fbpx
18 lutego, 2025
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Ponowny wybór Ursuli von der Leyen pod znakiem kontrowersji

Stosownie do zapowiedzi, 18 lipca PE głosował nad kandydaturą niemieckiej polityk w związku z jej ponownym desygnowaniem na stanowisko Przewodniczącej KE.
Maciej Małek
Maciej Małek

Nowy Świat 24 | Redakcja

Ursula von der Leyen

Do końca nie było pewne, czy reelekcja, do czego niezbędne było uzyskanie 360 głosów „za”, stanie się faktem. Równie wiele osób było bowiem za ponownym wyborem, jak tych, którzy głośno formułowali istotne zastrzeżenia pod adresem Ursuli von der Leyen.

Ostatecznie przy 284 głosach przeciwnych, znaczną większością dokonano wyboru, gdyż 401 eurodeputowanych głosowało „za”, podczas gdy w 2019 r. niemiecką polityk poparło 383 europosłów.

Przed głosowaniem, trzy grupy polityczne – macierzysta Europejska Partia Ludowa (EPL), Socjaldemokracja (S&D) oraz liberałowie skupieni w Odnowić Europę (RE) – łącznie dysponowały 401 głosami. Jednak ze względu na tajność głosowania panowała niepewność co do tego, czy aby wszyscy poprą budzącą tak wiele kontrowersji polityk?

Zdeklarowanymi przeciwnikami kandydatury Ursuli von der Leyen byli przedstawiciele tak odległych od siebie politycznych ugrupowań, jak reprezentanci frakcji lewicowych z jednej i Europy Suwerennych Państw czy patriotów dla Europy. Podobne stanowisko zajęła część Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), w tym delegacja PiS.

Wybór składu Komisji Europejskiej będzie o tyle prostszy, że faktyczna walka rozegra się na etapie uzgadniania jej kształtu w gronie politycznych sojuszników, jako że głosowanie odbywa się en bloc. Nie oznacza to bynajmniej, że niemieckiej polityk będzie łatwo, bo cena wyboru okazała się dość wysoka. Już w trakcie prezentacji nawiązywała ona wprost do postulatów zgłaszanych np. przez włoską premier Giorgie Meloni, która jako liderka partii Bracia Włosi oraz EKR, głośno domagała się zwiększenia uwagi KE w kwestiach mieszkalnictwa, także w aspekcie transformacji energetycznej.

Długa i kręta droga Ursuli von der Leyen do UE zaczęła się w Brukseli

Ursula von der Leyen przyszła na świat jako Ursula Gertrud Albrecht w 1958 r. na przedmieściach Brukseli. Otrzymała gruntowne wykształcenie, studiując ekonomię na Uniwersytecie Georga Augusta w Getyndze, Westfalskim Uniwersytecie Wilhelma w Münster, wreszcie w London School of Economics. W 1987 roku ukończyła też medycynę na Hanowerskiej Akademii Medycznej. Jako lekarz pracowała do 1992 roku, kiedy to uzyskała doktorat z zakresu medycyny.

W roku 2003 rozpoczęła karierę polityczną, zdobywając mandat do Bundestagu. W tym samym roku objęła tekę Ministra do Spraw Społecznych, Rodziny, Kobiet i Zdrowia w regionalnym Rządzie Dolnej Saksonii. Ta ścieżka znalazła kontynuację w Rządzie Federalnym, gdzie w latach 2005-2009 pełniła funkcję Ministra ds. Rodziny, Osób Starszych, Kobiet i Młodzieży. W składzie drugiej ekipy Angeli Merkel piastowała stanowisko ministra pracy i spraw społecznych, by w trzecim rządzie, jako pierwsza kobieta w niemieckiej polityce objąć resort obrony.

Polityczna zręczność to niewątpliwie rys charakterystyczny dla niemieckiej polityk. Nie tylko była jedynym ministrem we wszystkich rządach Angeli Merkel, ale nieprzerwanie przez 16 lat zasiadała w Bundestagu do czasu, kiedy po raz pierwszy wybrano ja na stanowisko Przewodniczącej KE.

Jej kandydatura była wówczas nieoczywista. Wysunięto ją w rezultacie braku poparcia dla ówczesnego Szefa EPL, a wcześniej niemieckiego ministra obrony Manfreda Webera, podobnie jak w przypadku kandydata socjalistów Fransa Timmermansa, którego blokował m.in. PiS.

Liczne obietnice – niespełnione nadzieje

W momencie, gdy objęła funkcję po raz pierwszy (także z poparciem PiS), wiązano z nią duże nadzieje, zwłaszcza po ekstrawaganckim poprzedniku, którym był Jean-Claude Juncker. Sprawnie porozumiewa się nie tylko w ojczystym języku, ale także po angielsku i francusku. Jest osobiście sympatyczna i kontaktowa. Cóż z tego, skoro od czasu, gdy doprowadziła do faktycznego rozbrojenia Bundeswehry, a jej decyzje są albo spóźnione, albo nietrafione, jak w sprawie do dzisiaj niewyjaśnionej umowy z Pfizerem na dostawy szczepionek w czasie pandemii, braku stanowczej postawy w sprawie budowy NordStream 2, czy obrony zewnętrznych granic UE.

Teraz wprawdzie nie zabrakło deklaracji także w tej sprawie, ale wobec sprzeciwu Niemiec i Francji, szanse na uzyskanie zapowiadanego przez Donalda Tuska wsparcia finansowego dla projektu określanego, jako „zapora na naszej wschodniej granicy” są więcej niż iluzoryczne.

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: