Podczas gdy w sprawie kluczowych stanowisk w Unii Europejskiej wbrew wcześniejszym zapowiedziom, a także zapewnieniom Donalda Tuska nie ma jak dotąd porozumienia, trwające od kilku miesięcy konsultacje, dotyczące obsady jeszcze w tym roku najważniejszego stanowiska w Sojuszu Północnoatlantyckim, zdają się zmierzać do pomyślnego finału.
Kandydatura Marka Rutte jako następcy sprawującego swą funkcję na przestrzeni mijającej dekady Norwega Jensa Stoltenberga – już wcześniej uzyskała akceptację Stanów Zjednoczonych i krajów Zachodniej Europy. Także najmłodsi stażem członkowie Sojuszu – Finlandia i Szwecja – popierają tę kandydaturę.
Jako kontrkandydata holenderskiego polityka wymienia się Prezydenta Rumunii Klausa Iohannisa, który w związku z tym, że dobiega końca jego druga kadencja, sprawowania urzędu nie może ubiegać się o ponowny wybór. Tyle tylko, że szwedzki premier Ulf Kristersson jeszcze w kwietniu określił Marka Rutte w oficjalnym oświadczeniu jako „mądrego lidera z solidnym doświadczeniem”.
Z kolei Prezydent Finlandii Alexander Stubb podczas Szczytu Bukaresztańskiej Dziewiątki w dyskusji nad kandydaturami do urzędu Sekretarza Generalnego NATO, również poparł holenderskiego polityka, określając go jako „dobrego kandydata z punktu widzenia państw sojuszniczych, Europejczyków i budowy stosunków transatlantyckich”. W kuluarach fiński polityk odniósł wrażenie, że jak to ujął, sprawa kandydatury Marka Rutte „wydaje się przesądzona”, stąd „brak planu awaryjnego”.
Węgrzy mają zastrzeżenia
Od tego ogólnego tonu wypowiedzi odbiegały sformułowania węgierskiego ministra spraw zagranicznych. Węgry miały zastrzeżenia do wypowiedzi Marka Rutte na temat stanu praworządności na Węgrzech, czy ustaw dotyczących LGBT. „Na pewno nie poprzemy wyboru na Sekretarza Generalnego NATO osoby, która wcześniej chciała rzucić Węgry na kolana” – mówił w marcu tego roku szef węgierskiej dyplomacji Péter Szijjártó.
Podczas nieformalnego szczytu dotyczącego obsady stanowisk w UE – 17 czerwca w Brukseli, odbyła się wieczorem wspólna kolacja europejskich liderów. Stworzyło to dogodne warunki do rozmowy Rutte z Viktorem Orbanem. Jak donoszą holenderskie telewizje NOS i RTL, kwestia przeprosin za wcześniejsze niefortunne wypowiedzi nie pojawiła się na agendzie. Wcześniej formułowano to jako warunek rozpatrzenia przez Węgry kandydatury holenderskiego polityka.
Coś za coś
Jak się wydaje na zmianę stanowiska węgierskiego przywódcy wpłynęły konkretne obietnice ze strony Marka Rutte. O ile deklaracja Jensa Stoltenberga, że Węgry nie będą musiały udzielać Ukrainie wsparcia wojskowego, nie została uznana za wystarczającą, o tyle kandydat do objęcia funkcji szefa NATO miał zagwarantować Węgrom, poza klauzulą opt-out na „wszelkie aktywności NATO dotyczące Ukrainy”, jej poszerzenie o wszelkie operacje „poza terytorium Sojuszu”. Tę ostatnią informację potwierdził „Finacial Times”, powołując się na „wiarygodne źródła znające przebieg rozmowy”.
„Pan premier Rutte potwierdzi panu premierowi Orbánowi na piśmie to, o czym rozmawiali. To była dobra i otwarta rozmowa i obaj zgodzili się, że należy skupiać się na przyszłości” – czytamy w komunikacie holenderskich służb prasowych. Z kolei rzecznik węgierskiego rządu odmówił potwierdzenia tej informacji.
Co na to polski rząd?
Poza Rumunią, która ma swojego kandydata i Słowacją, pozostałe kraje (w tym Turcja), dały zielone światło dla kandydatury Holendra. Tymczasem Donald Tusk nie spieszył się ze stanowiskiem w tej sprawie. Jak powiedział jeszcze w kwietniu szef MSZ Radosław Sikorski – „Lubimy Marka Ruttego, ale jednocześnie uważamy, że nasz region jest niewystarczająco reprezentowany zarówno w Sojuszu, jak i w UE, a także w systemie oenzetowskim. Będziemy zabiegać o kandydatów na wysokie stanowiska we wszystkich trzech organizacjach z naszego regionu”.