W 1832 r. Victor Hugo opublikował po raz pierwszy swoich słynnych „Nędzników”, gdzie na początku znajduje się dość osobliwa scena: oto młody rewolucjonista celebruje zwycięstwo Napoleona. W jego „oświeconych” rządach dostrzega bardziej atrakcyjną alternatywę dla dotychczas znanej mu rzeczywistości, w której wolność była wartością mocno wywyższaną, ale nie pomagała ani w znalezieniu domu, ani w znalezieniu zatrudnienia.
To pragnienie pojawienia się wielkich postaci, które odmieniają rzeczywistość w czasach kryzysu, jest zakorzenione głęboko i dopasowuje się do różnych ideologii. Zarówno Mussolini, Lenin, jak i Hitler osiągnęli władzę wtedy, gdy porażkę osiągnęły młode systemy demokratyczne – niezdolne poradzić sobie z kryzysami gospodarczymi i politycznymi.
I tak samo jest z Putinem. Kiedy Związek Radziecki upadł, rosyjska demokracja była młoda i słaba, trudno było poradzić sobie z powszechnym ubóstwem. Dlatego były oficer KGB był w stanie zdemontować młode instytucje wolności w 25 lat.
W czasie rządów Putina Rosjanie doświadczyli wielu pozytywnych zmian – zwiększenia dobrobytu, wydłużenia oczekiwanej długości życia czy zmiany sposobu traktowania na arenie międzynarodowej.
Brakuje w tym oczywiście demokratycznych, wolnościowych wartości. Zachód – na modłę Fukuyamy z opublikowanej w 1992 r. książki „Koniec historii i ostatni człowiek” – uważa w swej arogancji, że bitwa idei została już wygrana przez liberalną demokrację. Tymczasem wolność jest wartością ciągle zagrożoną, łatwą do odebrania, a nawet oddania – w obliczu różnego rodzaju kryzysów.
Jeśli dany system nie może sobie poradzić z głębokimi problemami, bo na przykład jest nieudolny, ludzie są skorzy zwrócić się ku rozwiązaniom radykalnym i szybko zapominają o swoim umiłowaniu wolności.
Widać to na przykład w umiłowaniu Marksa przez skrajną lewicę. To przykład lgnięcia ku łatwym, choć radykalnym odpowiedziom w obliczu złożonych problemów. Niektórzy ludzie do dziś się przekonani, że gdyby pozbyć się tak zwanych elit (lub według innej nomenklatury: obalić system), wszystkie problemy znikną.
Nowe wydanie tej dość już zmęczonej ideologii stało się możliwe z powodu zmian klimatycznych. I ponownie młodzi ludzie chętnie sięgający po radykalne rozwiązania (jak bohater „Nędzników”) i wierzą, że są jedyną szansą na uratowanie naszej planety. Jednocześnie wiele osób w przedziale wiekowym od 18 do 35 lat uważa, że demokracja jest tylko jedną z form sprawowania rządów – ani gorszą, ani lepszą od innych. W 2023 r. taki pogląd miało aż 43 proc. ankietowanych.
Ale wolność jest też poddawana przez prawicę, kiedy mówi o możliwości pozbawiania praw wyborczych. Ludzie są zdenerwowani, a politycy tacy jak Donald Trump starają się na tym gniewie zdobyć kapitał polityczny – i odnoszą w tym spory sukces. Trumpa popiera duży procent młodych Amerykanów.
Mniejszym zainteresowaniem cieszy się prawica wśród młodych Brytyjczyków, ale ta część, która na nią głosuje, nie wspiera zwykle Partii Konserwatywnej, tylko szuka bardziej stanowczych (by nie rzec: ekstremalnych) liderów.
Co te trendy oznaczają w kontekście wojny na Ukrainie i możliwego zwycięstwa Rosji?
Jeśli zachodnia demokracja zostanie przedstawiona jako nieudana, to wzrośnie jej podatność na różnego rodzaju zagrożenia, w tym przede wszystkim na rozrost radykalnych ideologii i dyktatorów przychodzących zarówno z zewnątrz, jak i z wewnątrz. Zwycięstwo Putina w Ukrainie oznaczałoby rozprzestrzenienie popularności bardziej kolektywnych systemów autorytarnych i przywódców – i to nie poprzez użycie siły, ale przez naśladownictwo.
Zachód po II wojnie światowej uwierzył, że triumf liberalizmu i demokracji wziął się z moralnej wyższości tych wartości i tego, że ludzie są z natury dobrzy. Tak, jakby pragmatyczny aspekt tych form rządu nie miał żadnego znaczenia. Tymczasem to właśnie praktyczne przetestowanie tych wartości doprowadziło do ich „wygranej”. USA i państwa sojusznicze stworzyły wiele międzynarodowych organów, które, bazując na demokratycznych zasadach, miały pilnować globalnego porządku – od ONZ po NATO. Jeśli jednak demokratyczne i wolnościowe wartości zaczną „przegrywać”, to nie pozostaną popularne tylko ze względu na ich moralną wyższość.
Pewne zmiany widzimy już poza polityką – popularne media społecznościowe, takie jak TikTok, Twitter czy Instagram, promują hiperindywidualizm, kreują celebrytów i tworzą kulturę idoli. To nie są media demokratyczne, większość kont nie może liczyć na tłumy obserwujących czy polubień, ale garstka celebrytów ma ich miliony.
Wcześniej demokratyczny kapitalizm pozwalał na globalny rozwój bez sięgania po tyranię. Ekspansja zachodziła przy utrzymaniu narodowej suwerenności. Wolność była pielęgnowana. Jednak przez ostatnie dekady konsekwentnie zapominaliśmy o tym demokratycznym czynniku, skupiając się zanadto na samym kapitalizmie. Dziś Zachód szerzy swoje wartości głównie za sprawą finansów. Tymczasem Rosja i Chiny pokazały, że kapitalizmy jest możliwy bez demokracji, przyjmując go i jednocześnie zachowując swoje autokracje.
Dziś zarówno Putin, jak i Xi deklarują, że ich celem jest stworzenie nowego świata, który określają „wielobiegunowym”. Porażka Ukrainy byłaby poważnym korkiem w tym kierunku. Pokazałaby bowiem, że kraje takie jak Rosja i Chiny mogą odnosić sukcesy – zarówno militarne, jak i finansowe, poprzez ekonomiczną ekspansję na Globalne Południe. W ten sposób pokazałyby model skutecznych rządów alternatywny dla zachodnich demokracji.
Kiedy ideologia odnosi sukces, wpisane w nią wartości wzbudzają zaufanie, a ich rozprzestrzenianie staje się łatwiejsze. Tak było kiedyś w przypadku zachodniej demokracji i kapitalizmu – były one w stanie podnieść ludzi z ubóstwa, zapewnić pewne standardy wolności itp. I to bez względu na narodowość, przez co łatwo było przenosić je na kolejne kraje, zachowując przy tym ich tożsamość.
W czasach zimnej wojny komunizm miał charakter otwarcie ponadnarodowy. Dzisiaj można odnieść wrażenie, że modele wypracowane w Chinach czy Rosji takie nie są. Nawet jeśli ideologicznie wykraczają poza granice kraju, to jednak mocno wiążą się z narodową historią. Dziś w swej ekspansji opierają się bardziej na przemocy niż perswazji, ale to może się niedługo zmienić. Putinowi i Xi udaje się bowiem coraz bardziej destabilizować Zachód za pomocą wojny hybrydowej (dezinformacji, propagandy itp.), wykorzystując Internet do zwiększania podziałów w zachodnich społeczeństwach.
Nawet na Zachodzie wielu konserwatystów w nieotwarty sposób sympatyzuje z ideałami Władimira Putina, skrycie podziwiając jego wojnę z tym, co nazywa „liberalną dekadencją”. Zapominają jednak często o tym, że w praktyce Rosja ma wyższe wskaźniki aborcji, śmierci z powodu przedawkowania narkotyków i konsumpcji alkoholu niż większość państw Zachodu.
Dlatego wojna w Ukrainie ma także symboliczny wymiar. Jest walką o wartości Zachodu, o demokratyczne zasady, istotę wolności, ale i o los wschodzących gospodarek – tych, które stoją na rozdrożu między autokracją i demokracją. Jeśli Kijów – który samodzielnie i dobrowolnie opowiedział się po stronie demokracji – przegra tę walkę, może stać się to zarzewiem upadku wielu krajów w kolejnych dziesięcioleciach.
Przeczytaj także:
- Nieoczekiwany efekt strategicznej umowy o partnerstwie Putina z Kimem
- Finlandia na celowniku Putina
- Katalonia w rękach Putina?
Wróćmy do „Nędzników”. Pod koniec przemówienia młody radykał zadaje słuchaczom pytanie o to, co może być ważniejsze niż dobrze prosperujący kraj kierowany przez kogoś zdolnego wprowadzać faktyczne zmiany. Odpowiada mu tylko jeden głos: „Bycie wolnym”.
Zachodnia demokracja liberalna ma za sobą kilka kiepskich lat. Jeśli Putin zwycięży, może zabraknąć czasu na odbudowę, bo miejsce wywalczonej wolności zajmą alternatywne systemy obiecujące dobrobyt za cenę demokracji.