Wybory prezydenckie w USA odbędą się 5 listopada. Dwóch czołowych kandydatów przystąpiło do walki o miejsce w Białym Domu. Po pierwszej debacie „The New York Times” wezwał jednak Bidena do wycofania się z tego wyścigu, twierdząc, że „był cieniem przywódcy”.
Innego zdania jest jego żona. „Joe, wykonałeś świetną robotę! Odpowiedziałeś na wszystkie pytania. Znałeś wszystkie fakty” – powiedziała Jill Biden podczas rozmowy z grupą zwolenników w Atlancie, niedługo po telewizyjnym starciu męża z Donaldem Trumpem. Później zwróciła się do tłumu, atakując rywala. „Pozwólcie, że zapytam tłum, co zrobił Trump? Kłamał!” – wykrzyknęła.
Następnie Joe Biden przejął od niej mikrofon. „W nadchodzących dniach będą sprawdzać wszystkie rzeczy, które powiedział. Nie przychodzi mi do głowy ani jedna rzecz, którą powiedział zgodnie z prawdą. Nie żartuję” – zapowiedział prezydent.
Główne serwisy informacyjne opublikowały teksty pokazujące, że jeśli chodzi o faktyczne informacje, Biden znacznie przewyższył Trumpa. Jednak błędnie stwierdził, że żaden amerykański żołnierz nie zginął za granicą za jego kadencji.
Trump mijał się z prawdą
CNN dopatrzyło się ponad 30 kłamstw wypowiedzianych przez Trumpa podczas debaty. Kłamał na temat własnych osiągnięć w czasach, gdy zasiadał w białym Domu. Ciągle zarzucał też oszustwa podczas wyborów w 2020 r., w których przegrał z Bidenem.
Mijał się również z prawdą, gdy mówił o sprawach dotyczących Bliskiego Wschodu – stwierdził, że za jego prezydentury nie było ataków terrorystycznych i że uniemożliwił wówczas Iranowi finansowanie grup proxy.
Prawda powinna być ważnym, jeśli nie najważniejszym punktem debaty. Gdy się uważa ją za istotną w przypadku polityków, Biden powinien być zwycięzcą. Jednak błyskawiczny sondaż przeprowadzony przez CNN wykazał coś dokładnie przeciwnego – 67 proc. stwierdziło, że Trump wyprzedził rywala, a eksperci medialni natychmiast ogłosili go zwycięzcą.
Trump już wcześniej często podawał nieprawdę w publicznych wystąpieniach. Zawsze lubił podkreślać swoje własne osiągnięcia i porażki innych. Jego oratorski styl jest uproszczony i populistyczny, ale dobrze współgra z jego zwolennikami. Wykorzystał go na swoją korzyść, także podczas tej debaty.
Biden się zestarzał?
Występ Bidena zwiększył obawy jego zwolenników, co do kompetencji prezydenta. Prowadzący „Daily Show” Jon Stewart zażartował, że mocne momenty Trumpa polegały na tym, że „nie kończył demokracji” i „nie wyglądał jak tyran”, podczas gdy Biden nie mógł mieć momentu słabości ze względu na wiek, ani „słownych potknięć”.
Steward pokazał jednak momenty, w których Biden rzeczywiście się potknął. Prezydent brzmiał niespójnie i wyglądał na zdezorientowanego, szczególnie gdy mówił o obniżkach podatków i systemie opieki zdrowotnej. „Upewniając się, że jesteśmy w stanie sprawić, by każda pojedyncza osoba kwalifikowała się do tego, co udało mi się zrobić z … z COVID, przepraszam, z um …, zajmując się wszystkim, co musimy z … uh … Spójrz. Jeśli w końcu pokonamy Medicare” – plątał się. Wykorzystał to natychmiast Trump: „Nie wiem, co powiedział na końcu tego zdania, ale myślę, że on też nie wie, co powiedział” – podkreślił.
78-letni Trump jest tylko o trzy lata młodszy od Bidena, prezentuje się jednak znacznie młodziej. Pokazał witalność i szybkość, podczas gdy prezydent wydawał się czasami wyglądać na zagubionego i powolnego. Trump w pewnym momencie oświadczył, że Biden „nie jest przygotowany do bycia prezydentem, ty to wiesz i ja to wiem”.
Ale i Biden miał mocne momenty. Wydał oświadczenia, w tym przeciwko wydarzeniom z 6 stycznia i prawicowemu wiecowi w Charlottesville. Przypomniał, że Trump został oskarżony o powiedzenie, że Hitler zrobił kilka dobrych rzeczy i podkreślił, że 40 z 44 „najwyższych urzędników gabinetu Trumpa odmówiło mu poparcia”.
Klęska Bidena jest widoczna
Wielu dostrzega jednak porażkę urzędującego prezydenta w debacie. „New York Post” wydał wyrok: „Byliśmy świadkami końca prezydentury Bidena” – napisał.
Analityk Demokratów i pisarz Anthony Kapel Von Jones, który pracował zarówno z Bidenem, jak i byłym prezydentem Barackiem Obamą, powiedział CNN: „To było bolesne. Kocham Joe Bidena. Pracowałem dla Joe Bidena. Wcale nie poszło mu dobrze”.
To on przedstawił analizę pod hasłem „stary człowiek kontra oszust”, wyjaśniając, że Biden „zdawał dziś wieczorem test, dający mu szansę przywrócić zaufanie kraju, i nie udało mu się tego zrobić”. „Jest wiele osób, które będą chciały, aby rozważył obranie innego kursu” – zauważył.
Z kolei Tom Friedman, podkreślając, że jest przyjacielem Bidena, natychmiast napisał opinię w „The New York Times”, wzywając go do ustąpienia w związku z doniesieniami, że doradcy prezydenta panikują, a partia szuka innych kandydatów.
Nieobojętne dla świata
Wynik debaty zaniepokoił społeczność międzynarodową. Od tego, kto zasiada w Białym Domu, zależy bowiem nierzadko los globalnych kryzysów, gdyż ma on spory wpływ na krajowe i globalne programy. Tym bardziej jest to istotne dziś, w obliczu trwających konfliktów: rosyjsko-ukraińskiego i izraelsko-palestyńskiego.
Zwolenników Trumpa debata upewniła, że kandydat Republikanów wygra wybory. Demokratom pokazała, jak wielkie problemy będą musieli pokonać, jakie bitwy stoczyć, aby utrzymać Biały Dom.
Stany Zjednoczone w bardzo krytycznym momencie światowych wydarzeń zostały niewątpliwie pozostawione przed wyborem między populistą o niepewnym zaangażowaniu w demokrację a urzędującym prezydentem, który wydaje się zbyt stary na to stanowisko.
Niezwykła kampania
Obecny wyścig do Białego Domu jest nietypowy, bo mniej tu chodzi o politykę, a bardziej o kompetencje każdej ze stron. Na dodatek odbywa się on w czasie, gdy świat wydaje się zmierzać w kierunku kolejnej globalnej wojny.
Podkreślili to sami kandydaci. Trump zauważył, że „Jesteśmy bliżej III wojny światowej, niż ktokolwiek może sobie wyobrazić”, a Biden odpowiedział: „Chce III wojny światowej – to pozwólcie mu wygrać”.
Obaj odnieśli się też do dwóch głównych konfliktów: wojny rosyjsko-ukraińskiej i wojny Izraela z Hamasem i Hezbollahem, która jest konfliktem zastępczym dla wojny Izraela z Iranem.
Jest niemal pewne, że jeśli Trump wygra, w przypadku obu tych konfliktów podważy politykę administracji Bidena: jeśli chodzi o Izrael, zaprezentuje bardziej antypalestyńskie podejście, a Ukraina otrzyma mniejsze wsparcie.
Walka między kandydatami nie jest jednak zakończona. Biden chce kolejnej debaty. Pod znakiem zapytania stoją jednak jego kompetencje. Podnoszenie tej kwestii jest oczywiście dobre dla Republikanów. Ale jest też dobre dla Demokratów. Ci mogą czuć się zobowiązani do zastąpienia go jako kandydata. Jest to wciąż wykonalne na tym etapie.
Przeczytaj także:
- USA/ Robert De Niro: Trump nigdy nie odda władzy, jeśli wygra wybory
- Skandale związane z synem Hunterem plamią dobre imię prezydenta Bidena
- USA/ Biden zadzwonił do von der Leyen, dziękując jej za przyjęcie przez UE pakietu dla Ukrainy
Ma to wszystko jednak niefortunną konsekwencję w postaci projekcji globalnej słabości USA w czasie, gdy Biały Dom jest przewodnim głosem politycznym zarówno w konflikcie rosyjsko-ukraińskim, jak i izraelsko-palestyńskim.
Trzeba też pamiętać, że do zaprzysiężenia Trumpa lub Bidena na drugą kadencję 20 stycznia 2025 r. pozostało jeszcze sześć miesięcy.