Praworządność to termin stale nadużywany w Unii Europejskiej, i to w tym samym czasie, gdy same instytucje unijne łamią traktaty, łamią umowy, oraz upolityczniają swe służby sądowe, przez co idzie w zapomnienie tradycyjny monteskiuszowski trójpodział na władze: ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Kto krytykuje ów proces, ten jest nazywany populistą. W istocie to właśnie Unią Europejską rządzą populiści, to jest siły polityczne kłamiące i rzucające obietnice bez pokrycia. Dążenia centralizacyjne, odbieranie głosu słabszym, poddawanie się korupcyjnemu uzależnieniu od lobbystów wielkich organizacji gospodarczych – wszystko to burzy ład prawny i prowadzi do nieuchronnej ruiny organizmu o pokracznej konstrukcji ustrojowej. Politycy i biurokraci obiecują wzmocnienie kontynentu, jednak swymi działaniami stale go osłabiają.
Obecnie w Europie mamy do czynienia z sytuacją, gdy sądy, a zwłaszcza Europejski Trybunał Sprawiedliwości, przestają być władzą sądowniczą, a stają się władzą polityczną. Udało się skłonić sędziów, by ci narzucali społeczeństwom takie rozwiązania, których by nigdy nie poparły parlamenty demokratycznie wybierane przez obywateli. Sędziowie się sprzedali, zachęceni mirażami zysków i władzy. Dzisiaj potrzeba tego, by w środowisku prawniczym nastąpiła głęboka refleksja nad własną misją oraz zasadami postępowania. Prawnicy nie po to są, by naginać prawo, lecz aby służyć prawdzie oraz dobru społecznemu. A jeżeli w toku dyskusji uzna się, że pewne instytucje są już stracone, trzeba głośno powiedzieć, że to już nie są sądy w rozumieniu nadanym przez Monteskiusza, zaś w ich miejsce należy zaprojektować nowe obywatelskie instytucje rozjemcze. Powinniśmy głośno mówić, iż praworządność wcale nie polega na tym, aby w poszczególnych krajach rządzili ludzie niewolniczo podporządkowujący się brukselskiej centrali.
Choć sędziowie się sprzedali, jednak w ich środowisku może się zrodzić refleksja, iż sprzedali się za bezcen. To, że dali się zdegradować do bycia tylko wykonawcami poleceń politycznych wydawanych im z góry, w żaden sposób nie licuje z ich godnością. Zanikanie władzy sądowniczej stanowi ogromny uszczerbek dla naszego kontynentalnego dobra wspólnego. Bez prawych sądów gospodarka musi uzyskiwać gorsze wyniki, zaś w społeczeństwach będą narastały rozmaite patologie. Ostatecznie to się będzie odbijało na samych prawnikach oraz ich rodzinach. Trzeba o tym stale powtarzać, z zarazem przypominać szczytną rolę, jaka prawnicy odegrali dla ukształtowania się Europy, zaczynając od starożytnego Rzymu. Zawsze jest możliwe, aby się otrząsnąć z mierności, zaś przywrócić utraconą wielkość. W takim właśnie kierunku powinien iść nacisk społeczny, demaskujący korupcję i służalczość sądów, ale równolegle wzywający sędziów, by ci wchodzili na drogę świętości.
Komu w dzisiejszej Europie przeszkadzałoby porządne oddzielenie od siebie władz ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej? Przeszkadzałoby tym, którzy niejako w tajemnicy dokonali swego rodzaju wrogiego przejęcia instytucji integrującego się kontynentu. Również i zaprowadzanie elementów ustroju sowieckiego odbywa się w cieniu, bez rozgłosu. Rozdzielenie władz przeszkadzałoby w osiąganiu wymarzonych profitów. A im bardziej chory, ułomny będzie ustrój Unii Europejskiej, tym bardziej będzie to na rękę Kremlowi, chyłkiem chętnie finansującemu wszystko, co skłóca Europejczyków.
Gdy my z Polski wraz z innymi mieszkańcami naszego regionu wstępowaliśmy do Unii Europejskiej, byliśmy przekonani, że pozyskamy najlepsze rozwiązania ustrojowe wynikające z setek lat nieprzerwanego rozwoju instytucji demokratycznych. Stąd nie można się dziwić, że i dzisiaj bardzo wielu ludziom nie może pomieścić się w głowie, by politycy i biurokraci rządzący Unią Europejską mogli demolować podstawowy trójpodział władz, obowiązujący w cywilizacji atlantyckiej od czasów Monteskiusza. Jednak z przykrością trzeba zauważyć, że w miejsce najlepszych doświadczeń europejskich szerzy się neo-marksizm, a na głównego założyciela Unii wyrasta komunista Altiero Spinelli. Idąc za jego myślą, zachodni kontynuatorzy sowietyzmu traktują trójpodział władz jako nic ponad efekt fasadowy, za którym kryje się skupianie całości władzy w jednych rękach przodującej siły politycznej. W piórka wartości europejskich stroi się radykalne odrzucenie zasad demokracji.
Nie jest prawdą to, o czym trąbi oficjalna propaganda, że mamy podział na dobrych, nowoczesnych i proeuropejskich, oraz na tych złych, populistycznych. Owi rzekomo proeuropejscy w istocie są raczej oszukani, bo zawierzający fasadowym rozwiązaniom, za którymi kryje się nowa odmiana sowietyzmu. Świadomie czy też nieświadomie, wszyscy oni są populistami, bo wspierającymi fałsz czy hipokryzję. Zapewne można znajdować populistów po wszystkich stronach sporu politycznego, natomiast nie jest prawdą, że każdy, kto domaga się trójpodziału władz oraz zdrowych rozwiązań ustrojowych, ten jest populistą. Tutaj ma miejsce radykalne sprzeniewierzenie się prawdzie. Jak to jest możliwe? Wyjaśnienia należy szukać nie tylko w zwykłej ludzkiej pomyłce. Plucie na sprawiedliwych jest stare jak świat. Ludzie przewrotni są agresywni wobec ludzi prawych i to nie dlatego, że prawi im zrobili coś złego, ale tylko dlatego, że są dobrzy i przez to są dla przewrotnych wyrzutem sumienia.
Przeczytaj także:
W sowietyzmie za politycznym przejmowaniem władzy kryła się duchowa walka z chrześcijaństwem, często łącząca się z mordowaniem duchownych oraz likwidowaniem świątyń. Nie jest przypadkiem, że obecnie się odbywające psucie ustrojowe Unii Europejskiej łączy się z wrogością względem katolicyzmu oraz skwapliwym upublicznianiem wszelkich niedoskonałości organizacji kościelnych. Powrót neo-sowietyzmu oznacza powrót walki duchowej. Tu jednak warto wspomnieć, że, pomimo najszczerszych chęci, Stalin i jego towarzysze nie zdołali zniszczyć chrześcijaństwa. Jeżeli chrześcijanie, zamiast dawać się kupować konsumpcjonizmowi, staną do walki duchowej, to z Bożą pomocą będą ją wygrywać. Pierwsze słowa wypowiedziane przez Jana Pawła II brzmiały: nie lękajcie się. A przełamanie lęku winno zrodzić również sukcesy na polu odzyskiwania zdrowych rozwiązań ustrojowych w procesie integracji europejskiej.
Marek Oktaba