bardzo kontrowersyjnych ludzi posługujących się groźbami i pomówieniami. Czy to nie jest już poważny problem dla demokracji, trójpodziału władzy, praworządności? Czy nie jest to problem na serio?
Staram się nie komentować jego działań w charakterze politycznym, ponieważ mam takie wrażenie, że niestety to są działania już bardzo mało związane z prawem, tylko raczej jest to jakiś element gry politycznej. Obiecałem sobie, że kolegów adwokatów będę starał się komentować pozytywnie lub wcale. Więc tutaj zamilknę, co niech służy za moją odpowiedź.
Czy to co się dzieje, wokół tej sprawy, niedopuszczanie adwokatów i tak dalej, będzie podstawą do odpowiedzialności karnej dzisiejszych decydentów?
Życzę tym ludziom bardzo dobrych obrońców i życzę, żeby mieli dostęp do dobrych adwokatów. Wydaje się, że pewne z tych działań co najmniej są na granicy prawa, a pewne niestety w mojej ocenie przekraczają tę granicę prawa i mogą się spotkać nawet z sankcją prawną. Przykro mi – tak po ludzku – że dobrzy czasem prokuratorzy stanęli po złej stronie mocy.
A kiedy minister Bodnar czy premier Tusk będą w przyszłości w areszcie i nie dostaną jedzenia, nie będą mogli się załatwić i będą musieli spać na betonie, mogą również ewentualnie skorzystać z pana usług?
Nie pamiętam, żebym komukolwiek odmówił, ale proszę pamiętać, że nie mogę reklamować swoich usług jako adwokat. Zresztą, na razie mój klient siedzi, nie jestem w stanie go wydobyć z więzienia pomimo, że zarzuty są absurdalne i przekazywane głównie przez media. Zatem, nie czuję się wcale taki dobry i skuteczny.