fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

16.6 C
Warszawa
czwartek, 19 września, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Czego nas uczy rocznica niemieckiej napaści na Polskę 1 września 1939 roku?

Dzisiejsza rocznica, bolesna i wciąż żywa w naszej zbiorowej i rodzinnej pamięci skłania do kilku, nie zawsze optymistycznych refleksji. Pierwsza to ta, że pomimo całego potencjału, jaki Hitler rzucił na osamotnioną Polskę, los tej nierównej batalii nie był oczywisty do momentu zdradzieckiego ciosu zadanego na wschodniej flance ówczesnej Rzeczypospolitej przez Stalina.

Warto przeczytać

Z tej gorzkiej lekcji Zachód nie wyciągnął należytych wniosków po dziś dzień. Tak było, gdy Churchill mówił do Mikołajczyka; „zabieraj swoich żołnierzy, nie są już tu potrzebni”, niepomny, że rzecz cała zaczęła się nie 1 września 1939 roku w Wieluniu, czy w parę chwil później na Westerplatte, ale wówczas, gdy Neville Chamberlain, powracając z Monachium, gdzie podpisał zgodę na rozbiór Czechosłowacji i wymachiwał na lotnisku kartką ze słowami: „przywiozłem wam pokój”. Co było potem, wiemy w każdym polskim domu, aż za dobrze!

Polskich lotników i marynarzy zabrakło podczas londyńskiej parady zwycięstwa, bo nie należało drażnić „wujka Joe”, jak wówczas pieszczotliwie mówiono o sowieckim zbrodniarzu, który obojętnie patrzył zza Wisły, gdy w 1944 roku miasto nieujarzmione wykrwawiało się na oczach milczącej Europy. Owo milczenie jako wyraz wstydu i niepamięci jest zresztą udziałem wielu europejskich stolic, jak wtedy, gdy gen. Władysław Anders głośno wołał o prawdę na temat Katynia.

We wrześniu 1939 roku, kiedy nikt nie przypuszczał, że desperackie zmagania polskiego żołnierza zakończy wspólna defilada obu najeźdźców w Białoruskim dzisiaj Brześciu, gdzie bramę tamtejszej twierdzy wieńczył dumny Jagielloński Orzeł. Ze wkroczeniem do Polski Stalin czekał dość długo, bo do 17 września, wszak Francja i Wielka Brytania formalnie dotrzymały porozumień z Polską, wypowiadając Niemcom wojnę. Często stare kroniki przywołują obrazy wiwatującej ludności Warszawy, gromadzącej się spontanicznie przed ambasadami obu krajów w dniu 3 września po wysłuchaniu radiowego przemówienia Józefa Becka.

Nie chcę szukać analogii do walczącej z rosyjską agresją Ukrainy. Nie jest sama, również za sprawą bezprecedensowej pomocy sąsiedniej Polski, udzielanej od pierwszego dnia napaści. Tyle tylko, że cena, jaką przyszło zapłacić za ówczesną obojętność i brak wyobraźni, to dymy krematoriów Auschwitz i Birkenau, zmiana powojennego ładu w Europie, hekatomba Hiroszimy i Nagasaki, wreszcie lata zimnej wojny, gdy niedawni sojusznicy trwale się poróżnili.

Poboczny efekt to podział pokonanych Niemiec na dwa organizmy państwowe, czemu kres położył dopiero zryw polskich robotników, zapoczątkowany nomen omen w Gdańsku, skąd na I Zjeździe delegatów NSZZ „Solidarność” uchwalono 8 września 1981 roku „Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej”. Nawet Angela Merkel podczas obchodów 25 rocznicy obalenia muru berlińskiego podkreślała zasługi polskiej Solidarności. Otwierając wystawę w Muzeum Muru Berlińskiego przy Bernauer Strasse przypomniała, że pokojowa rewolucja w ówczesnej NRD jesienią 1989 roku, dająca impuls do późniejszego zjednoczenia Niemiec, nie byłaby możliwa bez wydarzeń w Polsce.

Kampania wrześniowa, pomimo że krótka dała Europie bezcenny czas. Niemcy stracili 16600 zabitych, 30300 rannych i 3400 zaginionych. Armia niemiecka pozostawiła na polu walki blisko 1000 czołgów i samochodów pancernych, prawie 700 samolotów, co stanowiło ponad 30 proc. ówczesnego stanu bojowego agresora. Odtworzenie potencjału Wermachtu i Luftwaffe trwało do kwietnia 1940 roku. Symbolem nierównej walki pozostaje obrona Wizny, gdzie załoga kapitana Korpusu Obrony Pogranicza Władysława Raginisa od 7 września 1939 roku broniła przeprawy na Narwi i Biebrzy. 720 polskich żołnierzy i oficerów przez trzy dni skutecznie powstrzymało natarcie 42 tysięcy Niemców, którymi dowodził generał pułkownik Heiz Wilhelm Guderian. Garstka polskich żołnierzy przeciwstawiła się trzem dywizjom, wspartym siłami brygady piechoty i lotnictwem, wyposażonym w 350 czołgów, 657 moździerzy dział i granatników, Stosunek sił był więc jak 40 do 1!

Ofiara nie poszła na marne, W tym czasie rozbite oddziały kierujące się w kierunku Warszawy scalono w jednolity związek operacyjny zwany Armią Warszawa, a wiele jednostek uzyskało możliwość uporządkowanego wycofania się do Rumunii i dalej do Francji. Sam Guderian 22 września zajął Brześć, gdzie przyjmował niesławnej pamięci defiladę wraz z Siemionem Kriwoszeinem.

Kapitan Raginis tego nie doczekał. Kiedy „rycerski Wehrmacht” zagroził rozstrzelaniem wziętych do niewoli polskich jeńców, Kapitan zwolnił załogę schronu dowodzenia koło Sękowej Góry, a sam wysadził się granatem. Jak wspominał po wojnie strzelec Seweryn Biegański, który opuszczał schron jako ostatni, dowódca ponaglał go łagodnie, a w wyjściu uderzył go w plecy silny podmuch – to dowódca wypełnił złożoną przed bitwą przysięgę, która miała wzmocnić morale obrońców. Nie był sam, wcześniej bowiem rażony odłamkiem zginął inny oficer pułku KOP „Sarny” por. Stanisław Brykalski.

Podczas obchodów 70. rocznicy bitwy rodzina kapitana Raginisa odebrała nadane Mu pośmiertnie w roku 2009 przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego odznaczenie – Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski. W liście do uczestników uroczystości Lech Kaczyński pisał: „Kapitan Raginis to jeden z najbardziej przejmujących symboli heroizmu i poświęcenia polskiego żołnierza w wojnie obronnej 1939 roku. Jego śmierć pokazywała, że choć Polaków można pokonać na polu bitwy, to jednak nigdy naszego narodu nie można ujarzmić”. Wydaje się, że owo przesłanie, wciąż zachowuje aktualność.

SourceRedakcja

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię