Dzisiaj w przededniu głównych obchodów 80. rocznicy Wybuchu Powstania Warszawskiego, które przebiegać będą pod hasłem „W jak wolność”, warto o tym pamiętać. Ogrom zniszczenia, ofiary śmiertelne i gehenna ludności cywilnej nie mogą przesłonić faktu, że jak napisali organizatorzy tegorocznych obchodów: „Kochali Warszawę, kochali Polskę, a przede wszystkim byli solidarni i nade wszystko cenili wolność”.
W tym kontekście brak sprzyjających warunków do powstania tracił moc jako argument, wobec gotowości do poniesienia najwyższej ofiary, jaką jest własne życie. To życie setek tysięcy, którego brak przez dekady odczuwała Polska.
W warunkach powojennej sowieckiej dominacji, talenty i twórcza praca inżynierów, architektów, wynalazców, muzyków oraz poetów – bo wszyscy Oni szli do Powstania, a tylko nieliczni jak prof. prof. Leszek Żukowski czy Witold Kieżun – mogli (choć w ograniczonym zakresie) służyć Polsce – takiej, jaką była, swoimi zdolnościami oraz wiedzą.
Baczyńskiemu, Gajcemu, czy wybitnemu architektowi Lalewiczowi nie było to dane. Szczęściem, jego dzieło ocalało w licznych gmachach Warszawy, by wymienić dwufrontową kamienicę Ericssona przy Al. Ujazdowskich 47 i Mokotowskiej 60, czy Państwowy Instytut Geologiczny przy ul. Wiśniowej 4, a nawet Akademię Marynarki Wojennej w Gdyni.
Czyn zbrojny i jego symbolika to jedno, a pamięć o tym, to słuszny powód do dumy. Zbyt rzadko jednak w tych dniach wspominamy o bezimiennych bohaterach dnia codziennego Powstania. O tych, którzy jak księża Salezjanie dbali o podtrzymywanie na duchu walczących, nie zapominając jednocześnie by obok posługi duszpasterskiej, spowiedzi, pochówku, a nawet ślubu czy chrztu – wraz z wychowankami i koadiutorami udzielić realnego wsparcia w postaci żywności, leków, czy opatrunków.
Brakowało wszak dosłownie wszystkiego. Nie tylko broni i amunicji, a po kilku dniach euforii spowodowanej odzyskaniem skrawka wolności, nawet doręczenia zwykłego listu od bliskiej osoby przez Powstańczą Pocztę. Zabrakło też tego najważniejszego – nadziei, że przyglądających się zza Wisły, jak Warszawa się wykrwawia Sowietów – przywitają jako prawowici gospodarze Stolicy. Jeśli pomimo to wytrwali, to nie tylko z racji heroicznej odwagi, wierności przysiędze czy poczuciu obowiązku. Siłę dawała im wiara, umiłowanie wolności i przekonanie o sensie ponoszonej ofiary.
Pamięć, czyli zmarnowana szansa
Tegoroczne obchody przypadające w 80. rocznicę wybuchu Powstania mogłyby stanowić okazję, by ponad podziałami, wspólnie, na poziomie obchodów państwowych, Prezydent i Premier w obecności gospodarza Stolicy Rafała Trzaskowskiego zamanifestowali jedność w sprawach dla każdego Polaka fundamentalnych. Nic takiego nie nastąpiło!
Skoro zaś o włodarzu Stolicy mowa, odstąpienie od tradycji nakazującej by przez 63 dni, na Kopcu Powstania Warszawskiego płonął Znicz Pamięci, wydaje się nie do obrony i pozostaje mieć nadzieję, że w tej przynajmniej kwestii nastąpi otrzeźwienie. Plakaty rocznicowe wydane sumptem miasta, zdają się nieporozumieniem, choć na usta cisną się słowa znacznie ostrzejsze.
Europa milczy o Powstaniu
Tak często odwołujemy się do tezy, że UE ufundowano na wartościach wyrosłych na chrześcijańskich korzeniach Europy. Czy więc 80. rocznica Powstania Warszawskiego nie zasługuje na to, by właśnie w imię wartości nadać jej obchodom europejski wymiar, czego symbolem byłaby obszerna prezentacja multimedialna z nagraniami opowieści żyjących powstańców, wystawa kadrów z Powstania? Przecież w archiwach muzealnych zgromadzono ich tysiące. A może wreszcie specjalna, poświęcona tym, którzy oddali swoje młode życie w imię WOLNOŚCI uchwała Parlamentu Europejskiego? Symboliczne przerwanie milczenia, jakże często motywowanego wstydem tych, którzy wówczas pozostali głusi na apele płynące z miasta nieujarzmionego, to chyba nie jest nadmierne oczekiwanie?!
Cóż, brak nadania wymiaru międzynarodowego obchodom 80. rocznicy Powstania, umacnia fałszywe przekonanie historyczne, pokutujące na Zachodzie, że autorami największego zrywu zbrojnego w Warszawie byli bojownicy żydowscy, walczący w getcie. Jak widać, nikomu nie zależało na tym, żeby ten stereotyp historyczny obalić.
Te szanse zostały bezpowrotnie zaprzepaszczone, podobnie jak szumna zapowiedź ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego z 24 listopada 2019 roku, że wkrótce w Warszawie stanie łuk triumfalny – pomnik upamiętniający Bitwę Warszawską 1920 roku.
Dzisiaj, gdy tak nieliczni dzielą z nami – potomnymi dumę z czynu ich towarzyszy broni, musimy pamiętać, że tylko fundament wartości, na którym zbudowana jest Wspólnota, stanowi rękojmię, że najwyższe dobro, w imię którego oddali swoje życie, a więc wolność – nie jest dana raz na zawsze.
Rękojmia jej zachowania i dalszego pomyślnego rozwoju Ojczyzny to pielęgnowanie tradycji przywiązania do wiary Ojców i pamięć. Niech więc hasło Gloria Victis towarzyszy nam dzisiaj i każdego dnia. Nie tylko w miejscach upamiętnienia Powstańczego Czynu, ale w codziennej pracy na rzecz dobra wspólnego.