Kilka lat temu brytyjska Partia Pracy oraz ówczesny rząd koalicyjny torysów i liberałów zgadzali się co do zamiaru utrzymania prawa karzącego „obraźliwą” mowę. Wśród wielu przeciwników tych regulacji znalazł się też Rowan Atkinson, popularny aktor znany między innymi ze swej kreacji Jasia Fasoli. Jednak tym razem Atkinson nie wzbudzał śmiechu – jego wystąpienie w ramach komisji parlamentarnej było jednym z najbardziej poważnych i rozsądnych podejść do polityki, jakie widziano od lat. I choć od tego momentu upłynęło już trochę czasu, a brytyjski rząd ma coraz to nowe pomysły na rozprawianie się z użytkownikami mediów społecznościowych, na jeden aspekt przemówienia Atkinsona warto raz jeszcze zwrócić uwagę.
Powiedział wtedy: „Jest bardzo mało prawdopodobne, że zostanę aresztowany za jakiekolwiek prawa ograniczające wolność słowa, ze względu na niewątpliwie uprzywilejowaną pozycję, jaką mają osoby o wysokiej rozpoznawalności. Tak więc moje obawy dotyczą w mniejszym stopniu mnie samego, a bardziej tych, którzy są bardziej narażeni ze względu na to, że są mało znani. Na przykład mężczyzna aresztowany w Oksfordzie za nazwanie konia policyjnego gejem. Albo nastolatek aresztowany za nazwanie Kościoła Scjentologicznego sektą. Albo właściciel kawiarni [pouczony przez policję] za wyświetlanie fragmentów Biblii na ekranie telewizora”.
Te słowa wracają, kiedy spojrzy się na obecne działania brytyjskich służb wymierzone w internautów – zwłaszcza po niedawnych zamieszkach w tym kraju. Bernadette Spofforth, 55-letnia matka trójki dzieci, niedługo po ataku w Southport bardzo szybko (i bardzo pochopnie) wskazała na X (dawniej: Tweeterze) sprawcę – jej zdaniem był to Ali Al-Shakati, mężczyzna figurujący na liście obserwacyjnej MI6, który przybył do Wielkiej Brytanii łodzią w zeszłym roku. Myliła się w swoim oskarżeniu – i ta pomyłka wielu ludziom dostarczyła nieprzyzwoitej radości. Ale pani Spofforth musiała ponieść konsekwencje swoich medialnych (czy też socjalmediowych) oskarżeń – na razie to jedynie kaucja, za jaką została zwolniona na czas dalszego dochodzenia. Spofforth przyznała, że jej wpis był „impulsem chwili, czymś niedorzecznym”. Ale takie niedorzeczności są teraz w Wielkiej Brytanii ścigane przez policję.
Uderza pewna dysproporcja w reagowaniu sił policyjnych na internetowo rozpowszechniane nieprawdy. Na przykład Nick Lowles ze skrajnie lewicowej grupy Hope Not Hate, też opublikował fałszywe informacje: przekazał na swoim profilu, że muzułmanka w Middlesbrough została oblana kwasem z okna samochodu. Jego wpis zobaczyło ponad 100 tys. osób. W efekcie muzułmańscy mężczyźni wyszli na ulice, chcąc chronić swoje kobiety przed potencjalnym atakiem rasistowskiego psychopaty. Tymczasem informacja podana przez Lowlesa szybko okazała się fałszywa.
Mimo to Lowles nie był ścigany przez policję ani doprowadzony przed sąd – może dlatego, że cieszy się przychylnością rządu i poparciem znanych lewicowych filantropów, takich jak Trevor Chinn.
Brytyjski rząd i policja prowadzą teraz działania, które są niezrozumiałe i niejasne. To z pewnością reakcja na niedawne zamieszki. Z perspektywy rządu jedyną gorszą rzeczą niż zorganizowane i centralnie sterowane zamieszki jest ryzyko, że byłyby one – przeciwnie – spontaniczne i oddolne. Nieskoordynowane bezprawie będące wyrazem szerzącego się niezadowolenia społecznego jest dużo trudniejsze do zwalczania niż „antyfaszystowskie” polowanie na bliżej nieokreślone nazistowskie ugrupowania.
Efektem tej rządowej paniki jest nierówne i nieprzewidywalne stosowanie prawa. Tymczasem nowa minister sprawiedliwości Wielkiej Brytanii, Shabana Mahmood, niedługo po objęciu urzędu alarmowała, że brytyjskie więzienia są przepełnione, a krajowi grozi „całkowite załamanie prawa i porządku cywilnego”. Chwilę później zapowiedziała… przedterminowe zwolnienie tysięcy więźniów.
Przeczytaj także:
- Jeśli cenisz Szekspira, to w Wielkiej Brytanii, możesz okazać się terrorystą
- Globalna cenzura staje się faktem
- Kultura anulowania” to cenzura myśli i kultury
Teraz wydaje się, że to przepełnienie więzień magicznie znika, ponieważ Mahmood chce osadzać internautów za to, że zamieścili na portalach społecznościowych niepoprawne albo zwyczajnie „niesmaczne treści”. Czy skoro Brytyjczycy szykują polityczną komedię, to na stanowisko ministra sprawiedliwości nie mogli wybrać Atkinsona?