fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

19.1 C
Warszawa
niedziela, 8 września, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Żeby Europa była Europą

Warto przeczytać

Jan Pietrzak swoje koncerty we Wrocławiu 3 sierpnia 2024 i następnego dnia w Głogowie zatytułował „Żeby Polska była Polską, a Europa Europą”. To się odbywało w ramach XIV edycji festiwalu „Polonia cantans”. W trakcie koncertu Pietrzak powiedział: „Wtedy Europa będzie Europą, kiedy Polska będzie Polską” i tu można znaleźć podstawowy program do zrealizowania przez nas, Polki i Polaków. Jan Paweł II w swoim czasie wzywał do tego, by Polska opowiedziała się za przystąpieniem do Unii Europejskiej, gdyż jest w niej potrzebna jako strażniczka wartości europejskich.

O samej swojej pieśni „Żeby Polska była Polską” Pietrzak powiedział, że wielce go zaskoczyło, gdy w roku 1980 stała się ona nieoficjalnym hymnem „Solidarności”, na równi z „Murami” Jacka Kaczmarskiego. Przyznał, że gdy pisał słowa tej pieśni w roku 1976, był wielce zasmucony tym, jak komuniści z furią ponownie przystąpili do deptania zrywu robotniczego protestu i sam poniekąd starał się znaleźć w tych strofach jakieś pocieszenie. To zaś odkrywał w przypominaniu sobie historii: „Matki, żony w mrocznych izbach/ Wyszywały na sztandarach/ Hasło: Honor i Ojczyzna/ I ruszała w pole wiara./ I ruszała wiara w pole/ Od Chicago do Tobolska./ Żeby Polska, żeby Polska,/ Żeby Polska była Polską!” Podobnie, warto Europie przypominać chwile jej triumfów duchowych, bo takie były, wbrew szerzonej dziś czarnej legendzie, że jej historia to tylko ciemnogród, zaś to, co wartościowe, zaczęło się dopiero od Robespierre’a i Marksa.

Polska dzisiaj wstrzymała swe przypominanie Europie o wartościach europejskich, bo sama jest wstrząsana wewnętrznym kryzysem wiążącym się z rozdarciem. Przedmiot tego rozdarcia jest mocno zakłamany. Wiele osób w Polsce w dobrej wierze opowiada się za Unią Europejską w jej obecnym kształcie, sądząc, że dla tej postawy jedyną alternatywą jest niezbyt sensowny Polexit. To jednak nie jest prawdą. Zamiast zgadzać się na ideologiczne szaleństwa biurokracji brukselskiej, należy przywracać proces integracji europejskiej do jego idei założycielskich, kiedy to w epoce Roberta Schumana, Konrada Adenauera i Alcide de Gasperiego budowano wspólnotę wolnych, równych i solidarnych narodów, z połączeniem umiłowania własnych ojczyzn z poczuciem braterstwa względem sąsiadów. W imię wierności dla ojców założycieli należy się sprzeciwiać dziś prowadzonym staraniom centralizacyjnym, gdy odbierana jest wolność, zaś narzucane niezwykle liczne i szczegółowe uregulowania prawne. Kto sprzeciwia się dzisiejszemu błędnemu kursowi obranemu przez instytucje unijne, wcale nie jest eurosceptykiem, ale, przeciwnie, obrońcą europejskości. To właśnie chciał przekazać Jan Pietrzak, wzywając do tego, by Europa była Europą, a zatem budowała na swych chrześcijańskich fundamentach oraz tradycjach wolnościowych. Dziś trwają starania, by kontynentowi założyć kaganiec politycznej poprawności, przy czym za niepoprawne uznaje się jakiekolwiek krytykowanie rządzących. Uderza stosowanie podwójnych standardów moralnych, gdzie tam się dostrzega niepraworządność, jeżeli to czynią oponenci, zaś gdy same rządzące elity brutalnie łamią prawo, tego żaden sąd nie uzna za niepraworządne. W ten sposób kontynent jest prowadzony w kierunku katastrofy, zaś już od dawna widzimy, jak zbiurokratyzowanie oraz ideologiczna indoktrynacja dławią nasze gospodarki, coraz to bardziej obniżając światową pozycję Europy.

W roku 1976 Jan Pietrzak był głęboko zasmucony i sam szukał pocieszenia w słowach swej pieśni o tym, by Polska była Polską. Dzisiaj też możemy być głęboko zasmuceni, z opadłymi ramionami. Ale chyba jest na wcześnie na załamania. Jak w roku 1980 wezwanie Pietrzaka okazało się pięknie owocujące zrywem solidarnościowym, co doprowadziło do upadku całego systemu komunistycznego, tak i w najbliższych latach może się zdarzyć, iż Europa na nowo będzie stawać się Europą, pielęgnującą wolność i praworządność. Oczywiście, to nie stanie się samo z siebie, bo tu potrzeba czynu prawdziwych obrońców wartości europejskich. A skoro w przeszłości potrafiliśmy pogonić bolszewika i komucha, to i dziś możemy rozgonić całą tą zgraję ideologów mieniących się być oświeconą, nowoczesną elitą.

W komentarzach do swych pieśni Jan Pietrzak wyraźnie podkreślał, że potrzebujemy się wyzbyć nieuzasadnionych opinii, jakoby Polska ciągle tylko przegrywała i przegrywała. I tak zaśpiewał o polskich sierpniach, to jest czterech sierpniowych zwycięstwach: w roku 1914, gdy z krakowskich Oleandrów Piłsudski wyprowadzał Pierwszą Kadrową, w roku 1920, gdy złamaliśmy najazd bolszewicki, w roku 1944, gdy Powstanie Warszawskie wykuło drogę ku niepodległości, oraz w roku 1980, gdy bunt robotniczy zadał śmiertelny cios sowieckiemu komunizmowi. Co do tego ostatniego, to Pietrzak wskazywał, iż do roku 1980 światowa lewica chciała stawać w obronie robotników i dopiero polski bunt robotniczy pokazał wszystkim, iż sami robotnicy sobie tego nie życzą. Stąd więc zachodni lewicowcy musieli sobie znaleźć nowy obiekt miłości, a takimi ostatecznie stali się homoseksualiści. Ten zwrot nie odbyłby się bez polskiego zwycięskiego sierpnia.

Jan Pietrzak, sam Warszawiak i jako siedmiolatek obecny w Powstaniu Warszawskim, opowiada się za tym, by to powstanie uznawać za zwycięskie. W tej sprawie, jak wiadomo, krążą w Polsce sprzeczne opinie, i tu warto odnotować głos Pietrzaka. Podobnie w swoim czasie wypowiadał się Lech Kaczyński, choćby 31 lipca 2008 w słowach: „Za tego rodzaju wychowanie, za tego rodzaju życie, za bohaterstwo, które nie często się zdarza w historii, zapłacił temu pokoleniu los. Ale dał też po dziesiątkach lat zwycięstwo. Mamy dzisiaj wolną Polskę”.

Tym, którzy piętnują Powstanie Warszawskie, można przypomnieć, z jakim zdumieniem i przerażeniem Stalin przyglądał się długiej bohaterskiej walce Powstańców i przez to później zadecydował, aby nie śpieszyć się z takim „przykręcaniem śruby” wobec Polski, jak to czynił wobec innych podbitych przez siebie krajów. To ocaliło w Polsce prywatny sektor rolnictwa i rzemiosła, to ocaliło niezależność Kościoła. Trzeba też podkreślić, że gdyby Powstanie Warszawskie nie wybuchło, to wcale by nie ocaliło życia licznych dzielnych młodych polskich żołnierzy. Przecież oni i tak by zginęli, bo, prędzej czy później, porwaliby się do powstańczej walki przeciw Sowietom. Polegliby w boju lub, później, w kopalniach u podnóży Gór Kołymskich, zaś, kto wie, ludność naszego kraju Stalin by mógł rozkazać przesiedlić do Kazachstanu i Buriacji. A do tego na cały świat by rozgłosił, jakoby Polacy walczyli przeciwko Aliantom jako sojusznicy Hitlera. Owocem kunktatorstwa stałaby się wieczysta hańba, i próżnymi by się okazały sny o tym, by w roku 1989 można było obalić panujący system.

Marek Oktaba

SourceRedakcja

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły