Na pozór Unia Europejska jest światowym prymusem w dziedzinie promowania rozwiązań pro- środowiskowych, zaś w oficjalnej narracji te siły polityczne, które kwestionują Zielony Ład czy program Fit for 55, nazywane partiami populistycznymi, dążą do katastrofy ekologicznej. Rzeczywistość jest bardzo odległa od wspomnianej narracji. Ideologiczne szaleństwa ośmieszają i narażają na szwank prawdziwe starania, by wprowadzić harmonię między środowiskiem ludzkim a przyrodniczym, z pożytkiem dla atmosfery planety. Niestety, ci, którzy rządzą Unią Europejską, w pełni zasługują na to, by ich nazwać populistami, bo kłamią i rzucają obietnice bez pokrycia. Ekologia jest dla nich jedynie zasłoną dymną dla zamaskowania rozmaitych interesów korporacyjnych oraz zwykłej chciwości, by elity Brukseli mogły się żywić zielonymi daninami.
Owe zielone daniny w dalece niewystarczającym procencie są kierowane na wymyślanie skutecznych, innowacyjnych rozwiązań z zakresu energetyki i techniki. Skomplikowane wymagania sprawozdawcze i komplikacje prawne wydają się być narzędziem do dławienia małej i średniej przedsiębiorczości, a więc czynione na ukryte zamówienie wielkich organizacji gospodarczych. Podobnie na czyjeś zamówienie wydają się być podejmowane próby likwidacji europejskiego rolnictwa. Gdy się słyszy zdanie: „nie będziecie nic posiadali i będziecie szczęśliwi”, to ciarki przechodzą po plecach. Starożytna republika rzymska wtedy miała największą siłę, gdy podstawą jej armii byli wolni rolnicy; odkąd tych rolników wyzuto z własności i zamieniono w motłoch, rozpoczął się upadek całego państwa. To samo i nam obecnie grozi, zaś ani środowisko przyrodnicze, ani atmosfera planety wcale na tym nie zyskają. Ludzie doprowadzeni do stanu ubóstwa będą się ogrzewali paląc opony i śmiecie.
Postulaty ochrony środowiska są słuszne i zgodne z orędziem Ewangelii stojącym u korzeni Europy. Nie da się pogodzić Ewangelii z hałdami śmieci, zadymieniem powietrza lub wyjałowieniem gleb. Jednak środowisko trzeba chronić mądrze, a nie głupio.
Gdy o tym, gdzie inwestować, decyduje tylko krótka stopa zwrotu, tam jest dosyć powszechne, że nie inwestuje się w coś długofalowo dobrze służącego interesowi publicznemu. Jeszcze gorzej jest tam, gdzie przytłaczająca większość inwestycji idzie w hazard. Tu negatywnym przykładem są świadectwa ETS. Gdyby z pobieranych ceł inwestowano w strategie mające pobudzić reindustrializację oraz innowacyjny wzrost gospodarczy Europy, to by miało sens. Ale zyski z ceł służą wyłącznie karmieniu pasożytniczej kasty biurokratycznej, podobnej do wszy wypijającej krew swego żywiciela.
Takie terminy, jak zrównoważony rozwój, powinno się uwolnić od treści ideologicznych, a wykazywać, że rozwój musi być integralny, to jest obejmujący rozmaite sfery i wymiary. O interes środowiska przyrodniczego najlepiej się zadba, promując wzrost kapitału ludzkiego i społecznego, a tu ocieranie się o sprawy kultury i tożsamości pomaga w tym, aby człowiek poskładał siebie w dobrze funkcjonującą całość, z korzyścią dla ekosfery całej planety. Troska o przyrodę się opłaca, bo na rzecz polepszenia wyników gospodarczych przyczynia się wzrost ładu przestrzennego, poczucia piękna, rodzące się wolność i odpowiedzialność. Trzeba odchodzić od XIX-wiecznego materialistycznego scjentyzmu, z pogardą odnoszącego się do treści duchowych. Łatwiej dla ludzi znajdować zatrudnienie w społeczeństwie nie ogarniętym syndromem wyścigu szczurów.
Wydawałoby się, że troska o harmonię środowiska powinna rozwijać się drogą harmonijną, budząc powszechne poparcie. Skąd więc pojawiają się dyrektywy jakby świadomie wprowadzane po to, by prowokować protesty, a może nawet i zamieszki? Sprawiają tak ci, którzy w sposób niezauważony dokonali swego rodzaju wrogiego przejęcia instytucji integrującej się Europy. Choć działa nieco eko-świrów, to jednak nie oni są tu źródłem kłopotów, ale właśnie ci, których nie interesuje ziemskiej atmosfery, lecz wyłącznie utrzymywanie władzy oraz idących w ślad za nią profitów. Gdy rolnicy swymi traktorami blokują urzędy, tam uwaga odwraca się od tego, że ktoś po cichu prowadzi swe ciemne machinacje. Nawiasem mówiąc, kolejnym beneficjentem zamieszania jest Kreml, ukradkiem chętnie finansujący wszystko, co skłóca Europejczyków.
Wielu ludziom może nie mieścić się w głowie, by politycy i biurokraci rządzący Unią Europejską mogli działać na rzecz tego, by dosyć szerokim rzeszom obywateli przynosić zubożenie. Jeszcze od epoki Planu Marshalla trwa bogacenie się Europejczyków i silne w Polsce czy w innych krajach poparcie dla integracji europejskiej ma w swym tle przekonanie, że tu zawsze będzie tylko lepiej i lepiej. Jednak wśród elit dotąd jeszcze rządzących Unią pojawiają się starania, by złamać ludzi, którzy dotykalnie będą doznawali ubóstwa i cierpienia. Tak od stu lat działały służby sowieckie, zaś w ramach dziś rozwijającego się na Zachodzie kultu komunisty Altiero Spinellego sięganie po doświadczenia sowieckie jest czymś zupełnie naturalnym.
Na pewno nie jest tak, że mamy podział na dobrych, nowoczesnych i proeuropejskich, oraz na tych złych, populistycznych. Ci rzekomo dobrzy pławią się w populizmie oraz łgarstwach. Przy tym trudno by dawać zwierciadlanie odwrotne oceny etyczne, bo po obydwu stronach konfliktu zło miesza się z dobrem. Stawiając wyraźne zastrzeżenie, że wszędzie pełno jest populistów, należy dostrzec pewne zjawisko stare jak świat, a polegające na obrzucaniu ludzi prawych kłamliwymi oskarżeniami. To dziś w Europie się szeroko dzieje, gdy każdego sprzeciwiającego się głupim ideologicznym szaleństwom elit nazywa się populistą. Skąd się to bierze? Okazuje się, że ludzie przewrotni są agresywni wobec ludzi prawych i to nie dlatego, że prawi im zrobili coś złego, ale tylko dlatego, że są dobrzy i przez to są dla przewrotnych wyrzutem sumienia.
Przeczytaj także:
- Kto lepiej dba o emigrantów i uchodźców?
- Komu zależy na wolności słowa?
- Europa powrotu do złowieszczej ery egoizmów
W głębokim tle oskarżeń o populizm rzucanych z ust europejskich populistów da się dostrzec dno walki duchowej o prawość. W Biblii zapisanych jest sporo przykładów kłamliwych oskarżeń względem sprawiedliwego. Za tym jednak pojawia się nadzieja, że w duchu biblijnym warto być prawym, nie przejmując się kłamliwymi oskarżeniami. W ostatecznym rozrachunku prawość zawsze zwycięży.
Marek Oktaba