fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

8.9 C
Warszawa
niedziela, 13 października, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Czy prawica i Zieloni mają wspólne sprawy?

Głosowanie w sprawie reelekcji Ursuli von der Leyen na stanowisko Przewodniczącej Komisji Europejskiej skupia w tym tygodniu obserwatorów europejskiej sceny politycznej.

Warto przeczytać

W tym kontekście kluczowe mogą się okazać głosy konserwatystów i, co zakrawa na paradoks, Zielonych. O ile ci pierwsi wzmocnili swój stan posiadania w tak znaczących krajach, jak Francja czy Włochy, o tyle Zieloni (dotąd piąta siła w PE z 71 mandatami), spadli na miejsce szóste i dysponują jedynie 53 głosami.

Tyle że straty poniesione w Niemczech czy Francji, choć w części rekompensują zdobycze w innych europejskich krajach (by wymienić Włochy), podczas gdy wzmocniona prawica w szeregu spraw nie zdołała, jak dotąd wypracować wspólnego stanowiska.

Wydawałoby się, że Europejska Partia Ludowa, Socjaliści i Demokraci, wraz z grupą Odnowić Europę, dysponując łącznie 401 mandatami, a więc liczba głosów wystarczającą do zapewnienia wyboru swojej kandydatce, powinni być spokojni. Tymczasem w trosce o stabilną większość i z obawy przed wyłamaniem się części „swoich”, zabiegają usilnie o głosy Konserwatystów i Reformatorów oraz Zielonych.

O ile ci pierwsi nie są jednomyślni (jak pisaliśmy wcześniej), np. PiS nie poprze tym razem kandydatury niemieckiej polityk, o tyle Zieloni zwietrzyli swoją szansę na to, by przy okazji wyboru na najważniejszą funkcję w Komisji Europejskiej, ugrać dla siebie możliwie wiele.

Podczas gdy Odnowić Europę przesunęli się w kierunku centrum, a socjaldemokraci w lewo, EPL ewoluuje w kierunku prawej strony sceny politycznej. Ich sojusz wydaje się bardziej kruchy niż kiedykolwiek. Tymczasem stanowisko Zielonych w sprawach polityki przemysłowej, bezpieczeństwa energetycznego czy inwestycji, staje się bardziej pragmatyczne i w wielu detalach, zbliżone do stanowiska prawicy.

Pomimo zmiany układu sił w PE, z uwagi na fakt, że wzrost liczby prawicowych eurodeputowanych nastąpił w momencie, gdy Zieloni ponieśli straty, dotychczasowa większość ma szansę utrzymać kluczowe stanowiska. Jednak w przypadku głosowania nad konkretnymi rozwiązaniami, a nawet w sprawach personalnych, linie podziału mogą ulegać zmianie i nawet dla potrzeb pojedynczych głosowań zawierane będą alianse z pozoru egzotyczne.

Zieloni w odróżnieniu np. od socjalistów i liberałów przywiązują wagę do technologii, jako instrumentu na rzecz transformacji. Na przykład w obszarze elektryfikacji transportu. Tu może nastąpić istotne zbliżenie stanowisk z prawą stroną sceny parlamentarnej. Kwestia energetyki atomowej, wobec np. sceptycyzmu niemieckich Zielonych, pozostaje dyskusyjną. Nie dlatego, by kwestionować jej efektywność czy bezpieczeństwo, ale z racji znacznych kosztów i czasu realizacji inwestycji.

Podobne stanowisko prezentuje centroprawica, zwłaszcza u naszych północnych sąsiadów, tj. w Skandynawii. Odnawialne źródła energii cieszą się tam dużym wzięciem, a zmodernizowane sieci są w stanie udźwignąć ciężar absorbowania energii ze źródeł, z samego założenia i zasady działania mniej stabilnych, niż konwencjonalne czy oparte na technologii jądrowej blokach energetycznych.

W związku z wyzwaniami, jakie zmiany klimatyczne i ich następstwa generują np. w Grecji, także tamtejsi konserwatyści w kwestiach polityki energetycznej skłonni są poprzeć punkt widzenia, tak odległych zdawałoby się ugrupowań, jak właśnie Zieloni.

Przewodniczący w minionej kadencji Komisji Ochrony Środowiska w PE poseł Pacal Confin reprezentuje frakcje Odnowić Europę, ale trudno założyć, by zmienił zdanie w sprawie zielonej transformacji, czy przyjaznych środowisku technologii. Zwłaszcza w sytuacji, gdy zaostrza się wojna handlowa z Chinami, a wspomniany polityk to gorący zwolennik uwolnienia Europy od zależności względem półproduktów sprowadzanych z Państwa Środka.

W kontekście narastającego sprzeciwu wobec forsowania kontrowersyjnych rozwiązań w ramach tzw. Zielonego Ładu kluczowe mogą się okazać rozmowy na temat kształtu unijnego budżetu rozpoczętej kadencji. Wedle obserwatorów ich decydująca faza przypadnie na czas polskiej prezydencji. Newralgiczne może okazać się objęcie handlem emisjami (ETS) rolnictwa, co z góry oznaczać będzie zablokowanie przez protestujących rolników dróg, we wszystkich bez mała europejskich krajach.

Regulacje w sprawie termomodernizacji budynków, podobnie jak samochodów z napędem elektrycznym to potencjalne rozwarstwienie na tle zamożności a tym samym pogłębienie istniejących różnic rozwojowych i w praktyce powrót do „Europy dwóch prędkości”. W tej sprawie zgody prawicy nie będzie.

Zrównoważenie wydatków i ich odpowiednia alokacja wydają się kluczowe. Na przykład, kiedy w dobie kryzysu energetycznego w roku 2022 Europa wydała na inwestycje infrastrukturalne związane z zapewnieniem stabilnych dostaw energii i dekarbonizację gospodarki 450 mld euro – tylko import gazu pochłonął 400 miliardów euro! Dane pochodzą z Międzynarodowej Agencji Energii (MEA).

Bez wątpienia wzmocnienie dla postulatów Zielonych, stanowi też głos włoskiej premier Giorgii Meloni opowiadającej się za zieloną transformacją, przy czym jej partia Bracia Włosi oczekuje, że Ursula von der Leyen zaproponuje pakiet inwestycyjny poświęcony, zwłaszcza mieszkalnictwu.

Zmiany klimatyczne, czy to upały i stanowiąca ich następstwo susza, czy gwałtowne zjawiska atmosferyczne (huraganowe wiatry i deszcze nawalne), generują dodatkowe zużycie energii, co oznacza, że zapotrzebowanie na efektywne, wysokowydajne rozwiązania, przy zachowaniu społecznie akceptowalnych kosztów jej wytwarzania będzie wzrastać.

Przynajmniej do czasu krajowych wyborów, Zieloni pozostają w koalicjach rządzących, takich krajów jak Austria, Niemcy czy Irlandia, tym samym wywierają wpływ na politykę krajową a pośrednio na stanowisko prezentowane w gremiach i strukturach europejskich.

Przeczytaj także:

Tak czy inaczej, potrzeba kompromisu i merytorycznej dyskusji, by w każdej ze spraw uzyskać wymaganą większość, zdają się nie mieć alternatywy. Czasy, gdy eurokraci wiedzieli lepiej i mogli ignorować zarówno głos opinii w krajach członkowskich, jak i też wykraczania poza udzielony mandat, również kosztem obszaru suwerennej decyzyjności państw członkowskich, szczęśliwie odchodzą do przeszłości.

SourceRedakcja

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię