Media będące w rękach sił rządzących Unią Europejską usiłują wmawiać społeczeństwom, że to właśnie wspomniane siły troszczą się o dobro emigrantów i uchodźców, natomiast ich przeciwnicy, określani jako partie populistyczne, dążą do zguby emigrantów i uchodźców. Prawda jest bardzo odległa od tego dominującego przekazu medialnego, zaczynając od tego, że Unią Europejską rządzą populiści, to jest siły polityczne kłamiące i rzucające obietnice bez pokrycia. Jednym z tych kłamstw jest rzekoma troska o emigrantów, podczas gdy ci są przede wszystkim pomyślani jako narzędzie mające rozbijać tradycyjne struktury społeczeństw niezbyt chętnych do tego, by poddawać się nowym pomysłom ideologicznym. Przy tym samym imigrantom przydarzają się liczne szkody, zaczynając od tego, ilu z nich potonęło na Morzu Śródziemnym, z kończąc na tym, że zmierzającej ku bankructwu gospodarki europejskiej wkrótce nie będzie stać na dostarczanie im obiecywanych korzyści społecznych.
To nieprawda, jakoby jedni chcieli pomagać, a inni rzekomo nie chcieli pomagać. Trzeba się poważnie zastanawiać, na ile obowiązujące prawo i praktyki Unii Europejskiej emigrantom i uchodźcom dobrze służą, a na ile źle im służą. Zachodnie systemy, na przykład w Niemczech, powodują, że emigrantom nie opłaca się pracować, skoro zasiłki socjalne są wyższe niż potencjalna pensja w zakładzie pracy. Pozostawanie bez pracy skłania do tego, by tworzyć mniejsze i większe problemy dla swego otoczenia społecznego i szkodzi samym emigrantom, bo gdy człowiek nie pracuje, to stanowi swego rodzaju gwałt na jego naturze. I dlatego wielu Ukraińców pozostaje w Polsce, pomimo tego, że w Niemczech by mogli otrzymywać dużo lepsze pieniądze, właśnie z owych wybujałych zasiłków społecznych. A inny poruszający przykład to wymagania Brukseli aby Polska przyjmowała emigrantów i tym zapewniała tak zasiłki, jak i mieszkania. Po pierwsze, tu Bruksela nie zauważa iż przyjęliśmy dwa miliony Ukraińców. A po drugie, ubogie państwo polskie nie potrafi zapewnić mieszkań dla Polaków, i podobnie z zasiłkami (nasze zasiłki są tylko symboliczne), natomiast ma to czynić względem przybyszy z Afryki. Nietrudno zgadnąć, że tu tworzy się zarzewie przyszłych gniewów, wrogości, konfliktów i aktów przemocy. A warto przypomnieć, że tylko w Paryżu w tegoroczną sylwestrową noc spłonęło około 800 aut. Europejskie stolice cierpią z powodu gwałtów i rozbojów, z którymi organa ścigania nie potrafią sobie poradzić.
Skąd w dzisiejszej Europie takie zamieszanie wokół, na pozór, prostej sprawy odpowiedniego radzenia sobie z problemem emigrantów i uchodźców? Takie zamieszanie przynosi korzyść tym, którzy po cichu dokonali swego rodzaju wrogiego przejęcia instytucji integrującego się kontynentu. Tu chodzi raczej nie o siły lewicowe, lecz tych, którzy instrumentalnie wykorzystali idee lewicowe, w istocie zabiegając tylko o władzę oraz idące w ślad za nią profity. Gdzie emigranci i uchodźcy wprowadzają zamieszanie, tam łatwiej jest prowadzić ciemne machinacje. W dodatku, na ile to prowadzi do osłabienia Zachodu, jest chętnie finansowane przez Kreml.
Wielu obywateli europejskich jest skłonnych wierzyć władzom, że ściąganie emigrantów i uchodźców prowadzone jest w dobrej wierze, by gospodarce zapewnić brakujące ręce do pracy. Nie mieści im się w głowie, by politycy i biurokraci rządzący Unią Europejską chcieli wykorzystywać emigrantów do demolowania istniejącego tradycyjnego czy konserwatywnego układu społecznego. Niestety, tak się jednak dzieje, co jest owocem tego, że na Zachodzie od kilkudziesięciu lat rozwija się neo-marksizm, zaś część elit nabiera sowieckich obyczajów. Przemieszczanie narodów to było ulubione zajęcie Stalina, zaś dzisiaj po coś właśnie takiego sięgają politycy i biurokraci nurtu progresywistycznego. W swym zacietrzewieniu ideologicznym nie są w stanie zrozumieć, że dla sprawnego działania gospodarek jest ważne, aby to były gospodarki narodowe, spojone wspólną kulturą, i to z tymi kulturami narodowymi należy integrować przybyszów sprowadzanych z innych części świata. Dla progresywistów najważniejsze jest niszczenie kultur. W tym okazują się pojętnymi kontynuatorami myśli komunisty Altiero Spinellego, który dziś jest stawiany jako najważniejszy ojciec-założyciel Unii Europejskiej.
Trzeba stanowczo odrzucić propagandowy przekaz, jakobyśmy na naszym kontynencie mieli podział na dobrych, nowoczesnych i proeuropejskich, oraz na tych złych, populistycznych. Owi rzekomo dobrzy niszczą nasze gospodarki, często będąc nieświadomie sterowanymi przez ideologów prących do budowania nowej europejskiej kultury na gruzach dotychczasowych kultur narodowych. To zapewne dlatego kłamliwie się przedstawia Polskę jako kraj ksenofobów, nie chcących przyjmować uchodźców, nie notując przy tym liczby dwóch milionów Ukraińców. Ważne, by Polskę zaludnić czarnoskórymi islamistami, bo to by naruszyło spójność naszej kultury narodowej, od wieków będącej naszą bronią w walce z obcymi najeźdźcami. Kto się na to nie godzi, tego się nazywa populistą. Rzecz jasna, gdzieś tam istnieją jacyś populiści, jednak obok tego rażąco widać, jak propaganda europejskiego mainstreamu stawia kłamliwe oskarżenia, niezgodne z prawdziwym stanem rzeczy. Dziś w Europie każdego sprzeciwiającego się głupim ideologicznym szaleństwom elit nazywa się populistą. Skąd się to bierze? Stoi za tym odwieczny odruch ze strony ludzi przewrotnych, aby okazywać agresję wobec ludzi prawych i to nie dlatego, że prawi im zrobili coś złego, ale tylko dlatego, że są dobrzy i przez to są dla przewrotnych wyrzutem sumienia.
Jednym z najważniejszych przykazań powtarzanych na kartach Biblii jest to, by ugościć przybyszów, a zwłaszcza tych, którzy uciekają przez zagrożeniem. Wśród Słowian zawsze obowiązywała zasada „gość w dom, Bóg w dom” i pomimo „nowoczesnych” naleciałości idących z Zachodu temu nadal jesteśmy wierni. Przyjmowanie emigrantów i uchodźców jest dla nas czymś naturalnym, jednak nie wtedy, gdy wykorzystuje się ich jako broń do niszczenia naszej kultury i tożsamości. Nietrudno dostrzec, że poniżej poziomu politycznego tu się kryje poziom duchowy, gdzie złem moce usiłują stawiać na opak zasady ładu moralnego. To, że dotykamy walki duchowej, jest informacją pocieszającą. W walce duchowej, pomimo tego, że na drodze krzyżowej nieraz się upada, ostatecznie zawsze będziemy wygrywać, jak długo będziemy wierni Bożemu prawu.
Marek Oktaba