fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

20.2 C
Warszawa
czwartek, 19 września, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Masowa imigracja podzieliła społeczeństwa

François-Joseph Schichan, były brytyjski dyplomata, na łamach „Le Figaro” analizuje napiętą sytuację w jego kraju. Uważa on, że „gwałtowne zamieszki antyimigracyjne w Wielkiej Brytanii są wynikiem niezdolności klasy rządzącej do politycznego rozwiązania kwestii imigracji”.

Warto przeczytać

To, co dzieje się obecnie w Wielkiej Brytanii, trwające tam zamieszki ujawniają głębokie podziały w brytyjskim społeczeństwie w kwestii imigracji i niezdolność klasy politycznej do zajęcia konkretnego stanowiska.

Obecne protesty zostały wywołane przez zamordowanie trzech dziewczynek w Southport przez syna imigrantów z Rwandy. Była to ta iskra, która podpaliła beczkę prochu, jaką stało się społeczeństwo pod wpływem masowej imigracji. A sytuacja brytyjska ma niewiele odpowiedników wśród głównych zachodnich krajów demokratycznych.

Brexit nie zapobiegł

Władze zarówno konserwatywne, jak i laburzystowskie nigdy nie pytały o zdanie Brytyjczyków, jeśli chodzi o sprawę wpuszczania imigrantów na Wyspy. Chociaż Brexit obiecywał „odzyskanie kontroli” nad granicami w celu ograniczenia napływu cudzoziemskiej ludności, to w 2023 r., pod rządami konserwatystów, został pobity rekord legalnych wjazdów do Wielkiej Brytanii. Na Wyspach osiedliło się wówczas 700 tys. przybyszów. Ta masowa imigracja została narzucona Brytyjczykom, którzy nie mogą nawet wyrazić sprzeciwu bez narażania się na oskarżenie o rasizm.

Faktem jest, że przez długi czas Wielka Brytania nie odczuwała negatywnego wpływu wjazdu i osiedlania się cudzoziemców, jaki np. doświadczają Francuzi. W przeciwieństwie do Francji kraj ten jawił się jako miejsce szczęśliwej wielokulturowości, z widocznymi, ale zintegrowanymi społecznościami imigrantów.

Nie bez wpływu

W czasie, gdy wszystko wydawało się wciąż być w porządku, podziały w brytyjskim społeczeństwie stopniowo się pogłębiały. Brytyjczycy płacili i płacą za ten niby szczęśliwy multikulturalizm wysoką cenę. Oznaczał on bowiem kolejne wyrzeczenia się wartości demokratycznych – na przykład zezwolenie na częściowe stosowanie prawa islamskiego, w niektórych dzielnicach. Gorsze było jednak tolerowanie, niektórych radykalnych islamistów. „Ogólnie rzecz biorąc, Wielka Brytania w coraz większym stopniu przyznaje wyjątkowe prawa nowo przybyłym, jednocześnie sankcjonując społecznie tych, którzy sprzeciwiają się imigracji. To napięcie mogło tylko doprowadzić do punktu krytycznego, w którym obecnie się znajdujemy” – zauważa Schichan.

Brytyjski model wielokulturowości, podobnie jak francuski, nie sprawdził się pod każdym względem. Masowa imigracja niszczy zaufanie między jednostkami, które jest jednym z podstawowych dóbr wspólnych demokracji. Spójne społeczeństwa stają się niespójne. Rezultatem jest fragmentacja społeczna, której smutnym objawem są zamieszki z ostatnich dni.

Ukrywanie prawdziwej przyczyny

W obliczu niepokojów nowy premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer zaangażował się w sprawę. Jednak jego interwencje, mające uspokoić sytuację, przyniosły odwrotny skutek. Nie nazwał on niestety po imieniu problemu leżącego u podstaw zamieszek. Całą sprawę ograniczył do tragicznych morderstw trzech dziewcząt i do problemu związanego ze „skrajną prawicą”. Tym samym zaprzeczył uzasadnionemu cierpieniu dużej części ludności Anglii. Jego rząd odpowiedzialność za zamieszki przypisuje kolejno liderowi prawicowo-populistycznej partii Reform UK Nigelowi Farage’owi, skrajnej prawicy, Władimirowi Putinowi i sieciom społecznościowym. Pomijana jest zawsze prawdziwa przyczyna zamieszek – masowa imigracja.

Terror dla powstrzymania protestów

Rząd brytyjski chce powstrzymać zamieszki. Środki, które zamierza w tym celu podjąć, są co najmniej kontrowersyjne. Chodzi o masową inwigilację, areszt domowy, cenzurę sieci społecznościowych, całkowitą mobilizację systemu sądownictwa i więziennictwa.

„Ta determinacja, by „ukarać skrajną prawicę”, kontrastuje z bezsilnością w radzeniu sobie z podstawowym problemem. Keir Starmer, który właśnie został wybrany, z pewnością nie może być bezpośrednio odpowiedzialny za incydenty w Southport. Reprezentuje on jednak pewną elitę rządzącą, która od dziesięcioleci opowiada się za masową imigracją. On i jego rząd, a także znaczna część konserwatywnej opozycji, mają ideologiczną niezdolność do mówienia o obecnej rzeczywistości – pisze Schichan.

Brytyjski dyplomata zauważa też, że „podstawowym problemem w tej sytuacji jest to, że w Wielkiej Brytanii gniew ten nie ma politycznego ani wyborczego ujścia. Zarówno Partia Pracy, jak i Konserwatyści kontynuują tę samą politykę na rzecz masowej imigracji, pomimo wyraźnych sygnałów wysyłanych przez brytyjski elektorat, zwłaszcza podczas referendum w sprawie Brexitu w 2016 roku”.

W końcu jednak cierpliwość ludzi, których władze nie chcą wysłuchać i zrozumieć, kończy się i zaczynają się buntować. Niektórzy twierdzą dziś, że obecna sytuacja w Wielkiej Brytanii jest wręcz wstępem do wojny domowej. Jeśli nawet nie, to na pewno jest ostrzeżeniem dla zachodnich demokratycznych społeczeństw o konsekwencjach, jakie niesie masowa imigracja.

Przeczytaj także:

Jeśli rządy, w Wielkiej Brytanii i we Francji, nie pochylą się nad nasilającym się problemem, to wydarzenia, które rozpoczęły się w Southport, pokażą Zachodowi, jak może wyglądać świat jutra.

SourceLe Figaro

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię