Dzisiaj trudno powiedzieć, czego jest więcej; nieuprawnionych działań, jak w przypadku próby siłowego przejęcia publicznych radia i telewizji czy zaniechań, czego spektakularnym, chociaż niejedynym przykładem jest budowa CPK.
W tej ostatniej sprawie zresztą, pod presją opinii publicznej, Tusk osobiście zdecydował o kontynuowaniu projektu. Tyle że terminy, zakres i skala inwestycji tyle mają wspólnego z pierwotnymi założeniami, co konstytucja z kontrybucją.
Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie, cóż owe słowa Jana Zamoyskiego znaczą dla Barbary Nowackiej? Poza wymianą kuratorów „udało się” przygotować rozporządzenie w sprawie kanonu lektur. Pan Tadeusz? Tak. We fragmentach, Chłopi? Jedynie omówienie. Jan Paweł drugi? Po co. Przecież jest religia. Co prawda ma być zredukowana do jednej godziny tygodniowo, fakt, że w niezmierzonej łaskawości pani minister, proszę wybaczyć brak feminatywy, tę zmianę prolonguje do roku 2025.
Wydanie rozporządzenia już po zakończeniu roku szkolnego na pewno usprawni jego wdrożenie, przygotowanie nowych konspektów przez nauczycieli i koordynację programów nauczania i planu zajęć. W końcu nauczyciele dostali podwyżkę, niech więc nie grymaszą. A młodzież? Przecież Tusk jeszcze w kampanii obiecał licealiście słuchanie jej głosu i nawet odbyło się jedno pokazowe spotkanie w Białymstoku.
Transformacja energetyczna, Zielony ład, rozwiązanie kryzysu migracyjnego. We wszystkich tych sprawach mieliśmy nadawać ton w Europie. Jedyny jak dotąd efekt to zapowiedź, że Unia będzie partycypować w finansowaniu nowej, infrastrukturalnej zapory na granicy z Białorusią, gdzie bagna i lasy mają stanowić kluczowy element naszego bezpieczeństwa.
Cóż, jeśli koalicjant, któremu powierzono resort obrony, poza zapowiedziami współpracy z Prezydentem uzyskał tyle, że minister finansów redukuje wydatki na obronność, wypada się jedynie modlić! Jak na razie Europa nie powołała nowego komisarza ds. obronności, ale już wiadomo, że szef polskiej dyplomacji nie aspiruje do tego stanowiska. Jest mu, jak to ujął Tusk, potrzebny w kraju.
Być może do utarczek z Andrzejem Dudą w kwestii wymiany ambasadorów nadaje się Sikorski jak nikt inny. Tyle że dyplomacja z natury rzeczy, aby być skuteczna, nie może być rozgrywana w formule medialnych polemik i sprzecznych stanowisk.
Może więc rolnictwo? Nikt wszak nie kwestionuje doświadczenia i kompetencji ministra Siekierskiego. Cóż z tego, gdy karty w resorcie rozdaje „odkrycie” Tuska, niegdysiejszy lider Agrounii, Michał Kołodziejczak, który nawet w macierzystym środowisku utracił wiarygodność. Na razie resort zmaga się z pozwami złożonymi przez firmy z listy podmiotów sprowadzających zboże z Ukrainy, a Rolnicy nadal nie sprzedali zboża z poprzedniej kampanii. Gdzie zmagazynują tegoroczne zbiory, na razie nie wiadomo!
Energetyka poza redukcją mocy energii z wiatru w kolejnych weekendach albo prolonguje terminy kolejnych kluczowych inwestycji, albo poszukuje pieniędzy na realizację obietnic osłony gospodarstw domowych. Dotąd nie wypracowano w tej sprawie nie tylko transparentnego rozwiązania, ujętego w ramy prawne, ale brak w gronie koalicjantów zgodny co do kierunku zmian w tym obszarze. Na razie jedyna regulacja dotyczy bonu energetycznego, który oznacza konieczność złożenia 11. stronicowej aplikacji?!
Może więc sfera socjalna, uproszczenie składki zdrowotnej, czy podatków? Poza preferencyjną stawką kredytu mieszkaniowego, z czego najbardziej skorzystali deweloperzy i banki, jedyna zmiana dotyczy stanowiska Rzecznika MŚP. Piastujący tę funkcję od roku 2018 Adam Abramowicz robił wiele by mali, średni i mikro przedsiębiorcy mogli utrzymać swoje biznesy obciążane coraz to nowymi daninami, z których składka zdrowotna nie była jedynym problemem.
Skoro sukcesy w UE okazały się iluzoryczne, bo co przyniesie zgoda na ewaluację KPO trudno dzisiaj wyrokować, pozostajemy w obliczu realnej groźby wdrożenia przez Komisję Europejską procedury nadmiernego zadłużenia. Być może chodzi o to, by kurs na obronność pozostał jedynie w sferze deklaracji, bowiem odbudowa przemysłu obronnego nie da się pogodzić z celem zeroemisyjnym.
Generuje natomiast wydatki. Tyle tylko, że bezpieczeństwo, podobnie jak to zdrowotne w czasach pandemii nie ma ceny. Cóż to jednak może obchodzić Ursulę von der Leyen. Wszak to ona jako minister obrony rozbroiła Bundeswehrę, a wizyty w Kijowie i uściski z prezydentem Ukrainy nie zmieniają wprawdzie realnej rzeczywistości, ale PR-owo dobrze się sprzedają.
Wydaje się, że cały projekt Tuska poczynając od marszu miliona, w istocie 300 tysięcy, był przede wszystkim projektem PR-owym poprowadzonym na tyle zręcznie, że pospolite ruszenie, którego jedynym spoiwem było pragnienie odsunięcia zjednoczonej prawicy od władzy, obsadziło kluczowe funkcje, szkoda tylko, że nader często, jak w przypadku prokuratora krajowego, z naruszeniem prawa, acz to praworządność była jednym ze sztandarowych haseł kampanii wyborczej. Tyle że dzisiaj szermierzem owej krucjaty jest Roman Giertych – człowiek, w którego sprawie prokuratura w Lublinie prowadzi postępowanie przygotowawcze, co przed paroma dniami w telewizyjnej rozmowie oficjalnie potwierdził Adam Bodnar.
Kto jeszcze pamięta 100 obietnic na pierwsze 100 dni rządu?! Wedle najbardziej życzliwych obserwatorów do 21 marca b.r. „dowieziono 17!”. Kolejnych 15 zrealizowano częściowo, a w odniesieniu do 48 trwają prace. Oby nie skończyło się jak w przypadku protestu mediów dotyczących opłat licencyjnych. Wprawdzie cyfrowi giganci twierdzą, że czołowym wydawcom przekazują z tego tytułu 1,5 miliarda rocznie, ale wydawcy Gazety Radomszczańskiej, czy Tygodnika Podhalańskiego nie oglądają z tej daniny ani grosza.
Zagadnięta w tej sprawie przez przedstawicielkę mainstreamowych mediów Małgorzata Kidawa-Błońska z porozumiewawczym uśmiechem zadeklarowała napisanie ustawy od nowa?! Wszak u podstaw obecnego pospiesznie procedowanego projektu leży groźba kar z tytułu niewdrożenia unijnej dyrektywy w tym zakresie.
Czy obrażanie inteligencji publiki, to jedyna umiejętność charakteryzująca obecną władzę?! Przecież na spotkaniu przedwyborczym w Tarnowie Tusk deklarował, że „cała Polska będzie nas z tego rozliczała, nie boję się tego”.
Jeżeli ze wszystkich zapowiedzi dotyczących postulatów lewicy pozostało obniżenie VAT-u dla sektora beauty do poziomu 8%, bo już kwestia sztandarowej zapowiedzi pigułki „dzień po”, poza dzieleniem koalicjantów obchodzi obowiązujący porządek prawny, można stwierdzić z całą pewnością, że „góra urodziła mysz”.
Na spotkaniu w ramach Samorządowego Kongresu Finansowego, gdzie ponad podziałami, m.in. z udziałem prezydenta Chełma rozmawiano w Sopocie o problemach nurtujących samorządowców, minister finansów zadeklarował potrzebę dialogu, ale w kwestii pieniędzy na realizację statutowych zadań JST miał do powiedzenia tyle, że da się to sprowadzić do jednego zdania; radźcie sobie sami!
Co to oznacza w obszarze inwestycji, ochrony zdrowia, oświaty, bezpieczeństwa czy usług komunalnych wiemy aż nadto dobrze. To nie tylko problem metropolii, czy mniejszych ośrodków, niegdyś mających status stolic wojewódzkich. Powiaty, miasteczka i gminy nie realizują podstawowych zadań w podległych im jednostkach odpowiedzialnych np. za pomoc społeczną, a strefa ubóstwa dramatycznie rośnie, a statystyki wyglądają i tak lepiej niż stan faktyczny, z racji dawno zdezaktualizowanych kryteriów dochodowych. Osłony socjalne w większej mierze odziedziczone po poprzednikach z racji spadku siły nabywczej nie wywołują założonych skutków. Powiatowe Centra Zdrowia mające w zamyśle ułatwić dostęp do diagnostyki i leczenia pozostały w sferze zapowiedzi.
Kwota wolna od podatku miała dla większości emerytów oznaczać złapanie przysłowiowego oddechu. Okazuje się, że 48 mld, bo tyle szacunkowo uszczuplono by w następstwie realizacji tej obietnicy wpływy budżetowe, okazało się wystarczającym argumentem, by zamysł odsunąć „na święty nigdy”.
Oczywiście, nawet gdyby założyć, że PO ma samodzielną większość i przychylnego prezydenta szereg obietnic byłaby nie do zrealizowania. Względy ekonomiczne, proceduralne, a nawet uwarunkowania natury kulturowo-obyczajowej stanowiłyby przeszkodę nie do pokonania.
Jeśli bowiem 25% ludności czynnej zawodowo stanowią mieszkańcy obszarów wiejskich, to obecny kryzys w rolnictwie i jego otoczeniu, niezależnie od jego przyczyn jest wyzwaniem natury ogólnospołecznej i wymaga radykalnej zmiany z poziomu Wspólnej Polityki Rolnej. W obecnych realiach minister rolnictwa na bazie instrumentów krajowych niewiele w istocie może. Nie tylko w zakresie „dosypywania grosza”, bo kształtowanie ustroju rolnego, czy struktury agrarnej także podlega unijnym regułom.
Przeczytaj także:
Tusk zaproponował rodzaj narracji, czy też opowieści, która uwiodła wielu, ale miał świadomość fundamentalnych różnic w łonie koalicji, niemożliwych do pogodzenia, co stanowiło warunek pierwszy i konieczny realizacji programu, o ile byłoby cokolwiek, poza tym, co umownie nazywamy „anty PiS-em”. Słowem blef jako narzędzie uprawiania polityki, okazał się tym razem skuteczny. Pytanie jak długo jeszcze. Być może w miarę, jak sondaże okażą się miażdżące dla obozu władzy, wzorem Macrona, czy Sunaka zdecyduje się Tusk na przedterminowe wybory, czego jedyną motywacją będzie zmniejszenie rozmiarów nieuchronnej porażki.
Redakcja