fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

16.6 C
Warszawa
piątek, 20 września, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Wymuszenie nową plagą przestępstw w Ameryce Łacińskiej

Dotychczas handel narkotykami uznawany był za jeden z głównych problemów przestępczych Ameryki Łacińskiej. Tymczasem obecnie na prowadzenie wysuwają się wymuszenia. W samej Kolumbii ich liczba się potroiła. Gwatemala i Honduras już zaczęły intensywnie zajmować się tym problemem – informuje „El Confidencial”.

Warto przeczytać

Wygląda to na przykład tak: w zimną marcową noc w stolicy Kolumbii – Bogocie – pracownicy sklepu mięsnego nie śpią, bo o trzeciej nad ranem już przygotowują towar dla klientów, którzy mieli zacząć pojawiać się rano. Ich pracę przerywa pojawienie się pod sklepem dwóch motocyklistów. Schodzą ze swoich pojazdów, wyciągają broń i rozpoczynają ostrzał. Ich celem jest właściciel sklepu, 58-letni mężczyzna, który ginie na miejscu. W czasie ostrzału rany odnosi także sześciu jego pracowników.

Tego typu przestępstwa, które związane są z wymuszeniami, mają coraz częściej miejsce w miastach Ameryki Łacińskiej – podobnie jak rosną szeregi operujących tam gangów, które coraz częściej przenoszą swoje zainteresowanie z handlu narkotykami na „ochronę” lokalnej ludności, to znaczy zbieranie haraczy wynoszących od kilku dolarów do nawet kilku tysięcy dolarów. Opłata ta ma gwarantować bezpieczeństwo, ale oczywiście faktycznym zagrożeniem są tu pobierające ją gangi. Don José, zmarły właściciel sklepu mięsnego, nie chciał zapłacić kwoty, jakiej od niego żądano. Ostrzelanie jego sklepu było konsekwencją tej odmowy.

W Kolumbii tę opłatę nazwa się „vacuna”, w Meksyku „derecho de piso”, ale problem wymuszeń nie dotyczy tylko tych dwóch krajów, ale praktycznie całej Ameryki Łacińskiej – z Gwatemalą, Wenezuelą, Ekwadorem i Chile. Jedyny powód, dla którego Honduras nie odnotował w ostatnim czasie wzrostu wymuszeń, jest taki, że już wcześniej był on w tym kraju bardzo wysoki.

Skala tego procederu wpływa na lokalne gospodarki, szczególnie w przypadku mikro- i małych przedsiębiorców. W większej skali prowadzi to natomiast do utrwalenia ubóstwa.

Media w tych krajach ciągle donoszą o podłożonych bombach, ostrzelanych sklepach czy porwanych sprzedawcach. Niektóre wydarzenia – jak w przypadku opisanego na początku ostrzału sklepu mięsnego – są rejestrowane przez kamery przemysłowe.

„Za bardzo się boisz. Po zabójstwie w sklepie mięsnym człowiek zawsze się boi, boi się i zaczyna podejmować środki ostrożności” – powiedział gazecie „El Confidencial” sprzedawca sprzętu z jednej z ubogich dzielnic Bogoty, gdzie doszło do opisanej tragedii. On także zdecydował się nie płacić haraczu, narażając się na wielkie ryzyko.

„Wzięli wszystkie numery sklepów w okolicy i zaczęli do nas systematycznie dzwonić. Zażądali od nas 40 mln kolumbijskich pesos, czyli około 10 tys. euro. Mój sklep to mała firma produkująca sprzęt komputerowy” – tłumaczy sprzedawca.

Ilość zarejestrowanych w tym roku wymuszeń wzrosła tej okolicy o 200 proc. Ale nie jest nawet bliska rekordu. W dzielnicy Bosa znajdującej się na zachodzie Bogoty, wzrost wymuszeń osiągnął już 328 proc. Dla całego miasta średnia wzrostu wynosi 90 proc. Niektóre dzielnice, dotychczas uważane za spokojne i bezpieczne (a przede wszystkim zamożne), jak Teusaquillo czy La Soledad, także zostały dotknięte tym problemem.

Nie jest on jednak nowym zjawiskiem dla Kolumbii. Dawniej zajmowali się nimi partyzanci, a na obszarach wiejskich rozmaite grupy paramilitarne. W ostatnich dziesięciu latach liczba zgłaszanych wymuszeń wzrosła czterokrotnie i nie jest już kontrolowana przez duże zbrojne grupy – teraz zajmują się nimi często znacznie mniejsze organizacje.

Duże znaczenie ma w tym kontekście Tren de Aragua – międzynarodowy gang wywodzący się z Wenezueli, ale działający przede wszystkim na terenie Kolumbii, Chile oraz Peru. Rząd Wenezueli uważa, że zlikwidował Tren de Aragua, kraje południowoamerykańskiego Pacyfiku się z nim jednak nie zgadzają, podkreślając problemy, jakie stwarza on dla ich gospodarczego rozwoju. Analitycy ekonomiczni alarmują, że wielu przedsiębiorców traktuje już haracz, jako kolejny koszt operacyjny. Gdyby samo to nie było problemem, to jeszcze powstrzymuje on wielu przedsiębiorców przed rozszerzaniem działalności.

Brak rozwoju daje bezpieczeństwo

Chodzi o to, że jeśli dobrze sobie radzisz, to jednocześnie dajesz przestępcom powody do tego, żeby cię ścigali. „Chciałem przebudować. Nadać firmie lepszy wizerunek. Odłożyłem to na później. Powiedziałem sobie, że lepiej zostawić ten biznes w takim stanie. Nie wkładam w niego pieniędzy, nie chcę, aby był tak krzykliwy, ponieważ bardziej krzykliwy biznes będzie celem tych grup” – ubolewa sprzedawca sprzętu z Kennedy.

„To bezpośrednia kara za sukces” – powiedział wprost prezes stowarzyszenia sklepikarzy Ramón. „Nie możesz pokazać, że jesteś duży, rozwijać swojej firmy lub zapewniać więcej miejsc pracy, ponieważ jesteś wtedy bardziej podatny na wymuszenia i obawiasz się, że może to doprowadzić do nieszczęścia. Więc chcesz pozostać takim, jakim jesteś, a nawet trochę się ograniczyć i pozostać tylko z jedną ladą lub tylko jednym wózkiem” – dodał.

Inną konsekwencją takich wymuszeń są przesiedlenia. „Wiele osób opuszcza miasto, zamyka firmę, sprzedaje ją lub odchodzi, pozostawiając pracowników, którzy również są poszkodowani, mimo że nie mają nic wspólnego z bezpośrednimi finansami firmy” – uważa Ramón. „Wymuszenia rujnują pracę i sprawiają, że sektor produkcyjny dodatkowo cierpi” – twierdzi Cuautémoc Rivera, lider Narodowego Sojuszu Małych Przedsiębiorstw (ANPEC) w Meksyku. „Wpływa to nie tylko na końcowe wyniki, ale także na to, co przestałeś robić ze strachu lub dlatego, że zużywałeś swoją energię, aby wydostać się z tego rodzaju kłopotów. Oznacza to spowolnienie rozwoju gospodarczego kraju” – podkreśla.

Spadek kradzieży i wzrost wymuszeń w Meksyku

Kiedy sprzedawca traci pieniądze w wyniku kradzieży lub wymuszenia, traci na tym nie tylko on, ale i budżet publiczny, a nawet obywatele, którzy muszą płacić wyższą cenę za towar, ponieważ sprzedawca przerzuca poniesione straty na ceny końcowe dóbr lub usług. W niektórych regionach kartele kontrolują nawet ceny pewnych produktów – na przykład kurczaków, wieprzowiny, jajek czy meksykańskiej tortilli.

Działający przy amerykańskim senacie Instytut Belisario Domíngueza (IBD) przeprowadził w latach 2018-2023 analizę, z której wynikło, że liczba wymuszeń w Meksyku rosła o 26 proc. rocznie – przy jednoczesnym spadku wielu innych rodzajów przestępstw, takich jak kradzieże, porwania czy zabójstwa. Podobnie sytuacja wygląda w Kolumbii i Wenezueli.

Amerykanie zauważyli, że często do wymuszeń dochodzi poprzez rozmowy telefoniczne prowadzone z zakładów karnych. „To mrozi krew w żyłach” – powiedział „El Confidencial” Arturo Hernández, zastraszany sklepikarz z Mexico City. „To sprawia, że bardzo się boisz. Czułem się bardzo narażony na atak” – powiedział właściciel małego sklepu spożywczego, który nie zapłacił „ubezpieczenia”. „Chciałem zamknąć sklep, bo bałem się telefonów. Przez tygodnie bałem się wychodzić na ulicę. Rozglądałem się wszędzie, by sprawdzić, czy nikt mnie nie śledzi. Jeśli to się nasili, zawaham się przed realizacją moich planów biznesowych” – dodał.

Za wymuszenia w Meksyku odpowiadają zarówno kartele, jak i dziesiątki mniejszych organizacji. Zdarza się, że te drugie – choć nie mają nic wspólnego z większymi graczami – wykorzystują ich nazwę, by wzbudzać większy popłoch u lokalnej ludności.

Także w Peru i Ekwadorze odnotowano przez ostatnie dwa lata wzrost wymuszeń – i to na poziomie przekraczającym 400 proc.! W Peru za ten wzrost odpowiadać ma wspomniane już Tren de Aragua, tymczasem w Ekwadorze szaleją dziesiątki zbrojnych grup mających powiązania z kartelami narkotykowymi z Meksyku.

Odnotowano także niepokojący efekt naśladownictwa. Kiedy jakiś model przestępstwa sprawdza się w innych krajach, lokalne mafie starają się go naśladować. Niektórym organizacjom handel narkotykami przestał już wystarczać i próbują one znaleźć inne sposoby rozszerzenia swojej przestępczej działalności.

Przedstawiane dane nie są jednak pełne, bo trzeba mieć na uwadze, że większość ofiar wymuszeń nie zgłasza się na policję. Niektórzy analitycy sądzą nawet, że w krajach takich jak Meksyk rejestruje się zaledwie 1 proc. faktycznych wymuszeń.

Analitycy i sami biznesmeni uważają także, że w Meksyku czy Kolumbii gangi są w zmowie z policją i sądami. Stąd władze nie kwapią się z rozwiązaniem problemu. „Często zdarza się, że policjanci pracują ramię w ramię z tymi przestępcami. Pozwalają sobie nawet przychodzić do sklepów i zastraszać” – ubolewa przedstawiciel sklepikarzy z Kennedy, który jednak zaznacza, że dotyczy to przede wszystkim funkcjonariuszy niskich rangą. Sklepikarze z jego dzielnicy rozpoczęli program ochrony sąsiedztwa, w który zaangażował się też oddział przeciw wymuszeniom Zunifikowanych Grup Działania na rzecz Wolności Osobistej (GAULA) policji.

W 2022 r. Salwador wprowadził stan wyjątkowy, aby uporać się z palącym problemem wymuszeń. Udało się zmniejszyć to zjawisko aż o 57 proc., ale wiele organizacji oskarżyło rząd Nayiba Bukele o łamanie praw człowieka. Analitycy zauważają także, że trudno byłoby ten sam model zastosować do innych krajów, różniących się od Salwadoru dynamiką lokalnej przestępczości.

Jednak rozrost plagi wymuszeń może prowadzić do konfliktów społecznych. Tak było na przykład w niewielkiej miejscowości Texcapilla położonej w stanie Meksyk. W styczniu ubiegłego roku lokalni mieszkańcy gnębieni wymuszeniami postanowili skonfrontować się z przestępcami. Zginęło dziesięciu przestępców i czterech mieszkańców. Jednak później ludność Texcapilla przez wiele miesięcy nie opuszczała swoich domów, obawiając się odwetu.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ